Artykuły

Życie nie jest kabaretem

Pierwszą w tym sezonie premierę chorzowskiego Teatru Rozrywki, który uznać można za jedną z najciekawszych scen Śląska, cechuje rozmach. Tak właśnie zrealizowany został "Kabaret", czyli sceniczna wersja książki Christophera Isherwooda "Pożegnanie z Berlinem", na motywach której Bob Fosse "zrobił" wielki film "Kabaret". I chociaż chorzowska inscenizacja zaakcentowała zupełnie inne motywy niż filmowe arcydzieło - od porównywania z filmem uciec nie mogła. Filmowa scena, w której mały chłopiec ze swastyką na ramieniu zaczyna pieśń "Już jutro świat będzie nasz", a podchwytują ją wszyscy, stała się już swoistym symbolem, niosącym tak wielką dawkę ekspresji, ze przebić jej po prostu nie sposób. Reżyser Marcel Kochańczyk zdawał sobie z tego chyba sprawę, bo chociaż scenę tę zrealizował zupełnie inaczej, to - tak mi się wydawało - odwoływała się ona do filmowego pierwowzoru licząc na skojarzenia widza. Ale na tym chyba kończyły się odniesienia do filmu.

Teatr Rozrywki pokazał swoją najlepszą obsadę, lecz zdaje się, że "Kabaret" nie przejdzie do historii ze względu na indywidualne kreacje aktorskie. Maria Meyer jest co prawda chwilami porywająca w roli Sally Bowles (i nie żałujemy, że nie ma Lizy Minelli), Jacenty Jędrusik, czyli Wodzirej, jest świetny jak zwykle, zaś wspaniały duet stworzyli Elżbieta Okupska (jej Fraulein Schneider to chyba najbardziej wyrazista kreacja) i Stanisław Ptak, jako Herr Schultz - to fascynuje nas przede wszystkim właśnie rozmach całości, teatr rozpoczynający się już w foyer i emanujący ze sceny, porażający widownię. I podziwiając Sally Marii Meyer wydaje mi się, że jednak jej indywidualność utkwiła mi mocniej w bardziej kameralnej oprawie "{#re#20057}Opery za trzy grosze{/#}", gdzie aktorka ta kreowała Polly.

"Kabaret" to kolejny znaczący sukces Teatru Rozrywki. Do grona jego współtwórców dopiszemy choreografa Henryka Konwińskiego. Ale kiedy w finałowej scenie (z wykorzystaniem "obrotówki") powracają niczym leitmotiw pewne słowa, które padły w spektaklu, a wśród nich bezradne: "To tylko dzieci. Bawią się", wypowiadane przez Schultza w chwili kiedy młodzi faszyści tłuką szyby jego żydowskiego składu owoców - dochodzimy do wniosku, ze życie - wbrew słowom finałowej piosenki - jednak wcale nie jest kabaretem. Zaś to przedstawienie - wbrew pozorom - stanowi także bardzo gorzką lekcję.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji