Artykuły

Jeśli coś może pójśc źle, to pójdzie - mówi Maciej Wojtyszko

- Jest Pan laureatem "Złotego Ekranu". Przyznano go Panu za reżyserię telewizyjnego widowiska według "Ferdydurke" Gombrowicza. Czy spodziewał się Pan tego wyróżnienia?

- Nie. Cieszy mnie ono zwłaszcza z uwagi na reprezentatywny skład jury.

- Co daje Panu telewizja, że od piętnastu już lat jest Pan jej wierny i zrealizował dla niej dwadzieścia widowisk?

- Przypuszczam, że telewizyjna technika tworzenia odpowiada i mojemu temperamentowi. Nie jest tak pracochłonna i uciążliwa jak kręcenie filmu, a z drugiej strony pozwala nad całością materiału panować precyzyjniej niż w teatrze. Myślę też, że proporcja między obrazem a słowem - w telewizji słowo jest ważniejsze niż w kinie - zawsze mi odpowiadała.

- Reżyser widowisk telewizyjnych, kto to taki?

- Najłatwiej odpowiedzieć odróżniając go od reżyserów teatru i filmu. W teatrze jest on rodzajem trenera, organizatora ogólnej koncepcji. Ale po premierze pozostaje mu tylko cieszyć się lub martwić, że zaplanowana przez niego rzeczywistość stwarza się już sama, między aktorem i widzem. W filmie reżyser ma nad aktorem władzę prawie absolutną. Praca zaś w telewizji mieści się gdzieś pośrodku tych dwóch skrajności. Dlatego tak mi się podoba. Z jednej strony bardzo chcę, by aktor był współtwórcą tego, co robię, z drugiej jednak boję się, żeby czegoś istotnego w przedstawieniu nie zmienił.

- Co by Pan poradził reżyserowi teatralnemu lub filmowemu, mającemu debiutować w telewizji?

- Filmowemu - żeby planował dokładniej i pracował szybciej. Teatralnemu - żeby pamiętał o zmianach punktów widzenia kamery. Każdemu zaś - żeby przychodził do pracy z przygotowanym scenopisem. Przypomniałbym też znaną prawdę, którą zawsze powtarzam studentom: jeśli coś może pójść źle, to pójdzie.

- "Praca z kamerą" - to temat Pana zajęć ze studentami reżyserii w PWST. Czego ich Pan uczy? Czy pracują potem w telewizji?

- Niektórzy, oczywiście, tak. A na pierwszą część pytania odpowiem przykładem. Nie tak dawno czterej moi studenci nakręcili cztery piętnastominutowe etiudy telewizyjne. Były prezentowane w niedzielnym programie "dwójki". Za powód do zadowolenia uważam, że każda była inna. Staram się bowiem nauczyć ich takiej samodzielności, która by każdemu pozwoliła mówić własnym głosem.

Sądzę, że reżyseria jest przede wszystkim sztuką samodzielnych decyzji. Rozśmieszył mnie kiedyś student, który w toku swojej realizacji usiłował odtwarzać zachowania podpatrzone u Andrzeja Wajdy. Tylko, że kiedy Wajda mówi do współpracowników "dzieci", brzmi to serdecznie i patriarchalnie. Kiedy natomiast zwraca się w ten sposób młody człowiek - zakrawa to na głupkowatość i irytuje.

W tym znaczeniu "wychować reżysera" oznacza wychowanie człowieka, który z jednej strony wykazuje wrażliwość jako artysta, z drugiej - co może ważniejsze - jest odpowiedzialny i świadomy ciężaru swoich decyzji. Wiem też dobrze, iż gdy zespół filmowy na roczną produkcję ma sto milionów, to może zrobić pięć filmów tanich lub jeden drogi. I w tym momencie egoizm artysty musi się godzić z logiką ekonomii. Tego też trzeba się nauczyć.

- Reżyserował Pan w telewizji sztuki teatralne; korzystał z adaptacji utworów literackich; pisał własne teksty. Teraz "Złoty Ekran" dostał Pan za utwór długo uważany za nieprzekładalny na język innych sztuk. Czy zatem, Pana zdaniem, w ogóle istnieją utwory, które nie sprawdzają się na małym ekranie?

- Uważam, że są utwory literackie całkowicie nieprzekładalne. Nie przypuszczam, żebym przeniósł wszystkie warstwy "Ferdydurke". Przy każdym przekładzie coś się traci, coś zyskuje. Sądzę, że realizatorzy filmu "Czarodziejska góra" więcej stracili, niż zyskali. Trudno mi też wyobrazić sobie udaną adaptację "Ulissesa" czy "Stu lat samotności". Ale, oczywiście, mogę się mylić. Bardzo często ewolucja języka filmowego zaskakuje nas. Pojawiają się dzieła, które przez swoją wynalazczość formalną umożliwiają przenoszenie nowych treści. Myślę, na przykład, że przed powstaniem "Osiem i pół" Felliniego mało kto mógł przypuścić, że kino dojrzało do aż tak autotematycznej kreacji.

- Jerzy Koenig, obecny szef teatru telewizji, zapytany o możliwość powrotu do świetności tego działu programu z najlepszych lat, odpowiedział podobno, że szansa jest. Czy i Pan tak uważa?

- Oczywiście. Będzie ona tym bardziej realna, im więcej zostanie spełnionych warunków koniecznych. Sądzę, że obecnie największym wrogiem telewizji jest sama telewizja. Stare struktury, stare kosztorysy, nie przystosowane do nowej, już istniejącej techniki, bardzo często hamują swobodę manewru. Trzeba bardzo dużo zmienić, żeby przynajmniej wszystko pozostało po staremu.

- Odkąd ma Pan dzieci, spektakli dla dzieci Pan nie robi. Twórca ,,Bromby", "Szyfru Marabuta", telewizyjnej "Pchły Szachrajki"! Szkoda czasu? Czy boi się Pan krytyki w domu?

- Napisałem ostatnio dwie bajki teatralne i poddałem je ocenie swoich dzieci: "Pożarcie Królewny Bluetki" i "Bambuko, czyli skandal w krainie gier". Zniosły to nieźle. Nie mogę natomiast robić widowisk dla dzieci; reżyseria jednego trwa dwa, trzy miesiące, a rok ma 365 dni.

- W poprzednim sezonie miał Pan dwie udane premiery teatralne: "Kandyda" i "Ławeczkę", premierę filmu "Ognisty anioł", w telewizji zrealizował Pan nagrodzoną "Ferdydurke", wydano Pana książeczkę dla dzieci "Sekret wróżki". Czyżby w tym sezonie miał Pan zamiar spocząć na... "Złotym Ekranie"?

- Szczerze mówiąc, skupiłbym się na czymś większym i jedynym. Mam nadzieję zrealizować czteroodcinkowy serial na podstawie jednej z najsłynniejszych powieści XX wieku - "Mistrz i Małgorzata" Bułhakowa. Gdyby miało się to przeciągnąć nawet na następne dwa lata, nie uważałbym tego czasu za stracony. Jako wstęp do tej pracy potraktowałem ukończoną kilka dni temu telewizyjną rejestrację "Powieści teatralnej" tegoż autora.

- Gdyby Pan zamiast "Złotego Ekranu" otrzymał złotą rybkę, władną spełnić trzy życzenia z dziedziny zawodowej, o co by Pan prosił?

- Żebyśmy mieli technikę jak Japończycy, pieniądze jak Amerykanie i literaturę jak Rosjanie.

- Dziękuję za rozmowę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji