Pół wieku z kaliskim teatrem
Paweł Dziechciarow, modelarz współpracujący z Teatrem im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu już prawie pół wieku, deklaruje bez namysłu: - Krokodyla robię w trzy dni!
Gdyby którejkolwiek z kapryśnych kaliszanek przyszło do głowy postawić zbyt natrętnemu wielbicielowi warunek, jaki fredrowska Klara wymyśliła dla Papkma: "Jeśli nie chcesz mojej zguby, krokodyla daj mi luby .." - chyba tylko jeden człowiek w Kaliszu mógłby spełnić to życzenie.
Paweł Dziechciarow, modelarz współpracujący z Teatrem im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu już prawie pół wieku, deklaruje bez namysłu: - Krokodyla robię w trzy dni! A kto nie wierzy, niech obejrzy najnowszą bajkę dla dzieci na kaliskiej scenie "Zwierzęta doktora Dolittle", gdzie mały zielony krokodylek biega po scenie i kłapie zębami jak żywy, siejąc postrach wśród doktorskiej menażerii.
Teraz jednak pan Paweł pracuje nad lalkami i dekoracjami do własnej inscenizacji bajki "Kot w butach"., toteż ponownie rozpracowuje problem konstrukcji kociego ogona, który musi poruszać się jak prawdziwy. Podobno montuje się go na specjalnej sprężynie, ale szczegółów na wolno zdradzać.
Zaczęło się od Arlekina i Pinokia
Dziechciarow ród swój wywodzi z Wileńszczyzny, skąd w czasie okupacji został wywieziony na roboty do Niemiec. Po wojnie los sprowadził go do Kalisza. Karierę zawodową rozpoczął jednak nie do teatru lecz od Młodzieżowego Domu Kultury w Kaliszu, gdzie pracował jako instruktor już 1952 roku.
Wtedy wiośnie - opowiada -zaczał przyjeżdżać do nas teatr kukiełkowy "Arlekcin" z Łodzi. Zaprzyjaźnłem się z dyrektorem tego teatru, panem Rylem. Bardzo mnie zainteresowała praca z lalkami. Marzyłem, żeby zacząć samemu coś takiego zrobić. Jeździłem do Łodzi na szkolenia w teatrach "Arlekin" i "Pinokio". Potem do Poznania, gdzie wykładowcami byli Adam Kilian i Jan Wilkowski.. I tak to się wszystko zaczęto!
Pierwsze teatrzyki lalkowe prowadził Dziechciarow w MDK, gdzie przez wiele lat był kierownikiem pracowni teatru lalek i pracowni plastycznej. Nikt nie zliczy, ile dzieci dzięki niemu poznało i pokochało teatr kukiełkowy. Później przez blisko 20 lat kierował kaliskim klubem handlowca "Hermes", gdzie także prowadził swój mały teatrzyk. Stamtąd trafił do klubu "Arkada" oczywiście wraz ze swymi lalkami. A gdziekolwiek się znalazł, zawsze z okazji tradycyjnej "Choinki" lub Dnia Dziecka czy też w innych stosownych okolicznościach, organizował imprezy dla dzieci, których główną atrakcją były obowiązkowo spektakle kukiełkowe. Ze swoimi kolejnymi zespołami jeździł także na rozmaite przeglądy i festiwale lalkowe, zdobywając liczne nagrody i wyróżnienia.
U Bogusławskiego - jak w rodzinie
Do Teatru Bogusławskiego po raz pierwszy trafił w 1956 roku. Jeszcze za dyrekcji Mieczysława Winklera, którego w rok później zastąpił niezapomniany Tadeusz Kubalski.
- Namówił mnie na prace w teatrze - wspomina - ówczesny dyrektor administracyjny Eugeniusz Babolski. Przez jakieś 10 pracowałem tu na etacie. Potem odszedłem do klubu "Hermes", ale nadal utrzymywałem kontakt z teatrem i robiłem różne prace na zlecenie. To nie były kukiełki lecz elementy scenografii i różne rekwizyty.
Z tamtych czasów pan Paweł wspomina z wielką atencją przede wszystkim dyrektora Kubalskiego: - To był znakomity dyrektor i wspaniały człowiek! Prawdziwa świętość... Nie znajduję słów na jego określenie. On po prostu rozumiał i szanował ludzi Wszyscy czuliśmy się tutaj jak w jednej wielkiej rodzinie. Po każdej premierze zaprasza! cały zespół na małe przyjęcie, które odbywało się na scenie. Pamiętam, kiedyś zasiedliśmy już wszyscy za stołem, a sprzątaczka coś tam jeszcze porządkowała. Wtedy dyrektor wstał i mówi: "Pani Wiśniewska, niech pani wreszcie przyjdzie do nas, bo chcemy się razem napić wódki.." Takiego dyrektora już potem w Kaliszu nie było!
Dziś - zdaniem pana Pawła -nie ma już rodziny teatralnej. Każdy robi swoje i tym się kończy. Ale trochę tamtej atmosfery przetrwało jeszcze w malarni, gdzie pracuje wespół z dwoma uroczymi plastyczkami, Jolą Pawłowską i Agatą Szymańską.
Jubileusze i nagrody
Przez wiele mało kto wiedział, że pan Paweł ma swoje udziały w różnych spektaklach, które rodziły się na kaliskiej scenie. Dopiero podczas przygotowań do obchodów jubileuszu 200-lecia sceny kaliskiej okazało się, że w całym zespole pracowników i współpracowników teatru nad Prosną, właśnie on legitymuje się najdłuższym stażem pracy w tej instytucji.
Organizatorzy jubileuszu chcieli więc koniecznie uhonorować go stosownymi odznaczeniami, i tu pojawił się mały kłopot. Okazało się, że "nestor kaliskiego teatru" otrzymał je już wcześniej (nawet Krzyż Kawalerski) za swą pracę w placówkach upowszechniania kultury. Obdarowano go więc specjalną statuetką i dyplomem.
A największą nagrodę zafundował mu kolejny dyrektor teatru, Robert Czechowski, zapraszając dziecięcy teatr lalkowy "Skrzat" na profesjonalną scenę. Pierwszą premierą była "Leśna przygoda", złożona z fragmentów popularnych bajek. "Kot w butach" będzie już czwartą inscenizacją Dziechciarowa na scenie Bogusławskiego.
Dziś ponad 80-letni pan Paweł, zawsze elegancki i szarmancki wobec dam, nadal znakomicie się trzyma. A tajemnicę swej dobrej kondycji tak tłumaczy: -Nie mogę się zestarzeć, bo całe życie pracuję z dziećmi i młodzieżą. Patrząc na nich, nie dopuszczam do siebie tej starości Nie mam dla niej czasu...