Artykuły

Lubię wolność w teatrze

- Lubię eksperyment teatru formalnego, ale tylko od czasu do czasu. Potrzebuję wolności i kontaktu z reżyserem opartego na porozumieniu, na wzajemnym dawaniu - mówi DOMINIKA KLUŹNIAK, aktorka Teatru Dramatycznego w Warszawie.

ALEKSANDRA REMBOWSKA Czy można mieć w pewnym momencie dość grania dziewczątek, hajduczków, podlotków, kobiet dzieckiem podszytych?

DOMINIKA KLUŹNIAK Oczywiście, można. Wśród moich ról "dziecięcych" tylko Pippi stanowi wyjątek. Poza tym od pewnego czasu zadaję pytanie reżyserom, którzy przychodzą do mnie z propozycją, czy postać, którą mam zagrać, to kobieta czy dziewczynka. I kiedy słyszę to drugie - odmawiam. Po skończeniu szkoły rzeczywiście grałam osóbki młode, naiwne, rozkoszne. Naturalnie, gdy świeżo upieczeni absolwenci szkoły teatralnej przychodzą do teatru, to wykorzystuje się ich młodość. Ale w moim przypadku faktycznie podobnych ról było bardzo wiele. Szukam dziś w teatrze postaci, dzięki którym mogłabym się rozwinąć. Wystrzegam się tych, które są powtórzeniem wcześniejszych doświadczeń. Zaraz po Pippi miałam szansę zagrania lesbijki w "Lulu" Agnieszki Glińskiej. To była inna historia, zupełnie inny świat. Dzięki takim doświadczeniom nie czuję się zaszufladkowana.

REMBOWSKA W dyplomie szkolnym, również reżyserowanym przez Agnieszkę Glińską, grałaś Raniewską. Glińska obsadzając Cię wbrew warunkom, chciała najpewniej przełamać pewien sposób myślenia o Tobie. Jak dziś oceniasz tamto wyzwanie?

KLUŹNIAK To była moja najbardziej nieudana rola. Od początku wiedziałam, że nie wykonam tego zadania w stu procentach. Dwudziestoletnia dziewczyna nie może zagrać pięćdziesięcioletniej kobiety po przejściach, która straciła dziecko. A jednak wsiąkłam w tę rolę jak w mało którą. Od rana do wieczora myślałam tylko o niej: jak się Raniewska zachowuje, jak reaguje, co robi, co czuje. Nigdy później mój scenariusz nie był tak zapisany notatkami. Dziś wiem, że ta rola wypadła trochę śmiesznie. Być może trzeba ją było pociągnąć bardziej w stronę charakterystyczności niż w realność. Jedno jest pewne - Glińska od początku naszej współpracy nigdy nie daje mi zadań, które się

powtarzają.

REMBOWSKA Zagrałaś u niej Uczennicę w "Bambigni di Praga", Ćmę w "Straconych zachodach miłości", w końcu "Pippi". Granie na kontrze może tylko pozornie wydaje się interesujące?

KLUŹNIAK Z Pippi nigdy bym nie zrezygnowała. Nieoczywiste role są przede wszystkim ciekawe dla aktora, który próbuje, szuka, grzebie w swoim wnętrzu, ale niekoniecznie są ciekawe dla widza. Może on przecież widzieć co innego, niż odczuwa aktor. Bardzo młody artysta może mieć dojrzałe wnętrze, ale wygląd podlotka i wtedy widz nie uwierzy do końca w to, co aktor robi na scenie. A ten z kolei może być przekonany, że wykonał zadanie idealnie. Gdyby teraz ktoś zaproponował mi rolę Raniewskiej, odmówiłabym. Bałabym się śmieszności. Wiadomo zresztą, że w szkole gra się role, do których później się nie wraca przez dwadzieścia, trzydzieści lat. To taka okazja, szansa dla młodego aktora, by spróbował czegoś innego, nieoczywistego, bez specjalnego ryzyka.

REMBOWSKA Przymierzając się do Pippi, nie obawiałaś się porównań z niezwykle sugestywną, filmową rolą sprzed lat, która funkcjonuje w powszechnej świadomości?

KLUŹNIAK Wcale tak dobrze wcześniej nie znałam się z Pippi. Nie pamiętałam książki, widziałam może jeden odcinek serialu telewizyjnego, który w ogóle nie zapadł mi w pamięć - to wszystko. Kiedy zaczynaliśmy pracę nad przedstawieniem, nie czułam strachu przed przełamywaniem zakodowanych wyobrażeń o idealnym wykonaniu tej roli. Nie obejrzałam filmu, przeglądałam tylko zdjęcia w Internecie, czytałam kolejne części książki. Bałam się sugestii, powtórzeń. Starałam się jedynie zapamiętać niewinne oczy, czyste spojrzenie filmowej bohaterki. Nie chodziło mi o to, by stworzyć po prostu postać małej, zbuntowanej, szwedzkiej dziewczynki, chciałam raczej odpowiedzieć na pytanie, co powoduje, że funkcjonuje ona tak, a nie inaczej w świecie?

REMBOWSKA Co chciałaś w sposób szczególny podkreślić w tej postaci? Czym ona do Ciebie przemawiała?

KLUŹNIAK Dopiero po urodzeniu dziecka uświadomiłam sobie, jak dzieci są szczere i uczciwe, jak się nie boją nazywać przy dorosłych pewnych rzeczy po imieniu, jakie są wobec nich prostolinijne. Pippi ma niezwykłą intuicję. Dziecko, które wychowuje się samo, a jednak nie popełnia błędów dzięki owemu dziecięcemu wyczuciu, potrafi znaleźć rozwiązania, które pomagają jej przetrwać. Kiedy czasem widzi, że świat myśli inaczej niż ona, szuka kompromisu. Żyje w tym świecie po swojemu, a ci, co znajdują się wokół niej, także muszą, czy tego chcą czy nie, pójść na ustępstwa, uznając jej inność, ucząc się tolerancji. Najważniejsze było, by nie zrobić z Pippi nadinteligentnego dziecka, ale by pokazać jej wrażliwość i ową intuicję, a jednocześnie fakt, że ona lubi świat. Kiedy pracowałam nad nią, sama, prywatnie, zmieniałam swój stosunek do świata. Nie tylko zaczęłam się trochę ubierać jak ona. To mi się zresztą często zdarza, gdy pracuję nad jakąś postacią, wnikam w nią, a ona we mnie tak dalece, że przejmuję niektóre jej nawyki. Choć oczywiście nadal pozostaję sobą. Jestem aktorką intuicyjną. Nie analizuję, nie zakładam, nie teoretyzuję za wiele. Na przykład wada wymowy u Pippi przyszła sama, jakby bez mojego udziału - ktoś nagle zwrócił mi na to uwagę. Ale jednocześnie dobrze wiem, co się ze mną samą dzieje. Potrafię, będąc na scenie, mimo chwili szaleństwa, spojrzeć na siebie z boku. Staram się zachować samoświadomość. Przy pracy nad rolą Pippi okazało się, że przestałam się bać rzeczy, które mnie w życiu do tej pory przerażały. Pytałam samą siebie, jak zachowałaby się Pippi w różnych sytuacjach, na przykład podczas castingu. Wtedy wiele rzeczy, których się wcześniej obawiałam, wydało mi się śmiesznych, nie wartych nerwów. Podskakiwałam sobie na jednej nodze, myśląc, że wszystko mi wolno. Przesunęły się granice strachu, okazało się, że to, czego się na co dzień obawiamy, wcale nie musi być wrogie i obce, że można oswoić ludzi prostą mądrością, i w ten sposób lepiej zrozumieć ich wady i zalety. Z drugiej strony poczułam też wolność na scenie. Oczywiście improwizacja, inwencja aktorska w poszczególnych scenach jest możliwa tylko w pewnych granicach. Sprawia ona, że przedstawienie zmienia się, jest żywe, zaskakuje i nas, i widzów. Różne, całkiem niewielkie wahania w działaniach aktorskich, kwestiach i zachowaniach, oczywiście w ramach dobrego smaku, zależą od tego, co unosi się w powietrzu, jak my, aktorzy i widzowie się czujemy. Tylko dlatego, że spektakl

jest tak dobrze skomponowany i zmontowany przez Agnieszkę Glińską, możliwe są owe przesunięcia i nieznaczne zmiany. Ten spektakl jest odważny, choć nie w sensie, w jakim się zwykło teraz o odwadze mówić - ostrych słów, nagości, problematyki. On jest odważny w znaczeniu wolności aktorskiej, otwarcia, ale i odpowiedzialności wobec dorosłych i dzieci.

REMBOWSKA Jak wyglądała praca nad Pippi?

KLUŹNIAK Mieliśmy bardzo dużo czasu na próby stolikowe. Bez pośpiechu i nerwów. Weszliśmy na scenę wtedy, gdy nogi same nam już chodziły, gdy dobrze znaliśmy już charakter postaci. Wiedzieliśmy, że sceny mogą mieć już konkretny kształt, że nie trzeba ich budować od początku. To wielki luksus w pracy. Każdy z nas miał sporo pomysłów.

REMBOWSKA Rola Pippi jest wyjątkowa, jeśli ją porównać z tym, co robiłaś dotychczas?

KLUŹNIAK Praca nad Pippi to był zarówno dla mnie, jak i dla Agnieszki Glińskiej czas wielu niezwykłych pomysłów i wyjątkowo dobrej energii od pierwszej próby. Nie czułam zmęczenia psychicznego ani fizycznego, mimo że w tym przedstawieniu biorę udział we wszystkich scenach. Czułam, że robię coś dobrego - nie tylko w sensie dobrego teatru, ale w znaczeniu owej dobrej energii, pozytywnego myślenia o świecie. To mi dodawało sił, inspirowało mnie. Dziś widzę reakcję zwrotną u widza, który siedzi z uśmiechem na twarzy i rozmarzonym spojrzeniem. Myślę, że ludzie, którzy siedzą na widowni - nie chcę, żeby to zabrzmiało nieskromnie - czują się po prostu szczęśliwi. Mam dowody na to, że widzowie lubią to przedstawienie, przychodzą na nie po kilka razy.

REMBOWSKA Czujesz, że jakiś kolejny próg na twojej aktorskiej drodze został dzięki tej roli przekroczony, pomimo że znów grasz dziecko?

KLUŹNIAK Pippi to moja pierwsza główna rola od czasu ukończenia szkoły teatralnej. Nie raz zastanawiałam się, czy potrafiłabym pociągnąć cały spektakl, tak by miał on właściwą temperaturę, rytm, układ. Wcześniej grałam sporo ról drugoplanowych i epizodów. Choć były ważne, to nie na nich spoczywał ciężar spektaklu. Teraz, po roli tytułowej, każde nowe zadanie wydaje mi się łatwiejsze - Pippi mnie otworzyła, uwolniła od lęków. Mam teraz, również podczas prób do innych spektakli, większą łatwość proponowania własnych rozwiązań.

REMBOWSKA Czy kiedykolwiek towarzyszyło Ci poczucie niedowartościowania w teatrze?

KLUŹNIAK Nie, bo mimo to, że grałam role drugoplanowe, one zawsze jakoś znajdowały uznanie. Myślę, że ludziom podobały się nawet moje epizody, mówili o nich.

REMBOWSKA W jednym sezonie zagrałaś Pippi, zaraz potem lesbijkę w "Lulu". Jak wygląda przejście od jednej do drugiej, tak różnej roli?

KLUŹNIAK Gdyby "Lulu" przyszła bezpośrednio po Pippi, nie umiałabym przeskoczyć od jednej do drugiej roli tak łatwo. Ale "Lulu" pojawiła się dopiero po trzymiesięcznej przerwie, podczas której nie wchodziłam w ogóle na scenę. Gdyby tak się nie stało, nie czułabym się do końca uczciwie, świeżo, nie byłabym całkiem gotowa do pracy. Musiałam naładować akumulatory, odpocząć, jednocześnie uwolnić się od Pippi. Żeby przystąpić do kolejnej pracy nad rolą i zaangażować się w nią w pełni, trzeba zdążyć odejść od poprzedniej.

REMBOWSKA Czy miałaś jakieś trudności w pracy nad rolą w "Lulu"?

KLUŹNIAK Bałam się trochę grania lesbijki, miałam z tym problem. Agnieszka wytłumaczyła mi jednak, że tak naprawdę nie muszę grać lesbijki, ale kogoś, kto po prostu bardzo kocha drugą kobietę. I nie chodzi tu o sprawę tożsamości, ale o to, jak silne jest to uczucie. A to, że akurat ono trafia na kobietę, jest drugorzędne. Zwyczajnie zdarzył się konkretny przypadek - kobieta pokochała kobietę. Nie musiałam powtarzać stereotypu, oglądać filmów o lesbijkach, podglądać ich zachowań. Owszem, odczuwałam początkowo przeszkody natury czysto fizycznej: próbowałam znaleźć z Patrycją Soliman odpowiednią relację fizyczną. Musiałam się oswoić, nauczyć się krok po kroku kochać drugą kobietę, być blisko niej.

REMBOWSKA Jakim doświadczeniem była dla Ciebie praca z Robertem Wilsonem?

KLUŹNIAK Wilson w pracy z aktorem stosuje, by tak rzec, metodę agresji. Już przy pierwszym kontakcie wprowadza cię w stan złości i zniecierpliwienia - swoją wyrachowaną, celową arogancją, nonszalancją, pozorną obojętnością. Pamiętam casting, jaki urządził w teatrze - bez słowa powitania, bez jednego spojrzenia na aktora, za to ze wzrokiem wbitym w kartkę papieru. Oczywiście, przyjrzał się nam świetnie i zobaczył w nas to, co chciał zobaczyć. Po czym wyszedł, podpierając się laseczką. Okazało się po krótkim czasie, że to jest właśnie jego sposób na pierwszy kontakt z aktorem. Był ponoć zdumiony, że nikt z nas, aktorów którzy przyszli na casting, nie wyszedł z sali obrażony. Podobno jego castingi były często zrywane. Początkowo, przystępując do pracy nad "Kobietą z morza", wszyscy czuliśmy sprzeciw. Nie wiedzieliśmy, po co wykonujemy owe formalne gesty, stroimy krzywe miny. Potem okazało się, że każdy ruch ręki jest idealnie dobrany i wszystko jest na swoim miejscu. Denerwowały nas powtarzanie schematów i niemoc kreowania czegoś nowego, świeżego, złościło nas poczucie, że jesteśmy tylko trybami w machinie teatru. W końcu zrozumieliśmy ten świat - scenografię, światło znajdujące się poza realnością dziewiętnastowiecznego teatru. Sztuczne, kwadratowe gesty, granie wbrew realizmowi, wbrew zwykłym ludzkim zachowaniom stało się prawdziwsze i bardziej wiarygodne niż naturalistyczne odgrywanie emocji. Odrealnienie stało się, paradoksalnie, prawdziwe. Nawet pogodziłam się z tak mocnym makijażem na twarzy. Stał się mój, podobnie jak powtarzane gesty i mimika.

REMBOWSKA Jaki teatr jest Ci bliższy - formalny czy psychologiczny?

KLUŹNIAK Lubię eksperyment teatru formalnego, ale tylko od czasu do czasu. Potrzebuję wolności i kontaktu z reżyserem opartego na porozumieniu, na wzajemnym dawaniu. Po dwóch czy trzech podobnych produkcjach teatralnych o charakterze formalnym poczułabym się po prostu smutna. Być może ktoś mógłby zająć moje miejsce, bo moje wnętrze nie wydaje się reżyserowi wystarczająco interesujące, by z niego czerpać. On wie z góry wszystko lepiej. Nie potrzebuje mnie. To deprymujące uczucie, które znam także z pracy z innymi reżyserami. Przychodzą na pierwszą próbę i mają już w głowie gotowy plan, cały schemat działań. Dlatego tak bardzo cenię współpracę z Glińską, Markiem Fiedorem, czy Andriejem Moguczijem przy "Borysie Godunowie", który prosił nas o czynny udział w wypełnianiu przestrzeni spektaklu, tworzeniu relacji. Lubię wolność w teatrze, która wynika nie z pychy, ale z zaufania, którym darzę reżysera - opiekuna, anioła stróża. Rygor i porządek są potrzebne, ale własny udział i inwencja aktora są równie ważne, a może nawet ważniejsze.

REMBOWSKA Masz w swoich wyobrażeniach role dojrzałych kobiet, które chciałabyś zagrać w przyszłości?

KLUŹNIAK Tak, chciałabym zagrać postać, która denerwuje widza, nie wzbudza sympatii, jest mroczna, zamknięta w sobie, nieoczywista, postawiona przed szansą, albo i nie A teraz mam przerwę do końca sezonu - ze względu na córkę. Wiem, że to jest dobry wybór, który zaowocuje także w przyszłości w mojej pracy zawodowej.

Dominika Kuźniak - absolwentka warszawskiej Akademii Teatralnej; od 2003 roku aktorka Teatru Dramatycznego w Warszawie. Grała w przedstawieniach Agnieszki Glińskiej, Piotra Cieślaka, Marka Fiedora, Grzegorza Jarzyny, Grażyny Kani, Roberta Wilsona.

Aleksandra Rembowska - absolwentka Wydziału Wiedzy o Teatrze PWST w Warszawie, doktorantka Instytutu Sztuki PAN, redaktor naczelna "Le Théâtre en Pologne".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji