Artykuły

Skrzypek na śląskim dachu

Widok katowickiego dworca doskonale oddaje czas, w jakim teraz żyjemy. Wymieszanie kolorów z brudem i nędzą. Kolory to wypełnione towarami stragany, dworcowe sklepy, reklamy i nowy elegancki bar w przeszklonym pawilonie, którego strzegą pracownicy ochrony przed niepożądanymi gośćmi, a brud i nędza to rumuńskie "turystki" z gromadami umorusanych dzieci oraz nasi rodzimi kloszardzi i narkomani, od których niesie się mało przyjemna woń na całą dworcową poczekalnię i halę kasową.

Poza dworcem też jest dwubarwnie: szarość i czerń Śląska przetkana została barwami zagranicznych reklam. Tuż przed dworcem ma swoje pomieszczenia restauracja McDonalda.

Wsiadam do tramwaju i jadę w kierunku Chorzowa. Trasa bardzo ciekawa, bo za oknami zmieniają się śląskie pejzaże. Nakładają się w nich pozostałości przeszłości. To, co czarne i okopcone jest najstarsze, obok tego bezstylowe i też już rozsypujące się pozostałości "epoki świetności" za Gierka, a w tym wszystkim już i nowe, lepiej wykonane, w "zachodnim" stylu biurowce i sklepy. Mijam bramę chorzowskiego Parku Kultury i Wypoczynku, dumy niedawnych jeszcze lat. O tej porze roku smętnie tu i szaro. Wysiadam pod wiaduktem, na placu, który nazywany jest, nie wiedzieć czemu, chorzowskim rynkiem. Stąd już kilka kroków w górę ulicy, do chorzowskiego Teatru Rozrywki, celu mojej wizyty na Śląsku...

Zwycięża nieświadomość

Teatrem tym od dziesięciu już lat kieruje Dariusz Miłkowski, kiedyś najmłodszy dyrektor teatru w Polsce. Odziedziczył tę scenę jako nie zrealizowany wymysł Macieja Szczepańskiego, wtedy szefa Radiokomitetu. Jak wszystko wówczas, także ten teatr - znajdujący się w robotniczym, ciężko pracującym regionie kraju - miał udawać zupełnie inną rzeczywistość. Miała to być więc scena rewiowa, bo ktoś pomyślał (Szczepański? Gierek?), że nic tak dobrze nie wpływa na samopoczucie spracowanego górnika, jak widok zgrabnych nóżek i kształtnych tyłków. Ale pomysł, ten nie został zrealizowany, jak zresztą wiele innych pomysłów, zrodzonych w różnych głowach "właścicieli Polski Ludowej".

W każdym razie młody dyrektor Miłkowski otrzymał do rąk sztukę upadłą. Kiedy dziś mówi o tamtym czasie, to wie, że tylko nieświadomość kazała mu podjąć się tego ryzykownego przedsięwzięcia, i namowy przyjaciół, których nie wypadało zawieść. Jeszcze bardziej zadecydowała o wszystkim młodzieńcza odwaga odrzucająca rozsądek i ostrzeżenia.

Miłkowski dał sobie jednak radę. Utrzymuje się na swoim dyrektorskim stanowisku już dziesięć lat, co samo w sobie jest miarą sukcesu. A przecież scena chorzowska działa w warunkach szczególnych, otoczona pejzażem pracy, ciężkiego ludzkiego trudu i silnych więzi rodzinnych. Dla górnika wyjście z domu jest problemem niemal kulturowym. Natomiast miejscowe środowisko inteligenckie nie wystarcza na zapełnienie wszystkich śląskich teatrów.

Chorzowski Teatr Rozrywki - nazwę tę dyrektor pozostawił celowo - jest więc sceną, która ma ambicje artystyczne, ale musi przy tym dbać o swoją egzystencję. Musi więc także często godzić dwie sprzeczności. Chociaż nie jest oczywiście powiedziane, że to, co ambitne, nie przynosi korzyści finansowych.

- Kiedyś - mówi dyrektor Miłkowski - na chorzowskiej scenie miały być gołe dziewczyny i pióra, żeby ludzie pracy byli radośni i odprężeni. Tymczasem do naszego teatru widzowie przychodzą na spektakle trudne, takie jak "{#re#28600}Bal w operze{/#}" Tuwima, "{#re#24598}Ocean niespokojny{/#}" Rybnikowa i Wozniesienskiego, "{#re#22047}Księżniczka Turandot{/#}" C. Gozziego, "{#re#20682}Kaczo{/#}" Schaeffera, "{#re#5892}Dziś wieczorem: Lola Blau{/#}" G. Kreislera i wiele innych tego typu. Nikt nie ucieka do szatni, gdy spada kurtyna i nie ma pośpiechu. Nasz teatr daje tym ludziom możliwość zatrzymania się na chwilę w codziennym pędzie, prowokuje do refleksji. Chcę robić teatr emocjonalny, a nie intelektualny.

Oto, co znaczy liczyć się z realiami. Codzienność każdego teatru w kraju to ciągła walka o widza. I zwyciężają te sceny, które "wyczuwają" nowe czasy. I wcale nie potrzeba iść na łatwiznę. Chorzowski Teatr Rozrywki te nowe czasy rozumie. Ma wysoką frekwencję i nie jest zagrożony materialnie. Bardzo często rozmawiam z ludźmi kultury i muszę powiedzieć, że dawno już nie słyszałem tak mało o kłopotach materialnych jak właśnie w tym teatrze.

Chorzowski skrzypek

Moja wizyta w Teatrze Rozrywki przypadła jednak nie w jego dniu codziennym, a świątecznym. Tego wieczoru odbywała się bowiem premiera "Skrzypka na dachu".

Dzieło trzech panów: Jerrego {#au#755}Bocka{/#}, Josepha Steina i Sheldona Harnicka od lat robi niezwykłą karierę w świecie. Szczególnie rozsławiła go wspaniała ekranizacja, której autorem był Norman Jewison. Filmowa wersja "Skrzypka na dachu" z 1971 roku wpłynęła potem na wszystkie sceniczne realizacje tego dzieła.

Choć "Skrzypek" znany był już niemal wszędzie, przez długi czas nie trafiał do Polski. Najpierw ze względów politycznych, bo temat żydowski uważany był za trefny, a potem z powodów czysto finansowych, ponieważ nie było pieniędzy na zakup licencji. Dopiero w 1983 roku łódzki Teatr Muzyczny zaprezentował "{#re#15380}Skrzypka na dachu{/#}" po raz pierwszy w wersji polskiej. A potem były następne.

Skąd to powodzenie historii żydowskiej społeczności w ukraińskiej wsi Anatewka? Stąd niewątpliwie, że "Skrzypek na dachu" niesie uniwersalne przesłanie, do tego uformowane w najbardziej kształtny, sceniczny i miły dla oka i ucha sposób. Wartości takie, jak tradycja, konflikt pokoleń, miłość powtarzają się wszędzie i zawsze. Dla naszej widowni dodatkową atrakcją jest też sceneria i cała warstwa duchowa tego musicalu. Kultura żydowska istnieje u nas tylko we wspomnieniu, w przekazie. Została zmieciona przez ostatnią wojnę z naszej polskiej historii, z którą od tysiąca lat była związana. Taki temat na pewno jest pociągający.

Chorzowskiego "Skrzypka na dachu" reżyserował Marcel Kochańczyk, znany z realizacji wielu spektakli w telewizji i różnych teatrach kraju oraz Niemiec, gdzie często występuje gościnnie. Ponieważ Kochańczyk jest nie tylko absolwentem krakowskiej szkoły teatralnej, ale i Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych w Gdańsku, jego spektakl ma barwy i kształty obrazów.

Jednak historia Tewje Mleczarza z Anatewki to przede wszystkim muzyka i musicalowe aktorstwo. Teatr Rozrywki jest do takich przedsięwzięć dobrze przygotowany. Dysponuje zespołem może bez większych indywidualności, ale za to wyrównanym, i to na przyzwoitym poziomie.

Bohaterem "Skrzypka na dachu" w Chorzowie był znany artysta operetkowy, słynny odtwórca tytułowej roli w "{#re#}Człowieku z La Manchy{/#}", Stanisław Ptak, który już wcześniej pokazał, że potrafi zerwać z konwencją operetkową, kiedy jest to konieczne. Jego Tewje Mleczarz nie ma może w sobie tyle ojcowskiego ciepła, ile miał pamiętny Chaim Topol w niezapomnianym filmie, lecz jest "filozoficzny", umiejący spojrzeć na rzeczywistość z dystansu, jaki daje ludzkie doświadczenie. On przystaje na to, że jego córki pójdą w życie swoją drogą nie tylko dlatego, że je kocha, lecz bardziej z tego powodu, iż je rozumie. Najsilniejszą stroną Stanisława Ptaka jest jego głos. "Gdybym był bogaczem" zaśpiewane zostało bardzo pięknie.

A inni wykonawcy? Trudno wymieniać wszystkie sympatyczne postacie z Anatewki i ich odtwórców. Każdy z nich zasługuje na komplementy. Osobno może wspomnę tylko Ryszarda Słapika, który jest w spektaklu Skrzypkiem, prawdziwym skrzypkiem, świetnie grającym i poruszającym się po scenie, a przede wszystkim wyglądającym, jakby go przeniesiono z żydowskiej mitologii.

Chorzowski Teatr Rozrywki może "Skrzypka na dachu" zapisać na plus w swej działalności. Powodzenie murowane, sprawdzone zresztą i na innych scenach kraju.

Tej szczególnej chorzowskiej scenie należy życzyć, aby nadal z takim zapałem i konsekwencją tworzyła teatr "emocjonalny, prowokujący jednak do refleksji", który przejaśnia nieco zapyloną i poszarzałą atmosferę Śląska.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji