Artykuły

Problemy rewolucji

Inauguracja po przebudowie oczekiwana była z niecierpliwoś­cią. Teatr Powszechny zdobył sobie już przedtem dobrą mar­kę. W nowym zespole same znane nazwiska. Reżyser: An­drzej Wajda. Sztuka: "SPRAWA DANTONA" Stanisławy Przybyszewskiej. Po raz pierwszy po wojnie w Warszawie wysta­wiona. Sztuka jedna z najgłęb­szych i najciekawszych wśród tych, które traktują o rewolucji francuskiej - a było ich w świecie sporo. Nigdy dotąd nieogłoszona drukiem, choć od śmierci autorki minęło już 40 lat.

Zdumiewające, z jaką prze­nikliwością ta 24-letnia dziew­czyna o niezwykłym życiorysie, ideowo związana z ruchem le­wicowym i komunistycznym, uzbrojona w rozległą wiedzę hi­storyczną i w doświadczenia XX wieku potrafiła pokazać wew­nętrzny mechanizm polityczny osiemnastowiecznej rewolucji w rozgrywce dwóch jej przywód­ców; Robespierre'a i Dantona. Starcie dwóch idei rewolucyj­nych? Zapewne. Ale: "Idee nie mogą nigdy prowadzić do prze­kroczenia granic starego ustro­ju świata; mogą one prowadzić tylko do przekroczenia granic idei starego ustroju świata. Idee w ogóle nie mogą niczego prze­prowadzić. Do urzeczywistnienia idei potrzebni są ludzie, którzy zastosują praktycznie siłę...". To cytat ze "Świętej Rodziny" Marksa i Engelsa. W sztuce Przybyszewskiei właśnie ludzie dla urzeczywistnienia idei sto­sują praktycznie siłę. Ludzie przeciętni, przez rewolucję wy­niesieni do roli przywódców. Danton i Robespierre. Tocząca się między nimi walka o władnzę jest równocześnie walką o utrwalenie czy uratowanie rewo­lucji, prowadzoną według różnych taktyk i strategii politycz­nych.

Danton - lichy, skorumpo­wany człowiek, cyniczny dema­gog do głębi gardzący tłumem, odrażający moralnie i fizycznie, reprezentuje jednak jakieś swo­je racje wolności i życia, który­mi potrafi przyciągnąć zwolen­ników. Tak gra go Bronisław Pawlik - nie jako potwora, ale po ludzku, z zaskakującymi przejściami od siły biologicznej i odwagi do spłoszenia w nędz­nym strachu, z wybuchami na­miętności i szyderczej elokwen­cji.

Robespierre - nieskazitelny i niezłomny, obrońca rewolucji przed wewnętrzną anarchią i zewnętrzną - ingerencją. Nie krwawy kat, ale polityk przeko­nany, że dobro powszechne wy­maga omijania prawa i spra­wiedliwości. Posyła tysiące lu­dzi pod gilotynę nie dla zaspo­kojenia okrutnych instynktów, ale dlatego, że jest to - jego zdaniem - konieczne dla obro­ny rewolucji. Taką samą ko­nieczność stanowi wyrok skazu­jący Dantona, choć Robespierre w pełni świadomy jest fatalnych skutków; terror raz rozpętany będzie zataczał coraz szersze kręgi aż pochłonie samą rewo­lucję i jej dyktatora. Tragiczny dylemat sprawy Dantona, o któ­rej mówi Robespierre: ,,Jeśli ją przegramy - cała rewolucja na nic. Jeśli wygramy - prawdo­podobnie też". Wojciech Pszoniak stwarza w roli Robespier­re`a wielką kreację. Zimny, opa­nowany, z twarzą bez drgnienia jakby zastygłą w kruszcu, na pozór bez czucia cały skupiony w jednej, wykalkulowanej myśli, w istocie miotany dramatyczny­mi wątpliwościami, przybity nie­uchronnością rozdźwięku miedzy ideałami a praktyką.

Sztuka Przybyszewskiej ma ogromny ładunek dramatyczny, choć rozłożony w rozciągłym, miejscami zahaczającym o pu­blicystykę tekście, z którego do­piero teatr i reżyser mogą wy­kroić przedstawienie. Młoda autorka zdawała sobie zresztą z tego sprawę. Wajda zabrał się do "Sprawy Dantona" niejako wbrew swoim upodobaniom te­atralnym. Zrezygnował z wido­wiskowości i dynamizmu, ogra­niczył się do klarowności wydo­bycia myśli i wyeksponowania konfliktu postaw rewolucyjnych. Pod tym względem przedstawie­nie głęboko porusza - oczywiś­cie widza, który w teatrze lubi myśleć.

Reżyser popełnił jednak błąd dość dotkliwy i zasadniczy, któ­ry zemścił się zwłaszcza w pier­wszej części przedstawienia. Rozgrywa się ono na estradzie umieszczonej na przodzie wi­downi; na właściwej scenie i na pozostałej części widowni siedzi publiczność we wznoszą­cych się w górę rzędach krzeseł. Wszystko objęte scenografią wszystko jest jednym teatrem. Zagrało to znakomicie w drugie części, w świetnie skomponowa­nych scenach zbiorowych, gdzie widzowie nie tylko patrzą na teatr, ale zostają weń wciągnię­ci jako statystująca publiczność na rozprawach trybunału rewo­lucyjnego. Poza tym jednak konstrukcja taka przeszkadza wyraźnie w odbiorze. Z górnych rzędów ma się przed oczyma przede wszystkim przeciwległe rzędy publiczności, na dolnej estradzie zaś widać często nie wiele wiecej niż głowy aktorów i to od tyłu - raz wobec jed­nej, raz wobec drugiej strony widowni. Połowa widowni w ogóle nie widzi balkonu, który też bywa wciągany do akcji sce­nicznej. Poza tym takie usta­wienie estrady sprawia kłopot przy koniecznych, częstych zmianach dekoracji a raczej rekwizytów, co szatkuje przedsta­wienie w szereg scen i psuje ciągłość całości. To są manka­menty, których przy tej kon­cepcji i w tym teatrze nie wiem jak można by uniknąć - może przez podwyższenie całej estra­dy?

Mankamenty te w drużej mie­rze rekompensuje wyborna gra aktorów. W "Sprawie Dantona" występuje dosłownie cały zespół Teatru Powszechnego (i jeszcze zaproszeni goście), małe rólki grają i nawet statystują wybit­ni i doświadczeni aktorzy. Wszy­stko wypracowane bez zarzutu i jednolicie zestrojone jak rzad­ko, bardzo rzadko w naszych teatrach.

O dwóch protagonistach była już mowa. Są w "Sprawie Dan­tona" jeszcze dwie większe ro­le dwóch jakże różnych poetów i publicystów rewolucyjnych: Saint-Just, najwierniejszy przy­jaciel Robespierre'a - Włady­sław Kowalski obdarzył ludzkim ciepłem i przekonaniem tego bezwzględnie oddanego sprawie rewolucji doktrynera i Demoulins, na usługach Dantona - jest nim Olgierd Łukaszewicz, miękki, chłopięcy, skomplikowa­ny w swych rozterkach uczucio­wych. Poza tym tłum postaci ukazujących się przelotnie, ale tak, że nie giną w całości i do­brze się je pamięta. Elżbieta Kępińska (Eleonora, kochanka Ro­bespierre`a), młodziutka Joanna Żółkowska o uderzającym ta­lencie aktorskim (Luiza, żona Dantona), przepyszny w żołdac­kiej postaci generała Westermanna Franciszek Pieczka, łaj­dacki Delacroix - Stanisław Zaczyk, Edmund Fetting - wy­razisty Philippeaux Kazimierz Kaczor (Bourdon), Leszek Herdegen (Collot), Maciej Rayzacher (Barere), Andrzej Szalawski (prokurator Fouquier), An­drzej Piszczatowski (Herault)... zaczynam jednak przepisywać cały afisz, a na to nie ma tu miejsca.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji