Artykuły

"Gracze" i "Niedźwiedź"

Teatr Narodowy wystąpił z premierą dwóch jednoaktówek: "Graczy" Gogola i "Niedźwiedzia" Czechowa. Obie te komedie pojawiają się na naszych scenach bardzo rzadko., żadna z nich nie może bowiem zapełnić wieczoru - dlatego trzeba przyklasnąć pomysłowi wystawienia ich razem. Tym więcej, że właśnie "Niedźwiedź" jest chyba jedyną komedią Czechowa, humoru której nie mąci smutek, zaduma i zwątpienie, komedia ta "przylega" więc do satyrycznych "graczy".

Obie mają znakomicie napisane role, stawiające przed wykonawcami wysokie wymagania, ale i też duże możliwości twórczej inwencji. Gogol miał jednak na scenie Teatru Narodowego więcej szczęścia od Czechowa. W "Graczach" występują: Tadeusz Bartosik (który z wirtuoserią gra Ichariewa, artystę-szulera), oraz w rolach szulerów-wydrwigroszów Władysław Krasonowiecki (Ucieszycielny), Karol Leszczyński (płk. Krugiel) i Kazimierz Wichniarz (Szwochniew); wyraziste postacie pomocników szulerów stworzyli: Władysław Kaczmarski ( który w roli "Głowa-seniora" w dużej mierze przyczynił się do wydobycia zaskakującej pointy komediowej), Jan Koecher (zabawna gogolowska postać rzekomego urzędnika hipoteki Zamuchryszkina) i Daniel Bargiełowski (naiwny żółtodziób-huzar Głowa-junior). Lech Ordon i Zbigniew Kryński wydobywają wiele humoru z ról służących Gawriuszki i Aleksego. Komedia dzięki reżyserii Stanisława Bielińskiego ma dobre tempo i komediowe napięcie oraz właściwy klimat.

W "Niedźwiedziu" nie oglądałem niestety Danuty Szaflarskiej (a jest podobno świetna), rolę Heleny grała Irena Krasnowiecka. A "Niedźwiedź", to wbrew tytułowi przede wszystkim - Helena: ile barw i odcieni, ile kontrastów, ile finezji kryje się w tej postaci. Niestety Irena Krasnowiecka nie wydobyła tego bogactwa roli, tych zaskakujących niespodzianek psychiki "odwiecznej Ewy", które tak zafascynowały i powaliły "niedźwiedzia". Przy odbieraniu postaci ziemianina Smirnowa przeszkadzały mi reminescencje z kapitalnej radiowej kreacji Kurnakowicza, który cały wysiłek skierował na hamowanie rozsadzającej go pasji. Andrzej Szalawski natomiast podnieca się ta pasją, ciągle ja podsyca i wyładowuje gwałtownie, "robi" pasjonata, ale nim nie jest. Koncentruje natomiast drugiej części roli jako już "powalony", obłaskawiony i zakochany "niedźwiedź". Z delikatnej komediowej materii zbudował natomiast swą rolę Andrzej Mularczyk jako Lokaj.

Przedstawienie, które oglądałem wykupione było dla młodzieży szkolnej. Pięknie, że nasze teatry i nasi pedagodzy umożliwiają młodzieży chodzenie do teatru. Ale czy wybór sztuk jest trafny? Prowadziło się przez dłuższy czas młodzież szkolną do teatru "Ateneum" na "stodołową" "Balladynę", na której często po raz pierwszy poznawała ze sceny Słowackiego. Teraz poznaje Gogola właśnie z "Graczy" (z rozmówek 12-latków podczas przerwy: "A bo był głupi, ja bym się nie dał tak wykiwać!" - "U mnie to ty nie byłbyś taki cwaniak!") a Czechowa właśnie z "Niedźwiedzia". A ja bym ich zaprowadził na "Proces w Salem".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji