Artykuły

Krzyk pokolenia

"Krzyk" w reż. Roberta Talarczyka w Teatrze Rozrywki w Chorzowie. Pisze Danuta Lubina-Cipińska w Raporcie.

Jacek Kaczmarski był moim rówieśnikiem. Głosem mego pokolenia. Jego "Obławę" śpiewaliśmy, uciekając na górskie szlaki od przygnębiającej rzeczywistości. Jego .Mury" stały się - może i wbrew samemu artyście - hymnem pokolenia z czasów pierwszej "Solidarności". Dodawały otuchy wszystkim tym, którzy po stanie wojennym wybrali emigrację do innych krajów - jak nasz bard, lub emigrację wewnętrzną - jak większość, która chroniła się w prywatność pozwalającą ocalić wyznawany system wartości.

W chorzowskim Teatrze Rozrywki próbę odczytania i zinterpretowania twórczości, zmarłego w kwietniu tego roku Jacka Kaczmarskiego, podjął Robert Talarczyk. Zamierzeniem scenarzysty i reżysera spektaklu było pokazanie, że piosenki Jacka Kaczmarskiego są ponadczasowe i jako takie niezwykle aktualne także dzisiaj. Myślę, że w jakimś sensie to się udało. Szczególnie wtedy, gdy brzmią inspirowane malarstwem songi "Stańczyk", .Rejtan", "Samosierra", "Wiosna 1905", "Autoportret Witkacego", "Krzyk". Jednak z drugiej strony komuś takiemu, jak ja, trudno odrzucić czas, w jakich one powstawały. Dlatego moim zdaniem "Krzyk" to nie studium samotności barda i jego mniej czy bardziej udanych prób zawładnięcia zbiorową wyobraźnią, a dobrze dokumentująca czas opowieść o ostatnich trzech dziesięcioleciach i okresie politycznego przełomu. To historia generacji Kaczmarskiego - jej nadziei i rozczarowań, jej gniewu i buntu, ten zresztą wątek dominuje w drugiej części spektaklu, gdy gorzko brzmią "Lekcja historii klasycznej", "Korespondencja klasowa", "Nasza klasa". Klamrą "Mury". Atutem przedstawienia jest muzyka, jej nowe aranżacje autorstwa Hadriana Filipa Tabeckiego, a przede wszystkim - kunszt wykonawców. Minusem - choreografia, która albo rozprasza, albo zbyt dosłownie ilustruje. Im jej mniej - tym efekt lepszy. Emocje budzi też scenografia - szczególnie wówczas, gdy pojawiają się spreparowane w stylu pop-artu znane obrazy malarstwa polskiego i obcego, które stanowiły inspirację niektórych z piosenek Kaczmarskiego. Słyszałam głosy bardzo krytykujące ten pomysł, ale mnie on nie raził. Uznałam to za znak obecnych czasów, w których światem sztuki rządzą nie wartości a popkultura, która je niszczy. Oby tylko z piosenkami Kaczmarskiego też tak nie było!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji