Artykuły

Panopticum, osobliwość z Lublina

Z tego co wiem, nigdy się tak długo jak Panopticum żaden młodzieżowy teatr w Polsce nie utrzymał. Bo my już za niepełny rok obchodzimy ćwierćwiecze. Teatr przez cały czas prowadzony jest przez jednego instruktora, zachowuje od początku swoją stylistykę, poetykę i pod tym względem jest też rozpoznawalny - mówi Mieczysław Wojtas w rozmowie z Grzegorzem Józefczukiem z Gazety Wyborczej - Lublin.

Ten teatr zdobył... kilkaset nagród, ostatnio przywiózł cztery najważniejsze z Ogólnopolskiego Forum Teatrów Szkolnych w Poznaniu. Założony przez Mieczysława Wojtasa teatr Panopticum obchodzić będzie niedługo ćwierćwiecze działalności.

Rozmowa z Mieczysławem Wojtasem*

Grzegorz Józefczuk: Kto myśli lekceważąco, że Panopticum jest takim sobie szkolno-młodzieżowym teatrzykiem, powinien wiedzieć na przykład, że to w Panopticum teatrem "zaraził się" Łukasz Witt-Michałowski, reżyser i założyciel Sceny InVitro, którego spektakle stały się wydarzeniem roku ubiegłego i wprowadziły ożywczy impuls w skostniałe środowisko lubelskiego zawodowego teatru off.

Mieczysław Wojtas: - I tego Łukasz nigdy nie ukrywa, a wręcz przeciwnie, bardzo podkreśla, że ten czas w Panopticum był dla niego bardzo ważny, pozwolił mu zobaczyć teatr w pełnym wymiarze, otworzyć się na myślenie teatrem. On czytał wiele dobrej literatury, sięgał do autorów obcych jego rówieśnikom, stąd jakby wyskakiwał wyobraźnią i myśleniem dalej od swoich kolegów, i już wtedy wiedziałem, że zostanie kimś więcej niż aktorem.

Jak wiele jest w kraju takich zespołów jak Panopticum, które tak długo trzymają formę, są wysoko oceniane i do tego generują wokół siebie własne środowisko młodych, ambitnych i poszukujących ludzi?

- Teatry młodzieżowe to są często efemerydy powstające na bardzo krótko; mają sukces, a potem nie wiadomo z jakiego powodu znikają. Ten sukces często wynika z właściwego doboru ludzi, którzy są w stanie coś razem ciekawego zrobić, albo też zależy od instruktora, który potrafi tych młodych ludzi wokół siebie zgromadzić. Z tego co wiem, nigdy się tak długo jak Panopticum żaden młodzieżowy teatr w Polsce nie utrzymał. Bo my już za niepełny rok obchodzimy ćwierćwiecze. Teatr przez cały czas prowadzony jest przez jednego instruktora, zachowuje od początku swoją stylistykę, poetykę i pod tym względem jest też rozpoznawalny.

Jaka to stylistyka, której Panopticum jest tak konsekwentnie wierne?

- To jest czerpanie w dużym stopniu z języka poezji i przekładanie tego języka na znak teatralny. Co nie znaczy, ze nie sięgamy do innej literatury, dramatycznej, że nie piszemy sami scenariuszy, ale główną naszą bazą i drogą jest język poezji.

Tyle lat, to dzięki Tobie, bo zespół się zmienia.

- To już parę pokoleń, które odeszły swoimi drogami. Ale wielu z tych osób związało się na stałe z teatrem. Najbardziej do głowy przychodzi mi wspominany już Łukasz Witt Michałowski, bo wrócił do rodzinnego miasta i tworzy swój własny teatr. Zresztą to jest dla mnie najcenniejsze, że to Panopticum było u czyichś źródeł, kto potem przez szkoły teatralne i reżyserskie wypracował swe własne myślenie o teatrze i ciągle - jak Łukasz - poszukuje, działa w różnych obszarach poznawania teatru. Jest też wielu aktorów, i to w dobrych teatrach. Choćby Monika Obara jest w Teatrze Studio w Warszawie, trzy lata temu otrzymała Feniksa za drugoplanową rolę Klarysy w "Słudze dwóch panów" Goldoniego w reżyserii Rimasa Tuminasa w Teatrze Studio. Jest Anita Sokolowska, znana z seriali telewizyjnych, ale nie tylko, bo przecież grała u Kazimierza Dejmka Ofelię w tym nieskończonym "Hamlecie" W tym roku dostało się z Panopticum do szkół teatralnych pięć osób...

To wydaje się doprawdy niewiarygodne!

- I tu jest pewien problem. Ponieważ w tym roku będąc na festiwalu poznańskim, nie wiem czy to traktować jako zarzut, czy jako pochwalę, jurorzy zapytali nas, czy jesteśmy placówką przygotowującą młodych ludzi do szkół teatralnych? Odpowiedziałem, że nie, że to jest wynik zupełnie naturalny. Bo chyba nie powinniśmy przyjeżdżać na tego typu festiwale, bo jesteśmy zbyt profesjonalni w swoim warsztacie wykonawczym, i że bardziej - to mówił reżyser Piotr Kruszczyński - powinniśmy jeździć na festiwale szkół teatralnych. Ja cieszę się, że ten teatr jest tak oceniany. Bo to wynik solidnej roboty. Jak młodzi ludzie przychodzą, nie puszczam ich od razu na scenę; oni muszą przez rok, przez dwa, solidnie popracować, żeby mogli poznać swoje ciało, żeby mogli właściwie artykułować słowa i zdania, co jest dziś naprawdę ogromnym problemem we współczesnym młodym teatrze. Za to nas wszędzie chwalą, że przywiązujemy taką wagę do kultury języka.

Muszą przejść okres wytrwałej tresury?

- Broń Boże, jest odwrotnie. Wydaje mi się, że oni bardziej niż ja są barometrem współczesności, bardziej wyczuwają to, co się dzieje wokół. Dlatego ja im niczego nie narzucam, oni się tym teatrem bawią, sami sobie tworzą metafory i tym mnie inspirują. Droga do spektaklu wiedzie przez ich wyobraźnię, oni budują etiudy, na bazie których powstają konkretne rozwiązania sceniczne, chociaż przecież i ja tym steruję i niewątpliwie ta moja estetyka, którą noszę w sobie, się w tym odbija. Najczęściej praca nad spektaklem rozpoczyna się od tego, że wspólnie zaczynamy coś czytać. Nigdy nie mam spektaklu z góry narysowanego.

Jakie są granice otwartości Twojego teatru. Bo najwyraźniej nie godzisz się na brutalizm, na wulgaryzm językowy?

- Jestem bardzo otwarty, ale też jestem chyba tradycjonalistą. Akceptuję w teatrze to, co nowe, podziwiam aktorów i tych reżyserów, którzy podejmują dialog z widzem poprzez formę brutalną i przez prowokację, ale sam nie mam odwagi pokonać tej bariery, nie przekraczam pewnych norm przyjętych w teatrze. Brutalizm, prowokowanie jest jakimś sposobem na zagarnięcie widza, ale to zatraca estetykę, do której jestem przywiązany i z której wyrosłem. Wiem, że tę moją postawę obserwują, oceniają młodzi ludzie. Ja nie organizuję im wspólnych wyjść do teatru, ale widzę ich na spektaklach festiwalu Konfrontacje Teatralne czy gdzieś indziej. Uważam to za osiągnięcie, że oni sami szukają w ten sposób uwiarygodnienia tego, co im proponuję, weryfikacji, sprawdzenia, czy ich nie okłamuję.

*Mieczysław Wojtas - założyciel (1985 rok) i szef teatru Panopticum, działającego w Młodzieżowym Domu Kultury "Pod Akacją" przy ul. Grodzkiej 11 w Lublinie; Panopticum zrealizowało 32 spektakle. W lutym tego roku na Ogólnopolskim Forum Teatrów Szkolnych w Poznaniu za spektakl "Ósmy Dzień Stworzenia" teatr otrzymał nagrodę Ministra Edukacji Narodowej - za czytelność przekazu i sprawność warsztatową, oraz nagrodę Przewodniczącego Jury, zaś Mieczysław Wojtas - nagrodę Kuratora Wielkopolskiego. Czwartą nagrodę teatr przywiózł za plakat swego spektaklu (autorstwa Mariusza Stryjeckiego).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji