Artykuły

Ciepłe wspomnienia w życiowym garnuszku

- Opowiadałem przez tydzień swoje wspomnienia. Czasem podawałem jakiś przepis, mówiłem o różnych daniach, o tym, co mi smakowało, a wydawnictwo dobierało przepisy. Oczywiście, ja je akceptowałem lub nie, o tyle jestem współtwórcą wątku kulinarnego książki. A twórcą autentycznym wątku pozakulinarnego, czyli wszystkich moich wspomnień, idących od dzieciństwa poprzez kulinaria. Tak powstało coś, z czego jestem dosyć zadowolony, bo niektóre fragmenty są bardzo ciepłe, czasem wzruszające - mówi Andrzej Grabowski o książce "Na garnuszku życia".

Wielu ludziom kojarzy się Pan z Ferdynandem Kiepskim ze "Świata według Kiepskich". Którą swoją rolę Pan lubi najbardziej?

Lubię Gebelsa z "Pitbulla", ponieważ jest odbiciem od Ferdka. To była pierwsza rola, którą dostałem po Ferdku, w której mogłem, nawet musiałem, pokazać coś innego. Dzięki Ferdkowi stworzyłem taką postać Gebelsa, jaką stworzyłem, krańcowo różną. Jednak film ma słabą oglądalność, wobec tego nie będzie kręcony dalej.

Ma Pan dosyć Ferdka?

Miałem dosyć, już się awanturowałem, już nie chciałem grać. Ale teraz mi przeszło. Odbiór tego serialu zmienił się diametralnie. Już nie mówią o nas: banda idiotów, tylko widzą to, co chcemy pokazać. Oczywiście to nie jest takie proste - nakręcić sitcom, w którym każdy odcinek jest oddzielną minifabułą. To nie jest serial, w którym się pieprzy głupoty. Sam grałem w "Złotopolskich", to wiem, kończyło się śniadanie, zaczynał się podwieczorek. I się mówiło o tym, że koń zachorował albo coś takiego. A "Świat według Kiepskich" to jest pomysł na odcinek i rozwinięcie pomysłu. To się udaje albo nie. Gramy już dziesięć lat.

Wspominał Pan, że kręcił w Łodzi zdjęcia do filmu. Zdradzi Pan więcej?

Dwa dni temu do mnie zadzwonili, żebym zastąpił kolegę, który bardzo ciężko zachorował. Ma alzheimera. Miał problemy z opanowaniem krótkiego tekstu. To rola epizodyczna. Trudna do nauczenia się, bardzo logiczna, nie można w niej niczego zmieniać, śmieszna, fajna. Film nosi tytuł "Nie ten człowiek".

Książka będzie promowana w Klubie Smakosza. Co dla Pana znaczy być smakoszem?

Trudne będzie dla mnie to spotkanie, bo ja napisałem w tej książce wszystko oprócz przepisów. Owszem, bardzo lubię gotować i gotuję, naprawdę. W książce jest jednak taki natłok przepisów, że ja bym tego nie wymyślił.

W takim razie jak powstała książka?

Opowiadałem przez tydzień swoje wspomnienia. Czasem podawałem jakiś przepis, mówiłem o różnych daniach, o tym, co jadłem we Włoszech, co mi smakowało, a wydawnictwo dobierało przepisy. Oczywiście, ja je akceptowałem lub nie, o tyle jestem współtwórcą wątku kulinarnego książki. A twórcą autentycznym wątku pozakulinarnego, czyli wszystkich moich wspomnień, idących od dzieciństwa poprzez kulinaria. Tak powstało coś, z czego jestem dosyć zadowolony, bo niektóre fragmenty są bardzo ciepłe, czasem wzruszające.

To prawda, zwłaszcza te dotyczące rodzinnej Alwernii.

Ostatnio zorganizowali w Alwernii spotkanie ze mną. Strażnica OSP była pełna. Przyszli synowie i córki ludzi, których opisuję. Byli wzruszeni, że pamiętam rzeczy, które oni także pamiętają, i umieściłem je w książce. Opisuję, jak Władek zmieniał pompę w studni głębinowej. Jego córka Baśka, z którą chodziłem do szkoły, popłakała się, że jej ojca umieściłem w książce. Dla nich to jest coś większego niż dla mnie. Nagle stali się bohaterami książki.

Jeżeli Pan gotuje, to co jest Pana popisową potrawą i czy ten przepis tam znajdziemy?

Tak. Lubię robić potrawy, które wymagają czasu. Czasem przyjeżdżam do domu późno w nocy po pracy i robię pasztet. O szóstej czy siódmej rano pasztet jest gotowy. Bardzo lubię robić bigos, ale taki, jaki się robiło dawno temu. Gotowało się jedną kapustę, drugą, grzyby, jabłka, seler, marchewka tarta, cała fura różnego rodzaju mięs, to się przez tydzien gotowało i powstawał bigos koloru czekolady.

A zdjęcia w książce są robione w Pana domowej kuchni czy w studiu, udającym Pana kuchnię?

Te, na których jestem, robione były w mojej kuchni. Kiedyś przyszli do mnie i powiedzieli, że będą robić zdjęcia. Skoro zgodziłem się na książkę i książka była już napisana, to trzeba było dorobić zdjęcia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji