Artykuły

Plaut z parasolem

"W starym piecu diabeł pali" - mogłoby brzmieć motto starorzymskiej komedii "Kupiec". Traktuje ona o kłopotach podeszłego wiekiem ojca rodziny, który - zamiast dawać dobry przykład synowi - usiłuje mu odbić piękną dziewczynę.

Autor, Titus Maccus Plautus (250-184), zapożyczał chętnie wątki komedii, głównie od pisarzy greckich, ale przetwarzał je na swój sposób, tworząc dzieła o własnym indywidualnym stylu, jak: "Żołnierz Samochwał", "Skarb" czy "Bracia". Po dziś dzień przemawia do odbiorców zawarty w nich humor i dowcip oraz satyra na pewne, zawsze aktualne, ludzkie cechy. Także - kunsztowny warsztat dramaturgiczny: sposób kształtowania typów postaci oraz sytuacji komediowych, zaskakujących nagłymi zwrotami akcji, powikłaniami, nieporozumieniami. Plaut nie lubił sztywnych, ustalonych konwencji scenicznych, chętnie je burzył lub traktował z przymrużeniem oka, dostarczając widzom coraz to nowych niespodzianek. Wystawianie sztuk Plauta "awangardowo" i "modernistycznie" jest więc zgodne całkowicie z intencjami samego autora.

Mieczysław Daszewski "wyspecjalizował się" niejako w inscenizowaniu "Kupca". Wystawiony w Katowicach w r. 1960 "Kupiec" stał się na pewno jednym z jego największych sukcesów reżyserskich. Był to Plaut uwspółcześniony, o cechach raczej groteski niż farsy, "inkrustowany" zabawnymi wstawkami mimicznymi oraz piosenkami opartymi na wierszach Gałczyńskiego. Obecna inscenizacja "Kupca" nie jest powtórką poprzedniej, choć zachowuje pewne z niej pomysły, lecz jeszcze jednym, świeżym odczytaniem Plauta. Ma cechy trochę komedii muzycznej, trochę sięga do (najlepszych) tradycji powojennego kabaretu, trochę do komedii dell' arte czy do plebejskiego "jarmarcznego" teatru, w którym jest i realizm i deformacja i fantazja i rubaszność i liryzm i satyra i śmiech. Już nowy prolog zapowiada bezpośrednio widzom czekające ich niespodzianki (pojawia się tu m. in. parasol, jako "ponadczasowy symbol"). Na scenie (podzielonej na dwie części: jedną kupca Demifona, drugą - jego przyjaciela Lizymacha) panuje ustawiczny ruch, mnożą się wypadki, przebieranki, gagi. Dochodzą do tego współczesne piosenki i anegdoty. Oto okręt, znad którego - niczym flaga - wznosi się noga pięknej Pazykompsy. Oto wtrąca się w starożytną akcję strażak, odbierając zmartwionemu Charinusowi papierosy; z kolei milicjant odbiera mu rewolwer. Oto sufler, ubrany w rzymski strój, co i raz wygląda zza kulis, przepędzany niekiedy przez aktorów, ale i tak podpowiadający bardzo wyraźnie. Aktorzy często "wychodzą poza role", bądź zwracając się do publiczności, bądź - prowadząc "a parte" małe dialożki-wstawki. Oczywiście, i role i akcja potraktowane są umownie, pretekstowo, jako tworzywo do pełnego wdzięku, teatralnego widowiska. Lekko wplecione w nie zostały pewne akcenty dydaktycznej i satyrycznej refleksji, dotyczącej starych i ustabilizowanych w wieloletnim związku małżonków, którzy pewnego dnia, ni stąd ni zowąd tracą głowę i pragną się "odmłodzić" przez romans z młodą dziewczyną, chociaż warunki wszelakie już nie po temu, a nawet "czasem w głowie zaśpiewa ptaszynka lub króliczek podskoczy hop siup", jak powiada Gałczyński. Najlepszy jednak pomysł to wprowadzenie nowej postaci - "Heterki", która akompaniuje piosenkom na organach (podobnych trochę do katarynki, trochę do wózka z lodami), włącza się niekiedy w akcję, a nawet zostaje porwana przez milicjanta (rzekomo jako świadek, bo potem wraca z poduszką i refleksją: "żeby on jeszcze gotować umiał"). Znakomicie wypadły scenki zalecanek do Pazykompsy, a także Kucharza do matrony - Dorippy. Ogólny śmiech budzi przedziwny "trojak" tańczony... tyłem. Ogromne, zabawne maski ułatwiały aktorom błyskawiczne przechodzenie z jednej roli w drugą. Mieczysław Daszewski był więc Demifonem, a także - Dorippą, żoną Lizymacha. Wincenty Grabarczyk grał Lizymacha i starą służącą, Syrę. Andrzej Lipski łączył role zakochanego Charinusa i Kucharza, a Mieczysław Całka - jego kolegi Eutychusa i służącego Akantia. Piękną heterę, o względy której rywalizowali stary ojciec i młody syn, kreowała z wdziękiem Hanna Boratyńska, a "Heterkę" - Marzena Mikuła-Proksa. Scenografię - zabawnie harmonizującą z całokształtem spektaklu - opracował Jerzy Moskal, a pomysłowe "międzyepokowe" kostiumy - Danuta Knosała. Teksty piosenek skomponował (i uwspółcześnił) Adam Daszewski. Nowa sceniczna wersja Plauta w niektórych tylko punktach budzi pewne zastrzeżenia. Refleksje o niejednakowym traktowaniu zdrad mężów i żon lepiej chyba brzmiałyby (choć wbrew tekstowi) w ustach Pazykompsy niż starej Syry. "Starsi Rzymianie dwaj" podobali i nam się bardziej w ujęciu poprzednim, kiedy byli mniej farsowi i "zgrywni", bardziej potraktowani z cienką ironią. Aktualizacja tekstów piosenek, i to w duchu satyrycznym, mogłaby chyba pójść jeszcze dalej, podobnie - jak przekora i zaskakiwanie w przekształcaniu pewnych motywów sztuki. Tempo pierwszej części wydaje się nieco zwolnione - w stosunku do drugiej. Ale i tak "Kupiec" na pewno "zrobił swoje", dostarczając widzom bardzo dobrej pomysłowej zabawy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji