Artykuły

Maria Guleghina urzekła widownię

Głos o perfekcyjnym brzmieniu i pięknej barwie, wspaniałe koloratury, przejmujące piana, wokalna swoboda, a do tego subtelne aktorskie zaznaczenie charakteru każdej postaci zachwyciły słuchaczy o występie Marii Guleghiny w ramach koncertów Gwiazdy MET w Łodzi pisze Renata Sas w Expressie Ilustrowanym.

Dostała w Łodzi wielkie brawa za Lady Makbet, ale wówczas - w styczniu ubiegłego roku - ich nie słyszała. Kreację Marii Guleghiny widownia obserwowała bowiem na ekranie w Filharmonii Łódzkiej podczas pierwszej bezpośredniej transmisji z Metropolitan Opera w Nowym Jorku.

W sobotni wieczór jeden z największych sopranów na świecie zatrząsł szklanym gmachem Filharmonii Łódzkiej. To był zachwycający występ! Potwierdził, że Guleghina, tak jak ją określa świat, to naprawdę wokalny cud. A do tego artystka ujmuje sposobem bycia, wdziękiem, uśmiechem, elegancją. Zdobyła uznanie i serca. Blisko pół godziny po zakończeniu programu gwiazda wciąż była na scenie, zatrzymywana owacjami na stojąco.

Operowe sławy rzadko dają się namówić na jeden bis. Guleghina uległa prośbom, a wśród bisów znalazła się m.in. przejmująca, sztandarowa aria Toscy "vissi d'arte, vissi d'amore" ("żyłam sztuką, żyłam miłością").

Głos o perfekcyjnym brzmieniu i pięknej barwie, wspaniałe koloratury, przejmujące piana, wokalna swoboda, a do tego subtelne aktorskie zaznaczenie charakteru każdej postaci zachwyciły słuchaczy.

Artystka promieniała radością. Nie okazała zniecierpliwienia nawet kiedy zaczęto wnosić kwiaty, choć program jeszcze trwał. Powiedziała tylko z uśmiechem: to jeszcze nie koniec. A znów delikatnym gestem uciszyła widownię, gdy ta zaczęła bić brawo w środku arii.

Gwiazda, (urodzona w Odessie, jak mówi w jednej czwartej Polka, mieszka w Luksemburgu) światową karierę zaczęła w La Scali. Była wówczas tuż po debiucie w Mińsku. Szybko znalazła się na najważniejszej ze scen - nowojorskiej Metropolitan Opera i (od 1991 roku) śpiewa tam w każdym sezonie. Wystąpiła z największymi - od Pavarottiego, Domingo i Cury poczynając.

Do Łodzi przyjechała w ramach cyklu Gwiazdy MET w Filharmonii. Zaprezentowała się jako "Adrianna Lecouvreur" Cilei, "Madame Butterfly" i "Manon Lescaut" Pucciniego. W drugiej, verdiowskiej części recitalu śpiewała arie z "Balu maskowego", "Ernaniego", "Makbeta". Doskonale z solistką współdziałał świetny dyrygent z Florencji Carlo Montanaro, pod którego batutą Orkiestra Symfoniczna FŁ spisała się znakomicie, a osobnego podkreślenia wymagają solowe partie wiolonczeli.

Po sobotnich wspaniałościach kolejny atrakcyjny wieczór zapowiada się już jutro. W ramach Łódzkiej Wielkanocy Muzycznej wystąpi Orkiestra Filharmoniczna Monte Carlo pod batutą Yakova Kreizberga, z solistą Larsem Vogtem (fortepian). W programie symfonie: VIII h-moll i IX C-dur Schuberta, oraz I Koncert Fortepianowy g-moll Mendelssohna-Bartholdy'ego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji