Nie tylko operetka
- Nie zamierzamy ograniczać się do żadnego gatunku. Operetki zachowamy, bo ludzie je lubią, to muzyka, która pozwala na całkowite odprężenie. Chcemy jednak prezentować także musicale - klasyczne i najnowsze - pokazywać komedie, monodramy muzyczne i spektakle taneczne - mówi dyrektor łódzkiego Teatru Muzycznego Grażyna Posmykiewicz w rozmowie z Magdaleną Talik z portalu kulturaonline.
Budynek Teatru Muzycznego w Łodzi już od roku jest w remoncie.
- Musieliśmy go ratować, bo nie był remontowany od 1964 roku, kiedy został oddany do użytku. Od tamtego czasu na świecie zmieniło się wszystko, również jeśli chodzi o oczekiwania ludzi dotyczące miejsc kultury. Nie można było zapraszać publiczności do sali, w której była poszarpana wykładzina, bujające się fotele. Problem dotyczył zresztą nie tylko widowni, ale także zaplecza technicznego. Teraz wiadomo, że scena zostanie powiększona, będzie można grać na niej duże spektakle muzyczne.
Teatry, które zamyka się na okres remontu, mogą stracić widzów. W takiej sytuacji dla dyrektora najłatwiej jest po prostu zamknąć teatr i przeczekać. Pani postanowiła, że będzie prezentować spektakle, nawet jeśli trzeba korzystać gościnnie z innych scen.
- To była wspólna decyzja władz miasta i zespołu, który pracuje w bardzo trudnych warunkach. Duże przedstawienia pokazujemy w Wytwórni Toya Studios, która wyremontowała dawne hale filmowe na ulicy Łąkowej. Małe spektakle prezentujemy natomiast w różnych miejscach, np. w Teatrze V6, który powstał w pomieszczeniach dawnego kina "Przedwiośnie". Mamy tam świetne warunki oświetleniowe. Gramy również w Teatrze Studyjnym, będziemy grać w sali Łódzkiego Domu Kultury. Wszyscy okazują nam sporo serdeczności i pomocy.
Czy remont i granie w innych warunkach niż dotychczasowe nie przełożyły się na liczbę widzów?
- Bardzo się tego baliśmy. Początki były trudne, bo pierwsze spektakle graliśmy na wielkiej sali w Toya Studios, gdzie jest 600 miejsc, ale bardzo szybko okazało się, że ludzie chętnie przychodzą i teraz nie narzekamy na frekwencję.
Repertuar Teatru to zarówno klasyczne operetki, jak "Zemsta nietoperza" Johanna Straussa, ale i musicale.
- Nie zamierzamy ograniczać się do żadnego gatunku. Operetki zachowamy, bo ludzie je lubią, to muzyka, która pozwala na całkowite odprężenie. Chcemy jednak prezentować także musicale - klasyczne i najnowsze - pokazywać komedie, monodramy muzyczne i spektakle taneczne. Przykład: autorski projekt kierownika baletu, "All That Jazz Between Us", złożony z etiud tanecznych do największych przebojów musicalowych, m.in. z "Chicago".
Chyba jako jedyni w Polsce prezentujecie musical "Yentl" [na zdjęciu] o żydowskiej dziewczynie, która chce się uczyć w jesziwie, więc musi przebrać się za chłopca. Niegdyś to dzieło święciło triumfy w Stanach Zjednoczonych, zachwyciła też jego filmowa wersja z Barbrą Streisand.
- To nasze pierwsze doświadczenie, jeśli chodzi o monodram muzyczny. Udało się go zrealizować dzięki współpracy z węgierskim reżyserem Tiborem Miklósem. Wyszło piękne przedstawienie, wzruszające, bardzo ciepłe, ze zjawiskową Anną Dzionek w roli tytułowej. Byliśmy z tym spektaklem na Festiwalu Kultury Żydowskiej, gdzie oklaskiwano nas na stojąco. Chcemy pokazać "Yentl" w innych polskich miastach, może wyjechać z nim za granicę.
To jeden z pomysłów na najbliższe dwa lata, planowany czas remontu?
- Tak. Przed nami również kolejne tournee po Belgii, Holandii i Niemczech, które potrwa do 11 stycznia. Mamy tam swoją wierną publiczność. Zagramy "Zemstę nietoperza" w ICC, największej sali Berlina - zainteresowanie tym spektaklem jest ogromne. Mam też w planach duży musical, wspólną produkcję z Wytwórnią Toya Studios. To będzie "Jesus Christ Superstar". Premiera pod koniec maja przyszłego roku.
***
Grażyna Posmykiewicz, dyrektor Teatru Muzycznego w Łodzi. Wcześniej pracowała w łódzkich teatrach - Powszechnym oraz im. Stefana Jaracza - a także w Wydziale Kultury Urzędu Miasta Łodzi. W tym roku obchodziła 30-lecie pracy.
