Artykuły

Ignacy, miałeś żyć sto lat

W wieku niespełna 69 lat w nocy z 6 na 7 lutego zmarł IGNACY LEWANDOWSKI, aktor, który wydawał się być postacią zrośniętą z kaliskim teatrem od zawsze i na zawsze...

Dokładnie cztery lata temu, także o tej nie najpiękniejszej porze roku, Ignacy Lewandowski obchodził jubileusz 40-lecia pracy artystycznej, co Teatr Bogusławskiego uczcił premierą sztuki "Teatralia" - z jubilatem w roli głównej. Po spektaklu aktorzy i widzowie odśpiewali popularnemu artyście tradycyjne "Sto lat..."

A bohater wieczoru skwitował to z godnością i właściwym mu poczuciem humoru: - Zgadzam się żyć sto lat, ale pod warunkiem, że będą podwyżki! Niestety nie dotrzymał słowa.

Ignacy Lewandowski zmarł w nocy z 6 na 7 lutego w wieku niespełna 69 lat. Mimo, że był już mocno schorowany, do ostatnich dni życia występował na scenie. Przygotowywał się też do kolejnej premiery "Ludzie i aniołowie". A poza tym prowadził bogate życie towarzyskie, przesiadując z reguły w teatralnym bufecie. Zawsze pełen energii i humoru, opowiadał swoje nieśmiertelne anegdoty, które niezmiennie bawiły kolejne pokolenia miłośników sceny nad Prosną. Wydawał się być postacią, zrośniętą z kaliskim teatrem od zawsze i na zawsze. Ale tak naprawdę jego koleje życia były nieco inne, burzliwsze i bogatsze.

Urodzony w 1940 r. w Kaliszu, uczył się w szacownym Liceum Asnyka. Od najmłodszych lat ciągnęło go jednak do barwnego świata artystów. Szukał pracy w różnych domach kultury i innych tego typu placówkach. Na dłużej związał się z popularną "Estradą", z którą włóczył się po całej Polsce. Zdaje się, że z tego okresu wyniósł niezłą znajomość życiowych realiów i ludzkich charakterów, a także pewien dystans do rzeczywistości, co potem zaprocentowało i w teatrze i w filmie.

Do kaliskiego teatru trafił w latach 80-tych za dyrekcji Macieja Grzybowskiego. Najpierw pracował jako organizator widowni, potem dostał szansę sprawdzenia się na scenie. Z czasem zdał w trybie eksternistycznym egzaminy aktorskie i pozostał już na stałe w kaliskim zespole. Szybko też zyskał sobie popularność wśród publiczności. Grał sporo, ale z reguły w niewielkich epizodach, które recenzenci zgodnie chwalili. Innego zdania był sam Ignacy, który ciągle czekał na swą "wielką" rolę. W końcu po latach ją otrzymał we wspomnianych już "Teatraliach". Rola starego rekwizytora, który zna teatr od podszewki i lubi o nim opowiadać, wydawała się wręcz stworzona dla niego. Ale Ignacy i tak narzekał: -Przecież mógłbym zagrać Króla Leara...

Ignacy Lewandowski nie zagrał nigdy Hamleta, Kordiana ani Króla Leara. Ale za to stworzył wiele innych kreacji, charakterystycznych i wyrazistych, z tendencją do lekkiego przerysowania. Doliczono się ich na kaliskiej scenie blisko pół setki.

Znakomicie sprawdzał się w repertuarze farsowym, który ostatnio wrócił do łask, a także w kabaretowej stylistyce "Wirokiro off Theater". Ale potrafił też wpisać się w konwencję historyczną (Wojski w "Panu Tadeuszu"), współczesny moralitet (Pan Couchet w "Życiu Józefa") czy też w bardziej złożony kod nowoczesnego teatru ("Kaligula", "Ptaki", "Jak wam się podoba"). Ostatnią rolę, jaką przygotował w Kaliszu, był nauczyciel łaciny w "Ferdydurke" - jedna z postaci z gombrowiczowskiej galerii groteskowych pedagogów, może nawet najbardziej ludzka.

Teatrowi kaliskiemu pozostał wierny aż do końca. A jeśli już go zdradzał, to tylko dla filmów i seriali telewizyjnych, gdzie - zgodnie z przypisanym mu losem - grywał gównie epizody. I dzięki nim będzie raz po raz powracał do nas z ekranu.

Ignacy, przecież miałeś żyć to lat... W tej roli nikt Cię nie zastąpi.

Uroczystości pogrzebowe rozpoczną się dziś (piątek 13 lutego) o godz. 12.15 w Kościele św. Mikołaja, a zakończą na Cmentarzu Tynieckim.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji