Artykuły

Skuteczność bojkotu

O winie i odpowiedzialności i że jest między nimi różnica - pisze w felietonie specjalnie dla e-teatru Michał Zadara

O winie i odpowiedzialności i że jest między nimi różnica.

Maja Komorowska pisze w czwartkowej Gazecie Wyborczej, że się jej wydaje, że w obecnej sytuacji TVP: "bojkot nie jest [...] najwłaściwszą formą postępowania. Bojkot mediów jest dla mnie nierozerwalnie związany z tym, co robiliśmy po wprowadzeniu stanu wojennego. Obecna sytuacja jest bardzo niepokojąca, ale jednak zupełnie inna. Nie można tego porównywać. Zwłaszcza, że trzeba też wziąć pod uwagę list pracowników TVP, w którym proszą, żeby ich nie bojkotować, bo nie są przecież niczemu winni."

Sam nie wiem, czy bojkot jest najwłaściwszą formą postępowania w tej sytuacji, i mam wątpliwości, czy może być skuteczny. Ale to, co dało mi najwięcej do myślenia, jest ostatnie zdanie tekstu Mai Komorowskiej. Porusza ono na kwestię winy pracowników TVP.

Na pewno pracownicy TVP nie ponoszą winy za sytuacje zarządu TVP. Za to wszyscy - pracownicy TVP, widzowie oraz artyści, wypowiadający się za jej pośrednictwem - jesteśmy za nią odpowiedzialni.

Wytłumaczę, na czym polega według mnie ta odpowiedzialność. Samo słowo "odpowiedzialność" zawiera czasownik "odpowiadać." Ten, który jest odpowiedzialny, musi udzielać odpowiedzi za coś. Jeśli jestem odpowiedzialny za moją siostrę, muszę odpowiadać za nią też w tym sensie, że odpowiadam na pytania dotyczące jej działań. W każdym mi znanym języku, pojęcie "odpowiedzialności" zawiera ten element odpowiedzi: tak samo "Verantwortung" zawiera czasownik "antworten", a w słowie "responsibility" kryje się czasownik "to respond." Za co jesteśmy odpowiedzialni? Za to, za co udzielamy odpowiedzi. Więc za każdym razem jak za granicą będą nas pytać o to, czemu Polską telewizją rządzi skrajna prawica, będziemy musieli coś na to pytanie odpowiedzieć. A skoro musimy odpowiedzieć, jesteśmy odpowiedzialni - jako Polacy.

Odpowiedź "ja nie jestem winny" jest w sytuacji w TVP nieadekwatną odpowiedzią, ponieważ jest unikiem odpowiedzialności. Wyostrzając tę etyczną sytuację, wyobraźmy sobie, że pytamy osiemdziesięcioletniego Niemca, dlaczego doszło do Zagłady. Odpowiedź, "ja nie jestem winny" uznamy za mocno niezadowalającą. Prawie wszyscy uczestnicy Zagłady mogli się czuć bez winy - i tak się też czuli. Eichmann nie czuł się winny - on tylko koordynował ruch kolei w całej Europie, i robił to, jak wiemy, bardzo sprawnie.

Więc jeśli związki zawodowe TVP oficjalnie proszą artystów, by nie utrudniali im pracy, ponieważ pracownicy TVP są bez winy, to nie mogę uznać tego argumentu za słuszny. Związki zawodowe mogłyby przecież - nie narażając swoich członków na utratę pracy - oficjalnie zadeklarować, że uznają ideologię swojego szefa za świństwo i z wielkim niezadowoleniem wykonywać swoją pracę. Są też różne inne metody, n.p. strajk włoski, polegający na wykonywaniu obowiązków wyjątkowo skrupulatnie, co może sparaliżować daną instytucję. Akurat związki mają tutaj bardzo duże pole do popisu. Namawianie twórców, żeby nie utrudniali pracownikom pracy, ponieważ ci mają rodziny do wyżywienia, jest po prostu namawianiem tworców, by tolerowali obecną sytuację. Sądzę że tak samo niemieccy kolejarze mogli byli w 1942 roku apelować do polskich partyzantów żeby im nie wysadzali pociągów, ponieważ kolejarze są przecież bez winy.

Oczywiście nie da się porównać Zagłady do obecnej sytuacji. Mechanizmy działania ludzi są jednak podobne. Jedyny zysk Zagłady jest poznawczy - dowiedzieliśmy się, jak strasznych zbrodni mogą dopuścić się wykształceni, porządni ludzie przy odpowiednich ramach prawnych i ideologii. Wiemy że mała, zdyscyplinowana partia może opanować całe państwo, głosząc hasła o wspieraniu normalnych, porządnych ludzi.

LPR i Młodzież Wszechpolska nie deklarują, by chcieli kogokolwiek mordować. Tyle że w programie NSDAP też nie było ludobójstwa, tylko budowa silnego państwa i eliminacja patologii.

Niektórzy twierdzą, że każda rządząca ekipa wprowadza do gmachu TVP swoich ludzi, i że ta z Młodzieży Wszechpolskiej niczym się nie różni od innych. Ale faszyzm nie jest ideologią jak każda inna. Jest antydemokratyczny i antyliberalny. Nie wierzy w państwo prawa. Głosi kult masy i silnych przywódców, usprawiedliwia przemoc. Jest odpowiedzialny za najgorsze zbrodnie, jakie zostały dokonane na ziemi polskiej. Ja, tak jak wielu moich kolegów i koleżanek, czuję niesmak do PiSu, też za to, że w ogóle umożliwili wejście LPRu do instytucji państwowych. Wiem jednak, że Kaczyńscy nie będą organizowali bojówek atakujących marsze równości. Najwyżej ich zakażą, a to jest jednak różnica. Każdy, kto widział lecące cegły na marszach w Krakowie i Warszawie wie, na czym polega ta różnica. Pisma skrajnej prawicy dość otwarcie piszą o tym, że połowę moich kolegów i koleżanek chcieliby albo przymusowo leczyć (gejów i lesbijki), albo wysłać za granicę (Żydów i czarnych), albo pobić (lewaków). Istnieje granica dialogu: i ta granica jest tam, gdzie rozmówca nie jest zainteresowany moimi poglądami, tylko chciałby mnie w jakikolwiek sposób zlikwidować. Dlatego do telewizji Wildsteina mogę pójść, ale do telewizji Farfała już nie pójdę.

Pytanie o skuteczność bojkotu jest całkiem innym, i poniekąd słusznym pytaniem. Na pewno ten bojkot samodzielnie nie zmieni władz TVP - to jest oczywiste. Trzeba się zastanowić, co można zrobić, aby sytuacja się naprawdę zmieniła, a nie tylko umywać ręce.

Ale póki co, lepszy bojkot niż nic. Myśląc znów o niemieckich kolejarzach lat czterdziestych, to jednak bardziej szanuję tych nielicznych, którzy rzucili swoją pracę ponieważ nie chcieli uczestniczyć w takim świństwie, niż tych, którzy dalej po prostu wykonywali swoją pracę, ponieważ "nie są przecież niczemu winni."

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji