Artykuły

Irydion Zygmunta Krasińskiego

Współczesny Rzym oglądany oczami przeciętnego turysty przypomina gigantyczny antykwariat zagracony eksponatami z różnych epok. Olbrzymie targowisko starożytności przecinają hałaśliwe arterie europejskiej metropolii. Ruiny minionych cywilizacji sterczą posępnie wśród nowoczesnych hoteli, banków i ekskluzywnych sklepów odarte ze swej tajemniczej aury. 150 lat temu stukot końskich kopyt i nawoływania przekupniów nie płoszyły duchów nawiedzających stare mur. Drogi wiodły podobnie jak dziś do miejsca wśród rzymskich ruin, z którego nie uleciała jeszcze siła witalna - na centralny plac chrześcijańskiego świata. Jeśli dodamy, że przewodnikiem po ulicach Wiecznego Miasta był Adam Mickiewicz, a oprowadzanym trzeci z wielkiej trójcy wieszczów - Zygmunt Krasiński - dotrzemy do źródła wizji, którą ten ostatni zawarł w "Irydionie". Rzym podziałał na romantyczną wyobraźnię 21-letniego poety jak gotowa dekoracja do dramatu, wysnutego z historii Hellady, Rzymu cezarów i sag germańskich. Wstęp, dokończenie i przypisy dają pojęcie nie tylko o epickim rozmachu dzieła, ale o niezwykłej erudycji Krasińskiego i posiadaniu "tej anielskiej miary, bez której ludziom nie zda się poeta". Historia istnieje w "Irydionie" jako punkt odniesienia do innego pojmowania "czynu", wiary w poezję, która jest "niezawodnie prawdą ostateczną przyszłości". Irydion i Elsinoe, dzieci podbitego narodu, są tylko narzędziami w rękach odwiecznego kusiciela Masynissy. Celem syna Amfilocha Greka i kapłanki posępnego Odyna jest dokonanie zemsty na ciemiężycielach swojego ludu. Aleksander Sewer usiłuje ratować to, co pozostało z potęgi rozpadającego się imperium. Prawdziwą walkę toczy odwieczne zło, zawsze obecne w historii z - rosnącym w siłę królestwem ducha i miłości - chrześcijaństwem.

"Rzymski dramat o polskim powstaniu", dzieło mistyczne przesycone wiarą w siłę poetyckiej wizji, pomimo niezwykłej urody wiersza i zawartych w tekście scenicznych potencji, stał się "dramatem jubileuszowym" grywanym rzadko, przy "okrągłych" okazjach. Kontrowersyjna postawa Krasińskiego, jego "wstecznictwo" przywracające zemście i nienawiści do wroga sankcję moralną nie mieściły się w romantycznej tradycji narodu prowadzonego słowami Improwizacji do kolejnych krwawo okupionych powstań. Inscenizatorzy, którzy sięgali po tekst "Irydiona" wysnuwali zeń myśl niebanalną, pozostającą w sprzeczności z polskim mitem "czynu" - z dzisiejszej perspektywy światowych kataklizmów i rewolucji; gorzką i przenikliwie słuszną. Spektakl Jana Englerta zapadł w pamięć widzów nie tylko dzięki wspaniałym popisom aktorskim: Jan Frycz w roli Irydiona, Jan Świderski jako Masynissa, młodziutka debiutancka Maria Gładkowska w roli Elsione. Forma spektaklu zwarta, skondensowana, spięta fragmentami wstępu i dokończenia przemawia wyjątkową urodą scenicznych obrazów. Wizja plastyczna powtarza podział światów zmagających się na antycznej scenie. Dwór cezarów opływający złotem, ciemny i duszny obszar nędzy niewolników, ascetyczny, pozbawiony zmysłowości świat chrześcijan i czarnoszary Masynissa - wielki kusiciel manipulujący ludzkimi losami według własnych nieprzeniknionych planów. Ofiarna biel strojów Irydiona i Elsinoe przygasa, blaknie w miarę jak tracą swą niewinność. W koncepcji dramatu zawarta jest prowokująca zmysły i intelekt niedookreśloność, równie trudno uchwytna jak subtelna granica między przepychem i ascezą jego plastycznej wizji. Jedna i druga oddziałuje na widza z tą samą co przed laty siłą, zaprzeczając sceptycznym, gorzkim wyznaniom innego poety o daremności tworzenia, gdy "najpiękniejszy rapsod nie w sercach ludzi, ale w głębi fal Egejskiego Morza utonął".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji