Artykuły

Rodzina

Edward Dziewoński, niezmiennie ożywiony i poszukujący artysta teatru, dokonał dwóch odkryć. Po pierwsze - odnalazł cenny tekst, który właściwie nie był ukryty, ale że pod latarnią jest zwykle najciemniej, więc trzeba było dziesiątków lat, by nań trafić. Po drugie - reanimując historię szlagońskiej rodziny Lekcickich, znalazł także jej potomka z pierwszej linii, którego na dobitkę zatrudnił w owej reanimacji.

Mam na myśli Mariana Lekcickiego, scenografa, który stworzył dowcipną i nietuzinkową dekorację, wspomagając reżysera i przedstawienie w budowaniu klimatu życzliwej ironii dla świata już odeszłego, a przecież tak mimo wszystko obecnego w resentymentach starszego pokolenia.

"Rodzina", komedia napisana przez Antoniego Słonimskiego na początku lat trzydziestych, miała podobno jedną z lepszych kas w dwudziestoleciu międzywojennym. Ma ona dobry dialog, przekorny dowcip, z którego słynął autor, a przed laty miała jeszcze aktualne odniesienia, co niepomiernie zwiększało jej rezonans. Dziś na wiele z tych odniesień publiczność nie jest już, że tak powiem, akustyczna. Zostaje jednak kawał dobrej roboty pisarskiej. Żywa intryga, wspomniany dialog - który tu i ówdzie jest szpikowany dowcipami z felietonów i anegdotami o sławach stolicy, by wspomnieć tylko odzywkę o straconych lasach łomżyńskich wziętą z opowiadania Franza Fiszera, zostają wreszcie dobrze zbudowane postacie sceniczne.

Mnie zaś jedna przede wszystkim sprawa utrzymuje w podziwie dla Słonimskiego. Jego przenikliwa i jakże trafna ocena faszyzmu. Jestem właśnie po kolejnym czytaniu sławnych kronik z "Wiadomości Literackich". W tej ocenie było coś z wizjonerstwa, w jego zaś twardej walce z hitleryzmem wspaniała odwaga racjonalisty.

Bo ta "Rodzina" obok zabawnych sytuacji niosła wówczas przestrogę. Myślę, że i teraz nie jest wyzbyta głębszych znaczeń. Przedstawienie zaś przygotowane przez Dziewońskiego świetnie wypuentowane, zachowuje dowcip komedii i oddaje tyle ile trzeba miejsca na refleksję. Tenże Dziewoński gra koncertowo Tomasza Lekcickiego a w pobok dobrze mu partnerują panie: Ewa Borowik (Marysia), Alfreda Sarnawska (Lebenbaumowa), Aleksandra Karzyńska (Lucysia) i Halina Kowalska (Kaczulska) oraz panowie, których jest znacznie więcej, wymienię więc tylko Janusza Bylczyńskiego (Rosenberg), Włodzimierza Nowaka (Hans), Pawła Wawrzeckiego (Starosta) i Włodzimierza Pressa (Lebenbaum).

Komplet publiczności. Swoją drogą na widowni "Kwadratu" w dniu, kiedy oglądałem przedstawienie, ja byłem najmłodszym widzem, choć już przed wojną wiedziałem, kto to jest Słonimski. No, ale powiedział kiedyś Jarosław Iwaszkiewicz: czy my musimy się martwić wyłącznie o młodzież, pomyślmy także o starości; jedno bowiem jest pewne, że ta nie ominie młodych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji