Artykuły

Sztuka niczyja?

Tak naprawdę to chciałabym przeczytać tę sztukę - może wtedy wiedziałabym, o czym napisał Pinter. Spektakl, który grają w Nowym, jest o wszystkim, czyli trochę o niczym.

W zimnym turkusowo-zielonym pokoju spotyka się czterech mężczyzn. Podstarzały pisarz żyjący w dostatku (Hirst), podstarzały pisarz żyjący w niedostatku (Spooner) oraz dwóch młodych ludzi żyjących w dostatku, dzięki pisarzowi żyjącemu w dostatku (Foster i Briggs). Ci młodzi ludzie trochę się opiekują pisarzem żyjącym w dostatku, a trochę nim rządzą.

Widz słucha

Panowie - przy suto zaopatrzonym barze - konwersują i dyskutują. Choć konwersacja dotyczy spraw ważnych i najważniejszych - sztuki, relacji międzyludzkich, miejsca w świecie, zdrady, przyjaźni, przemijania, wagi wspomnień, śmierci - jest wciąż tylko konwersacją. Panowie nie rozmawiają. Nie mówią prawdy. Być może wyłamuje się z tej konwencji Spooner - ale jego emocje też zdają się być reżyserowane. I rodzi się poczucie przebywania w sterylnej, sztucznej, nieco laboratoryjnej rzeczywistości, a może wcale nierzeczywistości.

Trochę jak u Becketta, ale tylko trochę, bo są momenty, kiedy postacie nabierają soczystości, kolorów. Kiedy spektakl zaczął mnie tymi kolorami wciągać, to się nagle i niespodziewanie skończył.

Widz patrzy

Patrzy na to zielone wnętrze. Zastanawia się nad sensem scenografii - z dziur w plastikowym suficie sterczą ni to żyrandole, ni to gałęzie pełne pajęczyn. Wnętrze wygląda trochę jak przedłużenie foyer Sceny Nowej, tylko dlaczego tak wygląda? Tego nie wiem. I przeszkadza mi to, że nie wiem.

I szkoda mi, że nie było w tym wszystkim jeszcze więcej Witolda Dębickiego - nawet gdyby tylko siedział i nic nie mówił, to i tak by mnie to hipnotyzowało.

Szkoda, że scena z jedzeniem jajecznicy i dolewaniem kolejnych kieliszków szampana trwała tak krótko.

Szkoda, że Mirosław Konarowski raz tylko powiedział coś, co mnie poruszyło: a teraz poczujesz, jak to jest, kiedy człowiek zostaje w ciemnym pokoju. I widzowie zostali w ciemnym pokoju. I był to dużo mocniejszy moment niż finał spektaklu, bo wtedy zamknięte zostało tylko pudło gramofonu. Wtedy Hirst zamknął swoje życie, które z moim życiem nie ma nic wspólnego. Bo nie żyję w laboratorium, tylko w życiu.

Kiedy zaczynałam pisać ten tekst, myślałam, że chętnie przeczytam sztukę, ale oglądanie spektaklu chciałam raczej odradzać. Bo mnie się go oglądało źle. Teraz, kiedy odżyły różne jego wątki, odradzać nie będę. Może się okaże, że jednak nie jest niczyj.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji