Artykuły

Piekło w Salem

"Czarownice z Salem" ARTHURA MILLERA grane przez Teatr im. Jaracza na scenie Teatru "Rozmaitości" to dobre przedstawienie. Bardzo dobre, chyba w ogóle jedno z najlepszych z tych, które w tej chwili utrzymują się na afiszu - jest mi niesłychanie przykro, kiedy pomyślę, że omal, omal nie przegapiłem go zupełnie, aczkolwiek oczywiście nie suma recenzji, a suma wrażeń wyniesionych przez widzów najważniejsza jest w rachunku zysków i strat teatru.

"Czarownice z Salem" weszły na scenę w okresie letnim, nie miały formalnej premiery prasowej, "wypadły" niejako z tygodniowego planu teatralnych omówień, który skrupulatnie staram się wypełniać. Zarazem dzięki temu zobaczyłem nie pierwsze, a któreś z kolejnych przedstawień, przy szeregowej, głównie młodzieżowej widowni i mogę z satysfakcją napisać, że dawno nie siedziałem na widowni reagującej tak dobrze i tak wdzięcznie na nie najłatwiejszą przecież sztukę, podobnie jak dawno nie spotkałem spektaklu, który mimo oddalenia od premiery zachował w tak pełnym kształcie logikę, prostotę scenicznego rysunku i siłę wyrazu, podnoszone już we wcześniejszych omówieniach.

Czytelnik zna zapewne film (bliższy zresztą francuskiej przeróbce, zakończonej buntem w mieście i czymś w rodzaju happy endu, aniżeli oryginałowi), może też z pożytkiem sięgnąć po program teatralny, gdzie znajdzie obszerne fragmenty artykułu Millera mówiące o genezie sztuki i ideałach, które mu przy pisaniu "Czarownic z Salem" przyświecały; nie będę tedy ani opowiadał przebiegu wydarzeń, ani ustalał historycznych odniesień.

Powiem raczej, iż samo przedstawienie - kolejna praca JERZEGO WALCZAKA, z którego wyrasta mam doskonały reżyser, nie przestający być doskonałym aktorem - mimo iż wciąż i wciąż mówi o sprawach diabła, jest przedstawieniem niesłychanie świeckim, do końca z mistyki oczyszczonym. Aczkolwiek w Salem rozpętuje się prawdziwe piekło, mnożą procesy czarownic, a słowo "diabeł" jest na ustach wszystkich - w teatralnym Salem nie ma diabła, są tylko ludzie, ludzie ogarnięci potwornym, narastającym strachem, którzy innym ludziom gotują straszny los.

Ten strach jest wszechobecny. Boi się pastor Parris, który zobaczył dziewczyny tańczące w lesie, a wśród nich własną bratanicę, boi się Murzynka Tituba, boi się Abigail, boją się wszyscy.

Kiedy proces pocznie gonić proces, strach ogarnie nawet wielebnego Johna Hale, nawet dostojnego Danfortha, bo zrozumieją - każdy inaczej, ale każdy to samo - że kiedy przestanie srożyć się sąd, obudzić się może gniew podsądnych.

Jest bowiem logika diabła, który mnoży czarownice i jest logika człowieka, który te czarownice sądzi - tak jak jedna czarownica, musi wydać sądowi czarownice następne, tak jeden wyrok musi pociągnąć za sobą następne wyroki, albowiem sąd zakończywszy swoją pracę i wydawszy ostatnie orzeczenie, sam może znaleźć się na ławie oskarżonych... Terror rodzi terror i nie przypadkiem również Robespierre zginął na gilotynie...

JERZY WALCZAK nasycił strachem reżyserowany przez siebie spektakl, sam - już jako wielebny Hale - dał przejmujące studium tego strachu. Początkowo bal się tylko diabła, ale przyszedł do Salem aby go ścigać, potem Boga i uciekł z przemienionego w piekło miasta, na koniec bał się już tylko ludzi - i wówczas do tego miasta wrócił. Reżyser postawił trudne zadanie przed aktorem, nie budował dla siebie efektownych sytuacji, nie wysuwał się na plan pierwszy, ale aktor go nie zawiódł: stworzył głęboko tragiczną postać jedynego sprawiedliwego wśród gromady oprawców, który przyszedł szukać prawdziwego diabła z ogonkiem i różkami, a znalazł cale stada przestraszonych szatanów, mieszkających w sercach pobożnych mieszkańców Salem. Wówczas zwątpił w Boga, diabła, ludzi i samego siebie.

Proctora zagrał BOGUMIŁ ANTCZAK i miło mi rzec, iż pięknie rozwija się talent tego hojnie wyposażonego przez naturę aktora. Jego ogromna prostota urzekła mnie już w "Kaukaskim kole kredowym", tu Antczak - nic z tej surowej prostoty nie tracąc - wzbogacił się wewnętrznie, okrzepł, prowadził całą rolę na silnym, szlachetnym tonie.

BARBARA JAKLICZ usunęła się jakby w cień w roli ELIZABETH, oszczędność środków bliska była monotonii, heroizm - obojętności, zgadzam się jednak z reżyserem, iż nie ta rola jest w sztuce centralna.

Podobnie z pewnością nie jest centralną rola Abigail, która tylko rozpętuje histerię, aby potem schować się w cieniu - JOANNA JĘDRYKA fascynująca i wyrazista, może jednak nazbyt podkreślała swoją młodą, wyzywającą kobiecość. I prawie, że wierzyła w diabła, prawie zadawała uroki - byłaby świetna, jest świetna, ale z przedstawienia trochę się wyłamuje.

SŁAWOMIR MISIUREWICZ - pastor Parris - najlepszy był w pierwszej i ostatnich scenach, kiedy się bał, był przepełniony strachem; mniej przekonywał mnie w scenie sądu, przypominał targującego się kramarza.

Bardzo dobrą rolę Marry Warren dała wzruszająco dziewczęca ALICJA KRAWCZYKÓWNA; mniejsze role zwłaszcza - KAZIMIERZA IWIŃSKIEGO, JÓZEFA ZBIROGA, ZYGMUNTA NOWICKIEGO - a nawet epizody IRENY BURAWSKIEJ czy LEOKADII PILARSKIEJ - bardzo staranne, czyste i wypracowane.

Błagam natomiast reżysera by zechciał ponownie przyjrzeć się temu, co robi MAREK SOBCZYK jako Putnam - przesadny w charakteryzacji, sposobie mówienia, geście, nawet niby to starczym nachylaniu ciała, gra a gra, "rozwala" cały akt pierwszy swoją groteskową - a może nawet już farsową przesadą. Podobnie scena zbiorowa z opętanymi dziewczynami budziła fałszywy śmiech na widowni - istotnie była, w naszym współczesnym odczuciu, fałszywa, może należałoby ją stonować, zamarkować niemal?

Ale to są drobne zastrzeżenia, bardzo drobne i zgłaszam je po to tylko aby nie przechwalić, a przechwalając nie zapeszyć. I JERZY WALCZAK i Teatr im. Jaracza mogą z czystym sumieniem wpisać bowiem spektakl "Czarownic z Salem" na listę swoich bezspornych osiągnięć; podobnie zresztą jak HENRI POULAIN - zadziwiająco ostatnio płodny, a jednak wciąż jeszcze wolny od jakiejkolwiek maniery autor scenografii.

(data dzienna publikacji recenzji nieustalona)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji