Artykuły

Teatralna ofensywa na Londyn

Czarnoskóra Brytyjka, pochodzący z Trójmiasta Janusz Drewa i wrocławski mim - to trzon obsady londyńskiej inscenizacji "Matki" Witkacego. Spektakl wyreżyserowała gdynianka Malwina Sworczuk. Pomimo kryzysu i trudności z pozyskaniem funduszy dąży do realizacji nowych projektów. Właśnie dostała rolę w przedstawieniu "Mondo" - pisze Piotr Sobierski w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Witkiewiczowski dramat na londyńskiej scenie?

- W zeszłym roku poznałam Polkę, z którą rozpoczęłyśmy pracę nad spektaklem. Nasza produkcja to angielska premiera tej sztuki. We współtworzenie zaangażowało się paru rodaków, a obsadę wybraliśmy międzynarodową. Leona grał aktor z gdańskiego Wybrzeżaka, Jakub Drewa, a Matkę czarna Brytyjka Diana Walker. Występował też polski mim z Wrocławia Damian Dudkiewicz. Z tej współpracy powstał Te Art Project, grupa promująca polską i europejską kulturę w Anglii.

Teatr w Anglii rządzi się zupełnie innymi prawami niż w Polsce. Wystawić spektakl to nie lada wyczyn.

- Nie ma tu państwowych instytucji i etatów dla aktorów. Do każdym razem organizowany jest casting. W Anglii doświadczenie ceni się wyżej niż wykształcenie, a wolny rynek dokonuje naturalnej selekcji talentów.

Droga zaczyna się od Fringe Theatre, teatru niekomercyjnego. W Londynie jest około 200 takich placówek. Aktorzy w większości grają bez zapłaty, za teatr trzeba jednak zapłacić, średnio 1000 funtów na tydzień. Do tego dochodzi opłata m. in. za kostiumy, scenografię czy reklamę. Pieniądze wykładają twórcy spektaklu lub pochodzą one od sponsorów. Najważniejsze by ściągnąć do teatru recenzentów. Ci jednak przychodzą na sztuki, które "idą" minimum 3 tygodnie.

Tobie udało się przyciągnąć uwagę mediów?

- Recenzje nie były zachwycające, ale też angielscy recenzenci przyszli na próbę generalną. Ważniejsze jednak, że w ogóle się pojawiły, bo nie wszystkim produkcjom udaje się tego doczekać. O nas napisał m. in. Times Out, a to jednej z najważniejszych portali.

Co dalej z przedstawieniem?

- "Matkę" skończyliśmy grać 31 stycznia. Ostatni tydzień cieszył się ogromnym zainteresowaniem. Bardzo entuzjastycznie zareagował Kevin Anthony Hayes, organizator festiwalu witkiewiczowskiego w Londynie. Agata, drugi reżyser i producent rozmawia z nim by być może wystawić tam "Matkę".

Swoją teatralną przygodę rozpoczęłaś w Studium Wokalno Aktorskim przy Teatrze Muzycznym w Gdyni. Jednak nie aktorstwo stało się Twoją pasją?

- Pomysł na karierę pojawił się już w czasie pierwszego roku psychologii na Uniwersytecie Gdańskim. Wówczas dostałam się do Studium. Aktorstwo i psychologia wydawała się dobrą mieszanką dla przyszłego reżysera.

Jak wyglądały twoje początki pracy w Londynie?

- Wydawało mi się, że tylko film jest formą w jakiej mogę się wypowiedzieć. Zrobiłam parę kursów i krótkich dokumentów, wzięłam udział w niezależnych produkcjach na różnych stanowiskach, wreszcie zdobyłam pierwszą pracę w branży w Londynie.

Skąd więc decyzja o powrocie do teatru?

- Zatęskniłam do teatru. Zamieściłam ogłoszenie na branżowym portalu i zostałam zaproszona do wyreżyserowania charytatywnego spektaklu "Rain in Spain" dla Tarantara Tribe - amatorskiej grupy aktorskiej. Była to czarna komedia o dwóch brytyjskich piłkarzach, którzy ze swoimi żonami przybywają do hiszpańskiego hotelu. Spotykają tam m. in. Amerykanów i włoską "apetyczną" reżyserka filmową. Miasto nawiedza huragan, goście są zmuszeni pozostać pod jednym dachem. Przedstawienie wystawione w październiku 2007 okazało się dużym sukcesem.

"Matka" to jedyny projekt, nad którym ostatnio pracowałaś?

- Przez ponad pół roku współpracowałam z bułgarskim pisarzem. Niestety w grudniu projekt upadł, gdyż pisarz nie był w stanie ulepszyć scenariusza. Jego nazwiska nie podam, bo nie zasługuje na żadną formę reklamy... Wyniosłam jednak z tego wartościowe doświadczenie zawodowe.

Jak radzisz sobie w Londynie? Odczuwasz skutki obecnego kryzysu?

- By opłacić rachunki obecnie pracuję w pubie. Artyści obawiają się zmniejszenia dofinansowania przez instytucje i prywatnych sponsorów. W grudniu rozmawiałam z reżyserem filmu długometrażowego, Darren Power'em przy którym miałam pracować. Początek zdjęć w lutym, ale jak na razie reżyser się nie odzywa, wciąż szuka pieniędzy. Podejrzewam, że większość projektów w najbliższym roku zostanie zawieszona lub opóźniona. Niebawem chcę ubiegać się o finanse na kolejne projekty i wtedy mogę odczuć kryzys. Z drugiej strony łudzę się, że może, wbrew wszystkiemu to właśnie na rozrywkę i sztukę będą przeznaczane pieniądze, bo ludzie będą potrzebowali oddechu, oderwanie się od rzeczywistości.

Twoje plany na najbliższe miesiące?

- Pracuje nad scenariuszami do kilku krótkich filmów. Spotykam się z pisarzem, z którym chcemy napisać nową sztukę. Przygotowuję się też do poprowadzenia warsztatów teatralnych dla dzieci. Dostałam się właśnie do spektaklu "Mondo". Projekt jest ambitny, wymaga od aktorów tańca, śpiewu, gry na bębnach. Chciałabym, żeby udało nam się zrobić więcej projektów w ramach Te Art. Zależy mi by przełamać stereotyp mówiącego słabo po angielsku Polaka, podejmującego prace tylko jako robotnik a Polki jako kelnerki lub sprzątaczki.

Malwina Sworczuk [na zdjęciu] - lat 29, w 2003 r. ukończyła Studium Wokalno - Aktorskie przy Teatrze Muzycznym w Gdyni. Na deskach tego teatru wystąpiła w "Hair", "Scrooge", "Evita", "Sen Nocy Letniej" i "Kolacja dla Głupca".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji