"Apetyt na czereśnie"
NAWET w sylwestrową noc można zaspokoić... "Apetyt na czereśnle". Tym razem ten zabawny tekst i piosenki Agnieszki Osieckiej usłyszymy w wydaniu Anny Romantowskiej i Krzysztofa Kolbergera. Premierę w warszawskim Teatrze Ateneum przygotował Marek Grzesiński.
- Zamierzał Pan zrobić przerwę w swojej działalności na scenach operowych. I już mamy rezultaty... - rozmawiamy z reżyserem, tuż przed premierą (31 bm. o godz. 19.30). .
- Zakończyłem współpracę z Teatrem Wielkim w Warszawie, ale nie oznacza to, że zaprzestałem realizowania przedstawień operowych. Mam nadzieję, że będę je robił do końca swoich dni. Już niedługo będę mógł zaprosić na premierę opery "Diabły z Loudun" Krzysztofa Pendereckiego, którą reżyseruję w Teatrze Wielkim w Łodzi.
- Czy Tana rozstanie z dyrektorem Satanowskim jest zatem definitywne?
- Bardzo wiele zawdzięczam dyrektorowi Satanowskiemu, jednak w momencie kiedy zacząłem mieć odmienne poglądy artystyczne zdecydowałem się odejść. Uważam, że w teatrze powinien być jeden autorytet.
- Skorzystał na tym Teatr Ateneum...
- Krzysztof Kolberger zwrócił się do mnie o pomoc w przygotowaniu "Apetytu na czereśnie", a dyrektor Teatru Ateneum - Janusz Warmiński dostrzegł w tym, szczęśliwie dla mnie, okazję do przyjęcia mnie na etat.
- Temu spektaklowi towarzyszy aura sensacji towarzyskiej...
- Może dlatego, że cała ekipa, która bierze w nim udział jest po sprawach rozwodowych. A przecież jest to sztuka o małżeństwie, które po rozwodzie przeżywa wzajemną fascynację i jakby "odkrywa się" na nowo.
- To chyba nie jest jedyna jej zaleta?
- Atrakcją' są bardzo wdzięczne, a mało znane, piosenki Agnieszki Osieckiej i Macieja Małeckiego.