Artykuły

Łysi w Bruździe, czyli z Leszkiem Mądzikiem w Rumunii

Cała grupa Leszka Madzika okazała się zespołem zdyscyplinowanym. Lubią przebywać ze sobą. Mistrz, którego większość krytyków festiwalu nazywała "Mr Magic" nie przypomina tyrana. Lubi samotnie wędrować z aparatem fotograficznym - artystach Sceny Plastycznej KUL na festiwalu Reflex w Rumunii pisze dla Rzeczpospolitej Jan Bończa-Szabłowski z St. Gheorghe.

W wielu pogrążonych w mroku widowiskach widz nie jest w stanie odróżnić aktora od drewnianego manekina. Taka praca wymaga pełnego oddania i niebywałej dyscypliny.

Podczas ostatniego wyjazdu do Rumunii na festiwal "Reflex" poznałem ich bliżej. Szybko okazało się, że Mądzikowi udało się zgromadzić nie tylko oddanych aktorów, ale też sympatycznych ludzi. Rozmawialiśmy o planach, marzeniach, a także o oporach, jakie musieli pokonać decydując się na ten rodzaj teatru.

21 -letni Krzysztof Ożóg studiuje dziennikarstwo na KUL, pisze wiersze. Wygrał kilka konkursów recytatorskich. Z Leszkiem Mądzikiem spotkał się na zajęciach z fotografii. Wtedy właśnie szef sceny Plastycznej zaprosił go do zespołu. - Zawsze chciałem być aktorem, więc propozycja dr. Leszka Mądzika bardzo mnie ucieszyła. Wahałem się przez chwilę, bo warunkiem przyjęcia było ostrzyżenie na zero. Jestem dość postawnym facetem i wyobraziłem sobie, że z łysą głową brakować mi będzie tylko kija basebalowego... Zainteresowania teatralne, myśl o podróżach przeważyły, choć po pierwszym ogoleniu miałem wrażenie, że przed lustrem widzę obcego człowieka.

Na festiwalu "Reflex", gdzie pokazywano "Bruzdę" [na zdjęciu], postrzyżyny odbywały się drugiego dnia pobytu, w górskim hotelu niedaleko St. Gheorghe.

O dziwo, dużo mniejszy opór przez gołą czaszką miała Kaja Kusak. Dziewczyna o pięknych kasztanowych włosach. Studiuje psychologię i dziennikarstwo na KUL. Do zespołu Leszka Mądzika przyszła 2 lata temu.

- Kiedy usłyszałam, że muszę ogolić głowę, zgodziłam się bez problemu. Włosy nie ręka, pomyślałam, odrosną.

Przyznaje jednak, że przez znajomych zaczęła być postrzegana jako osoba ekscentryczna. Niektórzy o nic nie pytali, uznając, że to objaw choroby. Byli też tacy, którzy zaczęli się jej bać...

- Głównie mężczyźni, na szczęście, nie wszyscy. Często słyszałam, że kobieta powinna mieć długie włosy. Wtedy wymieniałam nazwiska Natalie Portman, czy Sinéad O'Connor, kobiet, które nie przejmowały się takimi opiniami. Wyjazdy Leszka Mądzika zaplanowane są bardzo starannie. Nad wszystkim czuwa nieoceniona Ania Łukasik i asystent Mistrza, Jarosław Figura, który pisał o nim pracę magisterską. Zespół nie wozi elektryków, ani montażystów. Tym wszystkim zajmują się aktorzy.

Daniel Adamczyk jest w grupie dopiero od dwóch miesięcy. Pochodzi z Sanoka. Studiuje Filologię polską i teatrologię na UMCS. Z Leszkiem Mądzikiem miał zajęcia ze scenografii. Wcześniej otarł się o kilka teatrów amatorskich. Mówi, że prawdziwym chrztem aktorskim był dla niego udział w "Bruzdzie" pokazywanej niedawno w katedrze wrocławskiej. W tym spektaklu każdy z aktorów zawinięty w papierowym kokonie przywieziony jest na taczce i zrzucony obok bruzdy wypełnionej wodą.

- Pierwsze zetknięcie z niemal lodowatą wodą było przeżyciem, które zapamiętam na długo. I prawdziwym chrztem aktorskim.

Cala grupa Leszka Madzika okazała się zespołem zdyscyplinowanym. Lubią przebywać ze sobą. Mistrz, którego większość krytyków festiwalu nazywała "Mr Magic" nie przypomina tyrana. Lubi samotnie wędrować z aparatem fotograficznym. Czasem towarzyszy mu Sylwester Adamczyk, fotograf poznany w Nowym Sączu.

To właśnie Sylwester zachęcił do udziału w zespole Mateusza Żuławskiego, studiującego na UMCS stosunki międzynarodowe. Jego wielką pasją są języki. Dobrze zna hiszpański, angielski, włoski, niemiecki i francuski. Niedawno odbył podróż do Chin i nie ukrywa, że wyjazdy ze sceną plastyczną to wielka przygoda. Mateusz zabrał do Rumunii trzy budziki i ku utrapieniu kolegów pierwszy nastawiał tuż po 6.00.

Teatralny demiurg Leszek Mądzik, przy bliższym poznaniu okazuje się człowiekiem łagodnym i dowcipnym. Zna swoją wartość, ale też - co rzadko się zdarza - ma dystans do siebie. Patrząc na grupę otaczających go ogolonych aktorów aż trudno uwierzyć, że jego ulubionym musicalem zawsze był "Hair".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji