Artykuły

Bierz forsę i w nogi

"Łup" w reż. Iwo Vedrala w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Mirosław Baran w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

"Łup" Joe Ortona - najnowsza premiera Teatru Wybrzeże - to przeciętna komedyjka, którą zapomina się natychmiast po wyjściu z teatru. Mogło to być przedstawienie zdecydowanie lepsze, gdyby reżyser, Iwo Vedral, wykorzystał wszystkie możliwości tkwiące w tekście angielskiego dramaturga.

Akcja sztuki toczy się jednego popołudnia w domu pana McLeavy'ego. Tego dnia chowa on swoją zmarłą żonę. Nad trumną z jej ciałem spotyka się gospodarz (Krzysztof Gordon), jego syn Hal (Maciej Konopiński), ponętna pielęgniarka Fay (która okazuje się seryjną morderczynią i łowczynią posagów - w tej roli Anna Kociarz), pracownik domu pogrzebowego Dennis (Grzegorz Falkowski) oraz inspektor Scotland Yardu Truscott (Mirosław Baka). Okazuje się, że dzień wcześniej Hal i jego przyjaciel (kochanek?) Dennis okradli bank. Decydują się pieniądze schować przed podejrzliwym inspektorem w trumnie. A ponieważ i banknoty, i ciało w niej się nie mieszczą, zwłoki matki trafiają do szafy...

"Łup" Joe Ortona jest tekstem szalenie przewrotnym. To farsa, czyli rodzaj teatru uwielbiany przez mieszczańską publiczność. Jednocześnie autor bezceremonialnie i bezwzględnie nabija się z pielęgnowanych przez mieszczaństwo wartości: religii katolickiej, instytucji małżeństwa, zalet systemu demokratycznego, uczciwej policji (- W każdym innym ustroju politycznym tak bym cię załatwił, że byś leżał na podłodze i beczał - mówi Truscott. - Leżę na podłodze i beczę - odpowiada pobity przez niego przed chwilą Hal). "Łup" w pewnym sensie jest przeciwieństwem bajki: morderstwo, kradzież i rozwiązłość seksualna zostają w tej sztuce nagrodzone, niezasłużona kara dosięga nudnego do bólu i uczciwego obywatela - McLeavy'ego. Te radośnie anarchistyczne fragmenty mogłyby stanowić siłę przedstawienia w reżyserii Iwo Vedrala. Mogłyby - gdyby nie to, że w spektaklu kwestie te nikną całkowicie. I nie zmienia tego jedyny mocny akcent spektaklu: scena, w której Fay zakleja - za pomocą szerokiej taśmy klejącej - dziurę w trumnie zdjęciem Jana Pawła II.

Reżyser przedstawienia robi wszystko, aby z jego "Łupu" nie wyszła typowa farsa. Aktorzy też chyba nie do końca wiedzą, co - jeżeli nie farsę - mają grać. Zupełnie niezrozumiały jest zastosowany przez Vedrala autotematyczny chwyt - dekoracja nie jest "domknięta" trzecią ścianą, w tyle sceny widzimy aktorów czekających na swoje wejście czy zmieniających kostium. Jedyny efekt tego zabiegu to żart Truscotta (- Niech to wszystko zostanie w tych czterech... Trzech? Dwóch ścianach - mówi, rozglądając się dookoła zdezorientowany).

Nowe przedstawienie Wybrzeża to przeciętna komedyjka, którą w miarę bezboleśnie się ogląda i zapomina zaraz po wyjściu z teatru. A wydaje się, że z tekstu Ortona mógł powstać spektakl dużo lepszy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji