Za wysoki ton
"Znowu nam się j jęła marzyć..." w reż. Andrzeja Malickiego i Tomasza Szymańskiego w Teatrze im. Fredy w Gnieźnie. Pisze Stefan Drajewski w Polsce Głosie Wielkopolskim.
Czy po odśpiewaniu Roty na stojąco wspólnie z aktorami można ich krytykować? Pewnie nie, jeśli przyjmie się, że było się uczestnikiem akademii ku czci. Ale przedstawienie "Znowu nam się jęła marzyć" weszło do repertuaru Teatru im. Aleksandra Fredry w Gnieźnie, jak każde inne i dlatego nie ma taryfy ulgowej.
"Znowu nam się jęła marzyć" to spektakl, który powstał na zamówienie z okazji 90. rocznicy Powstania Wielkopolskiego. Można go potraktować jako hołd powstańcom z Gniezna. Ale jak to z wielką historią bywa, bardzo trudno przenieść ją na scenę teatralną.
Przedstawienie ma strukturę kolażową. Andrzej Malicki i Tomasz Szymański (autorzy scenariusza) wybrali kilka plakatowych scen, pokazujących codzienne życie mieszkańców Gniezna na przełomie 1918 i 1919 roku: z jednej strony kawiarnia, z drugiej życie ulicy, oczekiwanie rodziców na powrót synów z powstania. Szkoda tylko, że te obrazy nie przenikają się, nie nakładają. Raczej rażą osobnością, a przez to wypadają dość sztucznie. I nawet, jeśli aktorom udało się wytworzyć nastrój, za chwilę pryskał. Wielka historia i zwyczajne życie nie zrymowały. A szkoda, bo można było nieco inaczej opowiedzieć tę powstańczą historię, przynajmniej bez wielkich słów, bez cytatów z Wyspiańskiego, bez zadęcia bijącego już z samego tytułu.
Celowo pominąłem introdukcję historyczną. Ten fragment pokazujący ciągłość polskiej historii Gniezna od świętego Wojciecha począwszy mogli sobie scenarzyści darować.
I chociaż w finale śpiewałem razem z aktorami Rotę, pozwalam sobie na kilka cierpkich uwag nie pod ich adresem, bo chwilami byli wzruszający, a w scenach z Cafe Polonia wręcz fantastyczni, ale pod adresem scenarzystów. Uderzyliście panowie w za wysoki ton. Może trzeba było pozostać w tonacji piosenki "Szumiały mu echa kawiarni"?