Artykuły

Outsider i romantyczny kochanek

- W środowisku uważają mnie za nienormalnego, bo czasem jestem zbyt ekspresyjny w wyrażaniu emocji, nadaję na innych częstotliwościach. I nikomu nie podlizuję się. Jestem outsiderem. Prawdziwi idole, to ci z "Baru" czy "Big Brothera". Miodzio. Pozdrówcie ich ode mnie! - mówi ERYK LUBOS, aktor z Wrocławia.

Kobiety się go boją, faceci spinają się na jego widok, a środowisko uważa za nienormalnego

Mam twarz mordercy, ale wrażliwość dziecka, zaś moje serce chce się spalić z miłości. Byłbym świetnym amantem. Pokazałbym wszystkim jak trzeba zagrać Romea - zapewnia Eryk Lubos, nietuzinkowy aktor dramatyczny z Wrocławia, obecnie odtwarzający główną rolę blokersa Bogusia w głośnym legnickim przedstawieniu "Made in Poland".

Głowa ogolona na skina, twardy wzrok, wysportowana, choć groźnie przygarbiona sylwetka, zawadiacki krok.

- Nic dziwnego, że grywasz blokersów, najpierw Silnego w wystawionej w gdańsku "Wojnie polsko-ruskiej pod flagą bialo-czerwoną", według Doroty Masłowskiej, a teraz Bogusia. Nie boisz się, że cię zaszufladkują i że całe życie będziesz na scenie zakapiorem? - zaczepiam Eryka.

- No co ty?! Jaki z mojego Bogusia zakapior? To on dostaje łomot i zaczyna kumać o co chodzi. Napisz to właśnie takim językiem, żeby Czytelnicy wczuli się w ten klimat. To w środku czysty dzieciak. Często wzrusza się. Wiesz, ile ja płaczę podczas tego przedstawienia? Boguś jest czysty: nie pije, nie ćpa, ma misję, jest rewolucjonistą. Tylko nie ma narzędzi tj. nie potrafi opowiedzieć, nazwać tego, co mu w duszy gra. Jest introwertykiem, a rozsadza go młodzieńczy bunt. Wie, że nie może być bierny. Walczy, czasem głupio. Szuka wielkich rzeczy daleko, a one są tuż tuż, o wyciągnięcie ręki. Znajduje swoich przewodników: matkę, nauczycieli, księdza wzorowanego w tej sztuce na postaci legendarnego już, nie tylko w Legnicy, ojca Gacka. Nie zgadza się z nimi, buntuje się, przestaje być ministrantem, ale jego katarhsis to miłość. Może dlatego tak mu jej brakuje, że wychowywał się bez ojca? Tam jest wiele kluczy i znaczeń. To właściwie poemat pełen "prądu", komunikatów podanych jasnym, prostym językiem. A Silny z "Wojny polsko-ruskiej" jest głupkiem z Wejherowa, ćpa, więc mózg mu się lasuje, cierpi na słowotok ubrany w barokowe słownictwo. Przerost formy nad treścią. Boguś jest zupełnie inny. Nie można ich porównać. Wywrotka. To zupełnie różne postaci. Ale wielu ludzi niestety wciąż poddaje się sztampie: blokers to bejsbol i tanie wino, bokser to płaski nos i rozbity łeb itp. - mówi Lubos.

Nocne zwierzę

- Amanta raczej nie zagrasz?

- Ależ ja się sprawdzam w rolach kochanków. Bo ja chcę miłości! Postać, która tak krzyczy, to moja życiowa rola.

- Dlatego się rozwiodłeś?- prowokuję Eryka.

- Nie, bo za dużo byłem w teatrze. Gdy jestem w ciągu przygotowawczym do roli, to siedzę nad nią do godz. 3-4 w nocy, a potem chcę dłużej pospać np. do 10. Ja jestem nocne zwierzę, a żona chciała inaczej, wymagała innego rytmu. W wieku 24-25 lat zapisała się na kick boxing i nawet walczyła w ringu! Skandal! I żyj z taką zadziorną babą! Chciała mnie wziąć pod but. Teraz jesteśmy osobno, ale pozostajemy w dobrych stosunkach.

Eryk nie wspomina, że i on jest najlepszym pięściarzem wśród aktorów i chodzi na treningi do Gwardii Wrocław, zaś jego żona to też aktorka.

- Nie wiem co wpadło mi do głowy i kiedyś zgłosiłem się do trenerów Strasburgera i Gosiewskiego. Szybko udowodnili mi, że nic nie umiem. W ringu stając do sparingów z Bartnikiem czy Zeganem nauczyłem się pokory i przestałem się bać. Nauczyłem się brać za bary z rolą. Bo z rolą, którą masz zagrać, wychodzisz na solo. Albo ona ciebie złamie, albo ty ją. I ta jednaka radość w ringu i w teatrze: że to umiem, potrafię! Na filmowym planie poznałem komandosów i teraz skaczę na spadochronie, wspinam się na skałki. Kto nie czuje adrenaliny, ten nie zna smaku życia. Co do żony, to ona nie żyje z aktorstwa. Wystąpiła w jakimś filmie. A tak na marginesie, do pasji doprowadza mnie, gdy ktoś, kto przeszedł się w tyle teledysku czy był statystą w "Złotopolskich", mówi o sobie, że jest aktorem. Nawet taki Piasek czy ludzie z "Big Brothera" nazywają siebie aktorami. A oni obok aktorów nawet nie stali - złości się Lubos.

- A ty jesteś aktorem?

- Jestem człowiekiem, ze swoją filozofią życia, jak każdy. Jestem normalnym chłopakiem, nie wydumanym, nie wycackanym (stąd ten mój boks). Aktorem stajesz się dopiero po spektaklu, gdy dostajesz oklaski za zadanie, które wykonałeś, za ożywienie na scenie papierowej postaci. Gajos, Zapasiewicz, Krzysztof Majchrzak, Globisz to artyści, a Łomnicki był archetypem aktora zarówno filmowego jak i teatralnego.

Wypłukać siebie

Przemysław Wojcieszek napisał cztery lata temu "Made in Poland" jako scenariusz filmowy. Niekonwencjonalnie działający dyrektor legnickiego teatru im. Heleny Modrzejewskiej Jacek Głomb zrobił z tego sztukę w blaszanej hali, dawnym markecie pośrodku osiedla Piekary. Okoliczni mieszkańcy myśleli początkowo, że otwarto nowy sklep i przychodzili na próby spektaklu.

- Reżyser Wojcieszek zadzwonił i powiedział, że jak nie zagram Bogusia, to mam przechlapne. Więc zagrałem - śmieje się Lubos.

Ma swoją metodę. Zwykle bierze scenariusz i idzie z nim do głośnego lokalu, gdzie ludzie się przekrzykują i gdzie leje się piwko. Czyta i jeżeli w takich warunkach scenariusz go "wkręca", jest w tym prąd i sens, to bierze taką rolę. Z postacią Bogusia zmagał się przez 52 dni. Zawsze ma to dokładnie obliczone. Jak się przygotowywał do tego wyzwania?

- To orka dzień w dzień z trzema godzinami wolnego. Myślisz, rozmawiasz, kłócisz się z wszystkimi, wyzywasz ich, nie zgadzasz się z nimi, przeklinasz, pijesz, ale próbach, łazisz po nocy, próbujesz dokonać autodestrukcji, wypłukać samego siebie, żeby nie myśleć sobą, żeby myśleć tamtym. Dostajesz konstrukcję papierową i musisz ją ożywić. Kiedyś tak się wczułem w rolę, tak się wkręciłem w nią w okresie przygotowawczym, że na co dzień byłem nie do wytrzymania, przez co straciłem miłość, osobę, do której naprawdę coś czułem - wyjawia Lubos.

Scena to nie wazelina

Lubos, który pochodzi z Górnego Śląska, gdy miał 19 lat, chciał zaszpanować przed dziewczyną. Zaprosił ją do teatru, a że ona miała bezpłatny bilet kolejowy to przyjechali do wrocławskiego Teatru Współczesnego. Zdzisław Kuźniar wraz zespołem tak wtedy zagrał, że młodym człowiekiem wręcz tąpnęło. Za rok był już we wrocławskiej szkole teatralnej, a zaraz po studiach trafił do Współczesnego, gdzie jest na etacie do dziś. Nie było łatwo. Zdawał do różnych szkół aktorskich, lecz wszędzie przyjmowali głównie ładnych. A i we Wrocławiu:

- Chcieli mnie wyrzucić, miałem najniższą średnią ocen, kłóciłem się z ich teoriami. Z mojego roku dziś tylko ja żyję z aktorstwa, inni czasem coś próbują w filmach czy serialach np. Karolina Muszalak, którą można zobaczyć w "Plebanii". Jak w szkole, tak i teraz walczę z poglądem, że aktor musi się podobać na scenie. A ja nie chcę się widzom podobać. Scena to nie wazelina. Nie chodzę też na bankiety, żeby załatwiać sobie role teatralne czy filmowe. To po co to gram? Bo wydaje mi się, że kiedyś naprawdę będę miał coś do powiedzenia!

Outsider

6 lat na scenie, 18 premier, 7 głównych ról, sporo nagród (także od widzów), entuzjastyczne recenzje, filmy - to spory dorobek tego dopiero 30-letniego aktora. Bokser, komandos, twardziel o czułym sercu. Skrzyżowanie Jamesa Deana z Mickeyem Rourkem? Materiał na idola?

- Nie gram ich w życiu i nie mam ich kasy. Raczej jestem kandydatem na antyidola. Dziewczyny się mnie boją, faceci się spinają na mój widok, w środowisku uważają mnie za nienormalnego, bo czasem jestem zbyt ekspresyjny w wyrażaniu emocji, nadaję na innych częstotliwościach. I nikomu nie podlizuję się. Jestem outsiderem. Prawdziwi idole, to ci z "Baru" czy "Big Brothera". Miodzio. Pozdrówcie ich ode mnie! - z sarkazmem śmieje się Eryk Lubos.

Eryk Lubos

Ur. w 1974 r. W Tarnowskich Górach. Od 10 lat jest we Wroclawiu, tu skończył Wyższą Szkołę Teatralną. Od 6 lat na deskach Teatru Współczesnego. Zaraz po szkole. Ale grywa też na innych scenach. - Na etacie w jednym teatrze aktor nie zarobiłby nawet 2 tysięcy złotych. Na początku swej drogi aktorskiej jeździłem na saksy do Holandii, by utrzymać rodzinę i nie wstydzę się tego - wyjaśnia. Rozwiedziony, syn Franciszek - 6 lat.

Największe teatralne role: Kaleka z Inishmaan, Zwycięstwo - Jajo, "Wojna polsko - ruska" (Teatr Wybrzeże) - Silny, "Made in Poland" (Teatr im. Modrzejewskiej w Legnicy) - Boguś.

Role filmowe (wybrane): "PitBull" - Łazienny, "W dół kolorowym

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji