Artykuły

Wydarzenie towarzyskie

Dziś - trochę nietypowo. W Sylwestra na scenie "Studio" z nową premierą wystąpił Adam Hanuszkiewicz. Premiera stała się wydarzeniem przede wszystkim towarzyskim; reżyser wykupił znaczną część widowni i zaprosił swoich gości, przyjaciół i znajomych. Nie postąpił tak radykalnie, jak kiedyś Artur Marya Swinarski, który na warszawską prapremierę "Achillesa i panien" - wykupiwszy widownię - zaprosił także ludzi powaśnionych i tak misternie porozsadzał ich na widowni, że się w teatrze działy jednocześnie dwa teatry. Hanuszkiewicz nie chciał aż takiej zabawy, ale osiągnął wiele - urządził licznie obsadzonego Sylwestra. Siedziałem w rzędzie recenzenckim, którym dysponowała dyrekcja teatru, i mogę poświadczyć, że dawno tak frekwentowanej premiery w stolicy nie widziałem: Kisiel i profesor Korzeniewski, PEN-poeta Międzyrzecki i posłanka Krystyna Zielińska, twórca mitów patriotycznych Jarosław M. Rymkiewicz i pani Zofia Kucówna, a do tego dyrektorzy Marszycki i Szurmiej, różne firmy, poselstwa, itp. Byli też wierni aktorzy p, Adama z czasów jego ostatniej dyrekcji, na czele z Henrykiem Machalicą, należącym jeszcze od czasów Poznania do ścisłej czołówki mych artystów ulubionych.

Na widowni odegrano tedy sztukę pt. "Warszawa jako małe miasteczko", w którym wszyscy znają wszystkich (lub prawie wszystkich), na scenie zaś - pierwszą część spektaklu wypełniły "Działania uboczne", skomponowane przez reżysera z różnych tekstów Woody Allena, a drugą krótka sztuka (lub raczej wydłużony skecz tegoż autora) pod tytułem "Śmierć". Myślę, że ta druga rzecz - poza krótkimi błyskami i świetnym finałem - nie rozpaliła wyobraźni reżysera w tym stopniu, co część pierwsza - będąca naprawdę brawurowym popisem reżysera i aktorów.

Pytanie, czy dowcipkujący (z sensem, głęboko, ale tylko dowcipkujący) Woody Allen jest aby autorem dość dobrym na kojenie rzekomo zbolałej duszy naszego teatru, pozostanie tu bez odpowiedzi. Kryzys polskiego teatru (kolejny, 624, za mojej pamięci) dotyczy struktur i pieniędzy, nie ma natomiast nic wspólnego z Woody Allenem - niezbędnym dla kojenia zbolałych dusz widowni: trzeba go grać choćby przeciw pianie, którą biją rzecznicy upadku naszego teatru. Już zresztą okiem wyobraźni widzę tytuły krytyk, z których wyniknie, że Hanuszkiewicz drażni nas - głupstwami. Obym się mylił; pan Adam jest nadal młodym reżyserem, który myśli w poprzek i właśnie dzięki temu może liczyć na swoich fanów. Teatr ma bowiem różne funkcje i zadania, różne ma też oblicza w rezultacie, a jedno z nich modeluje po swojemu Hanuszkiewicz. Z jego "Działań ubocznych" wyniosłem tę pociechę, że pogoda ducha, wyrozumiałość, dystans i poczucie humoru mogą być dziś dobrym sposobem na życie.

Aktorzy "Studia"? Wszyscy wspaniali, a najwspanialsi - Marek Walczewski, Zbigniew Zamachowski, Wojciech Malajkat, Anna Chodakowska, Dorota Kamińska, Stanisław Brudny i Józef Wieczorek, przy czym dwaj ostatni są autorami największej - przynajmniej dla mnie - niespodzianki, ukazując sylwetki dwóch nowojorskich Żydów jakby żywcem przeniesionych z naszej (dawnej) Góry Kalwarii lub Łosic. Filozofujący, sceptycznie Rabin, stojący na wysokiej drabinie, podtrzymywanej przez Jakuba i przemawiający do skromnego wierzącego, który usłyszał we śnie głęboki, melodyjny Głos Pana - to scena, którą będzie się pamiętać długo.

Na koniec spektaklu ukazał się na scenie Adam Hanuszkiewicz - z jeszcze jedną niespodzianką: W garniturze ze znacznie wyższego wzrostem, starszego brata (tak jest podobno modnie) i bez uśmiechu, za to z wyrazem hołdu dla Marka Walczewskiego - Sokratesa wieczoru.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji