Artykuły

Gra wciąż trwa albo Trzeba grać

"Kartoteka" w reż. Piotra Jędrzejasa w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Pisze Grzegorz Cuper w Teraz.

Czy "Kartoteka" Tadeusza Różewicza 'zestarzała się', czy wystawiona po ponad pięćdziesięciu latach od napisania, jest dalej współczesnym dramatem? Czy wojenne wspomnienia to dziś nikogo nieinteresujące reminiscencje?

Piotr Jędrzejas wystawiając ten tekst w kieleckim teatrze dokonał pewnych skrótów, niektóre sceny usunął, zmienił zakończenie. Bohatera uczynił trzydziestolatkiem Anno Domini 2009 i umieścił akcję nie w pokoju-ulicy, ale w pomieszczeniu przypominającym trochę telewizyjne studio, a może po prostu teatralną scenę otoczoną z dwóch stron aktorskimi garderobami - wrażenie to potwierdza sygnał gongu kończący spektakl. Przedstawienie zamknął rozmową Bohatera z Sekretarką i znamiennymi słowami "jak się żyje, to trzeba jeszcze grać". Kwestia ta - pochodząca z zamieszczonych w miesięczniku "Odra" z 1971 roku niepublikowanych wcześniej przez Tadeusza Różewicza scen z pierwszego i drugiego aktu - oraz wyraźne umiejscowienie akcji przez scenografa , Marcina Chlandę, to klucze użyte do interpretacji sztuki. Uważam, że między innymi dzięki tym zabiegam udało się Piotrowi Jędrzejasowi stworzyć przekonujące przedstawienie. Udowodnić, że "Kartoteka" jest, tak jak przed laty, ciągle aktualnym tekstem mówiącym wiele o świecie, w którym żyjemy.

Świat współczesnego Bohatera utworu to świat, w którym fikcja, zmyślenie, a przede wszystkim gra i brak autentyczności oraz przerysowany stereotyp miesza się z prawdą. To reality - show, które tak często możemy oglądać na ekranie telewizora, ale które też coraz częściej dotyka każdego z nas poprzez politykę, czy natłok szumu informacyjnego atakującego coraz bardziej ze wszystkich stron i kompletnie osaczającego. Taki obraz jest zresztą zgodny z intencjami autora, który już kilkadziesiąt lat temu przestrzegał przed postępującym chaosem i związanymi z tym zagrożeniami oraz rozpadem wartości.

Postaci, które w spektaklu odwiedzają Bohatera są wręcz przykładowymi modelami nieautentyczności. Nie mają mu nic do zaoferowania poza uproszczeniem, fałszem, i zakłamaniem. Reprezentują świat pozbawiony wszelkich wartości. Matka i Ojciec ciągle strofują syna i właściwie interesuje ich tylko jego kariera. Szkoła i egzamin to przykład skostniałej edukacji. Związki z kobietami - postać Olgi i Tłustej Kobiety - karykatura miłości i erotyzmu. Wujek, jedna z niewielu pozytywnych postaci, tu hipokryta, myjący nogi w święconej wodzie, powierzchowny katolik, zamknięty w kręgu swoich spraw. Tak jest ze wszystkimi postaciami, na czele oczywiście z Bobikiem i Panem z Przedziałkiem, wręcz symbolami lizusostwa i braku godności. Oni chcą tylko przetrwać, "mieć" i robić karierę. Również problemy związane z historią, a konkretnie z drugą wojną światową, udało się w przedstawieniu bardzo dobrze pokazać. Dla dzisiejszego Bohatera to sprawy odległe, sprzed wielu laty, ale być może jednak w jakimś stopniu wciąż istotne.. Dlatego postać partyzanta Wrony przybiera formę prawie żywego pomnika. Wchodzi na scenę trzymając w rękach dwa duże miecze, jakby przybył wprost z bitwy pod Grunwaldem. W pewnym momencie Bohater przykrywa Wronę prześcieradłem, co podkreśla jego pomnikowe pochodzenie i umniejsza znaczenie. Partyzant należy do zupełnie innego świata. Świata grobów i tablic pamięci, które młode pokolenie zna tylko z historii, ale które jest przypominane przez oglądane filmy( przywołanie melodii z "Czterech pancernych i psa") czy trwające dalej polityczne konflikty. W takim świecie nie dziwi więc dość bierna postaw Bohatera, jego polegiwanie na kanapie, chowanie się pod prześcieradło. Brak wzorców, celu w życiu, idei i jakiegokolwiek porozumienia z innymi postaciami, powszechna gra pozorów powodują, że Bohater zupełnie nie umie sobie poradzić ze sobą, czuje się wyobcowany. Ta myśl w przedstawieniu jest bardzo czytelna i konsekwentnie poprowadzona. Reżyser nie uległ modnym rozwiązaniom, nie posłużył się, tak obecnie powszechnymi w teatrze cytatami z pop kultury, aluzjami politycznymi czy wszelkiego rodzaju medialnymi ikonami chociaż takie możliwości dawał mu pomysł oprawy scenograficznej. Udowodnił, że samym tekstem Tadeusza Różewicza doskonale można wyrazić niepokoje i rozterki swojego pokolenia. Potwierdził jednocześnie ponadczasowość i wielkość literacką "Kartoteki".

Warto zaznaczyć, że bardzo pomogli mu w tym aktorzy. Wszyscy znakomicie odtwarzali poszczególne postaci, najczęściej grając po kilka ról, dobrze je różnicując. Zachowane zostały proporcje, tak ważne w przerysowywaniu poszczególnych charakterów. Świetnie utrzymano groteskowość sytuacji i osób. Właściwie należałaby wymienić wszystkich występujących. Ograniczę się jednak tylko do trzech nazwisk. Edward Janaszek zaskoczył mnie niezwykłą dyscypliną i subtelnym posługiwaniem się aktorskimi środkami przy stworzeniu dwóch jakże odmiennych ról, Wujka i Nauczyciela. Ten aktor, znany do tej pory z dość dynamicznego budowania postaci, tym razem wręcz z aptekarską dokładnością opracował proporcje odpowiednio je dawkując a rola Wujka w jego interpretacji, winna przejść do historii inscenizacji "Kartoteki". Jak zawsze swoje umiejętności potwierdził Paweł Sanakiewicz budując równie innowacyjnie postać Wrony - ironicznie, z dużym dystansem, podszytym jednak pewną dozą wyrozumiałości dla Bohatera, wygrywając to zarówno ruchem jak i głosem. Trzeba także podkreślić wartość roli Bogusława Kudłka jako Bohatera. Na tle całej menażerii ludzkiej, odgrywającej przed nim swój teatr, aktor zachował tak potrzebną tu naturalność, autentyczność ale i bezradność.

Kielecka "Kartoteka" to sprawnie wyreżyserowane przedstawienie, przebiega w odpowiednim rytmie i tempie zachowując główny zamysł autora a jednocześnie współbrzmi z dniem dzisiejszym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji