Artykuły

Bas lepszy niż Violetta

Trzypłytowy album przypomina, jak śpiewał Bernard Ładysz. Trzy godziny muzyki to dużo, ale i mało zarazem. A tyle właściwie zostało z kariery Bernarda Ładysza. Właśnie ukazał się trzypłytowy album z jego dawnymi nagraniami. Słucha się ich z wielką przyjemnością, ale i z gorzką refleksją, iż to, co najbardziej wartościowe, niestety, ginie - pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.

Bernard Ładysz to jeden z największych talentów wokalnych, jakie pojawiły się w Polsce w XX wieku. Mógł zajść na sam szczyt, po konkursowym sukcesie we Włoszech śpiewał w tamtejszych teatrach, nagrał płytę z Marią Callas, miał propozycję angażu do La Scali. Wrócił do Polski, bo jako przedstawiciel pokolenia z gorzkimi wojennymi doświadczeniami wolał cieszyć się życiem, niż stawać do ostrej, często bezpardonowej rywalizacji w świecie. Na warszawskiej scenie stworzył niezapomniane kreacje, z Borysem Godunowem na czele. Z przyjemnością śpiewał piosenki, zapraszano go więc nieustannie do udziału w rozmaitych składankach estradowych. U schyłku kariery wystąpił jako Tewje Mleczarz w polskiej premierze musicalu "Skrzypek na dachu".

Polskie Radio wydobyło ze swych archiwów nagrania Bernarda Ładysza, sięgnęło również do zasobów Polskich Nagrań i firmy MTJ. To, co odnaleziono, wypełniło trzy płyty kompaktowe. Z operowych wcieleń najwspanialszego z polskich basów zachowały się okruchy: wstrząsająco interpretowana scena śmierci Borysa Godunowa, aria o starym zegarze ze "Strasznego dworu" czy aria księcia Gremina z "Eugeniusza Oniegina". W tej roli zadebiutował w 1950 r. w Operze Warszawskiej jako nagły zastępca. I jest również duet Króla Filipa i Wielkiego Inkwizytora z "Don Carlosa", a Bernard Ładysz wcielił się w obie te postaci.

Całość zdominowały muzyczne drobiazgi: kilka pieśni ze "Śpiewnika domowego" Moniuszki, rosyjskie piosenki, przeboje musicalowe, wśród nich oczywiście "Gdybym był bogaczem" Tewjego. "Ave Maria" Donizettiego konkuruje z socrealistycznym "Miastem pokoju" z 1952 r., fragment z oratorium Katarzyny Gaertner "Zagrajcie nam wszystkie dzwony" z "Wędrowcem" Schuberta. Optymista uzna, że taki zestaw składa się na pełny wizerunek artysty, trzeba bowiem posłuchać zarówno dramatycznego Borysa, jak i zdumiewającej liryczną subtelnością "Perskiej pieśni miłosnej" Rubinsteina, by docenić skalę jego wokalnych możliwości. Pesymista powie, że rzeczy wartościowe giną wśród banału. Tylko niektóre piosenki zachowały swą wartość, jak choćby "Do ciebie mamo", którą Ładysz interpretuje prościej, ale bardziej wzruszająco niż Violetta Villas.

Na płycie są nieśmiertelne rosyjskie przeboje "Wołga, Wołga" czy "Ej, uchniem", które każdy bas musi mieć w repertuarze. I jest coś absolutnie wyjątkowego: przebój Władysława Szpilmana "Mademoiselle" nagrany w 1960 r. z orkiestrą Edwarda Czernego, wzorującą się na big-bandach amerykańskich. Wielki bas oraz swingujące trąbki i saksofony. Gdzie dziś można posłuchać takiego zestawu?

Bernard Ładysz 3 CD. Polskie Radio SA 2004.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji