Artykuły

Czy dobiegną

Wczorajszy spektakl tea­tralny skłania do refleksji: czy dzisiaj śmiejemy się z tego, z czego śmialiśmy się 25 lat te­mu, a więc w chwili powstania tej sztuki i jej znakomitej pra­premiery na stołecznej scenie Teatru Polskiego? Odpowiedź będzie zarazem odpowiedzią na pytanie: czy napisane w 1966 r. "Derby w pałacu" zestarzały się dziś, wszak zmieniła nam się rzeczywistość. Nie ma już pierwszych sekretarzy POP dzierżących władzę, a ludzi z sanacyjnym rodowodem nie trzeba już nienawidzić, zaś pałace i bezprawnie zagarnięte do muzeów przedmioty wra­cają do swoich prywatnych właścicieli.

Oczywiście, śmiejemy się dzisiaj oglądając "Derby w pa­łacu". Ale śmiejemy się trochę inaczej, aniżeli tamta publi­czność przed 25 laty. Przede wszystkim, jesteśmy dziś wolni i mądrzejsi o całą epokę, oraz o wiedzę pochodzącą z naszych najnowszych doświadczeń. No i mamy ten - wyrastający z dystansu do zdarzeń - komfort psychiczny, którego nie mieli ówcześni widzowie. Komedia Abramowa zyskuje dziś nowe konteksty, a przez to też nieco inaczej rozkładają się w niej akcenty. Podobnie dzieje się z interpretacją niektórych postaci.

Niepotrzebnie przerysował Jan Matyjaszkiewicz postać hrabiego, grając go w konwencji bohatera z farsy. W tym spektaklu nie widzę po temu uzasadnienia artystycznego, ani żadnego innego. Najwięcej możliwości, zagrania pogłębionej psychologicznie postaci stwarza rola dyrektora poprowadzona tu przez Henryka Ta­lara. Jerzy Kamas znakomicie zagrał rolę kamerdynera, któ­rego "upaństwowiono, wraz z pałacem". Udany spektakl. Oby tylko te wypuszczone na wolność i pięknie galopujące na telewizyjnym ekranie sym­boliczne konie zdołały dobiec do celu...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji