Derby w pałacu z miłością w tle
BYŁ sobie piękny, stary pałac należący do rodu Dembopolskich. Zadbany, wypieszczony przez pokolenia, przeżył drugą wojnę bez większych strat, jeśli oczywiście nie liczyć tego, iż ...hrabiów wyrzucono. Pałac miał jednak szczęście - przez całe lata władał nim człowiek prosty wprawdzie, ale wychowany w pałacowych dobrach, no i ceniący tradycję. Wraz z "przekazanym" razem z pałacem sługą, Józefem, dyrektor Karbot utrzymał pałac we względnej świetności. Pielęgnował pamiątki - portrety, starą broń, meble, zastawy, kultywował niektóre obyczaje. Rozwinął hodowlę koni, miał niezłą stajnię. Z czasem też zdobył kobietę odpowiadającą pałacowej atmosferze - piękną, młodą, kapryśną Alicję.
Karbot nie miał jednak tego, co było znacznie ważniejsze dla władzy - odpowiednich koneksji partyjnych. To właśnie sprawiło, że w pałacu pojawił się młody, prężny sekretarz z powiatu, niejaki Byrczak. No i zaczęło się...
"Derby w pałacu" - bo o tej sztuce Jarosława Abramowa-Neverly'ego mowa - napisane zostało w 1966 roku i było podówczas sztuką całkowicie współczesną: czytało się ją i oglądało wyszukując cienkie aluzje do współczesności.
Dziś, po ćwierć wieku sytuacja jest diametralnie różna, a o pałacowe dobra kłócą się już zupełnie inni ludzie. Życie i historia dopisały dalsze dzieje.
- To prawda, że sztukę dziś możemy postrzegać przez inny pryzmat, ale wciąż pozostaje ona znakomitym materiałem scenicznym - powiedział "Expressowi" Ryszard Ber reżyser spektaklu, który obejrzymy w poniedziałkowym Teatrze Telewizji. - Jak zawsze u Abramowa znakomite sytuacje dramaturgiczne, świetnie narysowane postaci, sporo cienkiego, w najlepszym gatunku humoru. Udało się pozyskać do tego przedsięwzięcia znakomitych aktorów, sądzę więc, że "Derby w pałacu" nic nie stracą ze swych walorów.
"Express" przed kilkoma miesiącami był w studio podczas nagrywania spektaklu, możemy więc z ręką na sercu zarekomendować wszystkim to świetne przedstawienie.