Artykuły

Napisz mnie tak, żeby nie bolało

"Uwaga! Złe psy" w reż. Michał Siegoczyńskiego wyprodukowany przez Teatr Wytwórnia w Warszawie gościnnie w Lublinie. Pisze Grzegorz Kondrasiuk w Gazecie Wyborczej - Lublin.

Do Lublina na zaproszenie Centrum Kultury przyjechała ze swoim monodramem Małgorzata Rożniatowska. Spektakl "Uwaga! Złe psy", firmowany przez warszawski Teatr Wytwórnia, miał premierę w marcu 2006 roku, i od tamtej pory regularnie zbiera nagrody na najważniejszych polskich festiwalach.

Przedstawienie powstało na podstawie scenariusza Remigiusza Grzeli, za jego reżyserię odpowiadał Michał Siegoczyński - dwóch twórców co najmniej o generację młodszych od aktorki. Rzut oka na dorobek aktorski Małgorzaty Rożniatowskiej ujawnia fakt, że dzięki sukcesowi "Złych psów" artystka ta (w ostatnich latach znanej szerokiej telewizyjnej publiczności głównie z serialu "Złotopolscy") została odzyskana dla teatru.

"Psy" to już bodajże trzeci zaprezentowany w Lublinie monodram Remigiusza Grzeli. Tym razem punktem wyjścia był napisany niegdyś przez autora reportaż o losach Anity Szaniawskiej, obłąkanej malarki, żony Jerzego Szaniawskiego. Reportaż biograficzny został przepisany na monolog, przetwarzając fakty znane z biografii pisarza w zdawałoby się skazanej z góry na porażkę próbie odtworzenia, oprócz faktów historycznych także i faktów psychologicznych. Historia jest tragiczna, gdyż prowadzi ją szaleństwo głównej bohaterki, która wyszła za mąż za znanego i sławnego pisarza, będącego już w zaawansowanym wieku, i więziła swojego chorego męża, dokonując na nim wielu sadystycznych praktyk.

Ale mniejsza już o samą wyjściową historię. Umiejętnie obsadzona Małgorzata Rożniatowska z pomocą reżysera i dramaturga uczyniła ten spektakl czymś więcej niż tylko ilustracją sensacyjnej anegdoty. Jest to przykład, w jaki sposób teatr może wchłonąć i zinterioryzować trudną tematykę, jeszcze raz na nowo opowiedzieć znane fakty, zedrzeć z wielokrotnie powtarzanej plotki, a w końcu literackiej biograficznej anegdoty narzut mitologii. A przez to - zawalczyć o żywego człowieka, z krwi i kości.

Monodram Rożniatowskiej jest poruszający, być może dlatego, że udało się jej uzyskać jakiś bardzo osobny, skupiony ton. Duża w tym zasługa reżysera, który postawił na oszczędną, wręcz ascetyczną formę przedstawienia. Aktora siada na stołem, i tam już pozostaje do końca. Skupiamy się głównie na jej twarzy, słuchamy uważnie jej głosu z lekka chrypką, śledzimy niuanse, amplitudy jej nastroju, prowadzeni nie tyle przez zakręty opowiadanej historii, a przez samą obecność tego dziwnego, fascynującego tworu zwanego postacią sceniczną. Przestrzeń jej obecności to zwykły stolik z mikrofonem, jak na konferencji prasowej. Kiedy aktorka zwraca się wprost do publiczności, zmienia konwencje i nastroje, stopniowo wciąga nas atmosfera swoistego teatralnego, publicznego egzorcyzmowania tego co niezrozumiałe, złe, naszego strachu.

Od początku Anita próbuje być uwodzicielska, z nieobecnym uśmiechem stwarza romantyczny sztafaż swojej pierwszej w życiu miłości. Ten nastrój stopniowo zaczyna się załamywać, gdy dostrzec dają się luki i przekłamania, a narratorka gubi się pośród kilku wersji swojej realności, i zaraz przyznaje się do tego. Nie ma tu jednej, spójnej wersji zdarzeń, fakty, relacje i motywacje rozpadają się na naszych oczach. Tego świata nie da się uzgodnić, za dużo się w nim zdarzyło rzeczy nieodwracalnych. Młoda miłość, pocałunki, list miłosny Szaniawskiego i jej dziwactwa prowadzące do patologii, Anita tańcząca z bezwładnym po wylewie pisarzem, wlekąca go po pokoju, karmiąca gipsem dla wzmocnienia kości, podpalająca w końcu po śmierci pisarza jego rodowy Zegrzynek. A jednak wszystko to, w niezwykły sposób uwiarygodnia gra Rożniatowskiej. Choć nie ma sposobu, aby wejść w ten chory, na swój sposób logiczny umysł, to najszczerzej jak tylko się da brzmi żal w jej głosie, i mocne przeświadczenie, że inaczej nie dało się przeżyć tego nieudanego życia. Z głębokiego cienia wydobywa się fascynacja i podziw dla Szaniawskiego, ich wzajemna gra oparta na pomyśle, że Anita jest postacią z utworów pisarza. "Napisz mnie tak, żeby nie bolało" - mówi Anita, kiedy wszystko, co najgorsze zostało już wypowiedziane. Napisz mnie od nowa, powtarza z rezygnacją.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji