"Czajka" Czechowa
Dyskusje na temat: jak grać Czechowa, trwają już wiele lat i ożywają z nową siłą przy każdej inscenizacji "Czajki", "Wujaszka Wani", "Trzech sióstr" czy "Wiśniowego sadu". Wypracowany w niemałym trudzie przez moskiewski Teatr Artystyczny i traktowany później jako wzorzec styl melancholijnego dramatu, rozgrywanego w subtelnych półtonach, w mgiełce zadumy i w nastrojowych milczeniach, nie przestanie chyba nigdy wzruszać tych najwdzięczniejszych widzów, którzy teatr przyjmują emocjonalnie. Ale równocześnie, jak dotąd tak i nadal, będzie on miał pewnie zawsze licznych przeciwników, utrzymujących, że konwencja jest przestarzała i, co gorsza, nietrafna od samego początku, wydobywa ona bowiem ze sztuk Czechowa tylko jedną tonację, zubożając inne rejestry kompozycji artystycznej. Stanowisko krytyków wzmacnia opinia samego Czechowa, niezbyt pono zachwyconego Mchatowską interpretacją jego sztuk.
Jakiekolwiek byłyby racje obydwu stron - pierwsza wspiera się przede wszystkim na zdobytym doświadczeniu i sprawdzonych po wielokroć środkach wyrazu, druga zaś na potrzebach i ambicjach nowoczesnego teatru, rozwijającego własną estetykę - nie wydaje się, by któremuś z adwersarzy można było wróżyć trwalsze zwycięstwo. Ostateczne słowo w teatrze będą przecież mieli zawsze aktorzy, najwierniejsi sojusznicy Czechowa i między nim a publicznością najbardziej wymowni pośrednicy. Więc nie od rzeczy może byłaby tu rozsądna rada Trigorina z "Czajki": "Po co się kłócić? Starczy miejsca dla wszystkich."
Jesienią 1895 roku donosił Czechow Suworinowi: "Piszę sztukę (...) To komedia, trzy role kobiece, sześć męskich, cztery akty, pejzaż (widok na jezioro); mnóstwo rozmów o literaturze, mało akcji, miłości na pudy." Oto najbardziej lakoniczna, lecz i zarazem najbardziej rzeczowa charakterystyka "Czajki". Tyle autor o swoim utworze, resztę dopowiadają stworzone przez niego postacie. A propos tytułowej bohaterki: w tomie wspomnień o Czechowie znajduje się anegdota, rzucająca pewne światło na rodowód Niny, a zwłaszcza na źródła jej egzaltacji. W okresach, kiedy Czechow przebywał w Jałcie, nachodziło go mnóstwo nieznajomych ludzi, pragnących poznać ulubionego pisarza. Zjawiła się kiedyś młoda, ogromnie zażenowana pani. "Wstydzi się, nie może mówić ze wzruszenia, patrzy spode łba - opowiadał Czechow. - Przyjmuję ją, proszę, żeby usiadła, pytam: Czym mogę służyć? Siadła i przezwyciężywszy zdenerwowanie, mówi: Przepraszam...niech mi pan wybaczy!... Chciałabym... popatrzeć na pana. Ja nigdy nie widziałam pisarza!"
A zatem - komedia. To określenie, które w odniesieniu do "Czajki" wydawało się współczesnym Czechowowi jakimś dziwnym nieporozumieniem, nigdy właściwie nie oznaczało tylko wesołej zabawy teatralnej. Nie są taką zabawą arcydzieła Moliera, komizm i smutek pospołu towarzyszą losom bohaterów "Głupiego Jakuba", "Przepióreczki", "Adwokata i róż", a w dzisiejszej literaturze dramaturgicznej gatunek komediowy wywłaszczył już niemal całkowicie tragedię i dramat ze wszystkich obszarów ich tradycyjnego władania. W tej atmosferze komediowa interpretacja "Czajki" trafia na grunt dobrze przygotowany.
W Teatrze Narodowym oglądamy "Czajkę" w barwach komediowych, nie wesołych oczywiście, ale wywołujących uśmiech, nawet śmiech, nie tylko w partiach Piotra Sorina (zachwycający ciepłym komizmem Kazimierz Opaliński). Trudno doprawdy zorientować się, ile na tym tonie spektaklu zaważyła myśl inscenizacyjna reżysera Tadeusza Minca, a ile fascynująca osobowość Ireny Eichlerówny. Znakomita artystka podejmuje pełne ryzyko odarcia swej bohaterki ze wszystkich mistyfikowanych uroków i ujawnienia, co w niej jest fałszem, co aktorskim udawaniem, a co prawdą, skrywaną nawet przed samą sobą. Jej Arkadina jest bardzo śmieszina i bardzo smutna zarazem, brawurowo pewna siebie i jakby spłoszona, triumfująca i świadoma nieuniknionej klęski. Na wygranie takiej skali sprzecznych uczuć stać tylko wielkie aktorstwo Eichlerówny.
W kręgu jej promieniowania nie ostają się żadne fałszywe blaski. Neurasteniczny, skrzywiony psychicznie Trieplew (gra go bardzo interesująco Zdzisław Wardejn) przestaje budzić współczucie; jego odejście jest tylko wycofaniem się z partii niepotrzebnej, kłopotliwej figury. Ceniony pisarz Trigorin (Andrzej Szczepkowski) zachowuje aureolę niezwykłego człowieka jedynie w oczach zakochanej Niny; sam siebie traktuje z pobłażliwą ironią. Łagodne i trochę śmieszne są niepowodzenia życiowe Maszy (Emilia Krakowska), Pauliny (Irena Krasnowiecka), Siemiona Miedwiedienki (Janusz Bukowski). Naprawdę smutny jest tylko los Niny (ładny debiut Anity Dymszówny), ale to już historia oddzielna i przez dobrego Czechowa opowiedziana z wielką delikatnością uczuć. Rolę doktora Dorna, jedynego w tym towarzystwie sybaryty, zadowolonego z życia, gra Jerzy Kaliszewski, Szamrajewa - Kazimierz Wichniarz.
Świetną scenografię zaprojektował Marian Kołodziej, nowy przekład "Czajki" wyszedł spod pióra Natalii Gałczyńskiej.
Spektakl jest ciekawy, czysty, konsekwentny i godzien obejrzenia z bardzo wielu względów.