Artykuły

Z powodu kryzysu musieliśmy skameralizować Kontakt

- Gdy Kontakt się rodził, w tej części Europy niemal nie było dużych międzynarodowych imprez teatralnych. Teraz są dziesiątki festiwali prowadzących prawdziwą wojnę o atrakcyjne spektakle. Aby ją wygrać, należy mieć odpowiednie instrumenty - mówi Jadwiga Oleradzka, dyrektor Teatru im. Horzycy i Festiwalu Kontakt w Toruniu.

Grzegorz Giedrys: Kontakt chyba jako pierwszy festiwal teatralny w kraju otwarcie przyznał, że odczuł zapaść ekonomiczną.

Jadwiga Oleradzka [na zdjęciu]: Nasz budżet jest prawie niezmienny w porównaniu z zeszłorocznym. Wszystko rozliczamy w euro, poza oczywiście polskimi spektaklami. Skok kursu tej waluty o ponad złotówkę sprawił, że w stosunku do ubiegłego roku wypadło nam z kieszeni około 50 tys. euro. Tyle mniej więcej wynosi koszt zaproszenia do Torunia dwóch dobrych teatrów. Usiłując utrzymać zasadę, żeby na festiwalu pokazywać co najmniej dwa przedstawienia dziennie, zdecydowaliśmy się skameralizować Kontakt. Z wielkim bólem musiałam zrezygnować z kilku dużych, a więc drogich spektakli.

Jakich mianowicie?

- Prowadziliśmy rozmowy z Ivo van Hove, reżyserem związanym z Toneelgroep Amsterdam, doskonale znanym z inscenizacji "Rzymskich tragedii". Chcieliśmy, by Kontakt otwierało przedstawienie obydwu części "Aniołów w Ameryce", spektakl przeszło czterogodzinny. Wyglądało, że wszystko się uda. Jednak Holendrzy w pewnym momencie oznajmili, że warunkiem jest prezentacja dwóch przedstawień, bo inaczej wznowienie tytułu im się zwyczajnie nie opłaci. Na jeden spektakl byłoby mnie jeszcze stać, ale przy ówczesnym kursie euro na dwa już nie. Bo trzeba by wówczas zapłacić około 200 tysięcy, a pragnę przypomnieć, że na teatry nie mogę wydać więcej niż 900 tys. zł.

Ale budżet wynosi ok. 1,5 mln zł.

- Te 600 tys. zł to są m.in. koszty hoteli - ok. 160 tysięcy; wynajmu sal, sprzętu - w tym paru tysięcy słuchawek do synchronicznych tłumaczeń, transportu krajowego, bo przecież w Toruniu nie ma lotniska i prawie wszystkie teatry przylatują do Warszawy, tłumaczenia sztuk na trzy języki, tantiem, ochrony całodobowej wszystkich obiektów, wydawnictw, reklamy i zatrudnienia kilkudziesięciu osób pracujących przy festiwalu.

Nie da się tu znaleźć żadnych oszczędności?

- A gdzie? To jest tak napięty budżet, że nie można tu znaleźć nic zbędnego. W tym roku doszły nam dodatkowe koszty, bo dla trzech spektakli trzeba było wynająć specjalne projektory dużej mocy.

Czyli z programu musiały wypaść droższe spektakle.

- Tak, ale Kontaktu nigdy właściwie nie było stać na wielkie przedstawienia, może jedynie na początku. Wtedy jednak duży niemiecki spektakl wybitnego reżysera kosztował ok. 120 tys. zł, a np. sprowadzenie przedstawienia Eimuntasa Nekrosiusa ok. 70 tys. zł. Dziś te stawki wzrosły prawie dwukrotnie.

Teatry ze wschodniej Europy też są drogie?

- Nie zawsze, ale reżyserzy, których nazwiska są znane europejskiej publiczności, nie stosują wobec nikogo preferencyjnych stawek. Płacić trzeba tyle samo co w innych krajach europejskich. W przypadku jeśli teatr pochodzi np. z azjatyckiej części Rosji, dochodzą jeszcze bardzo wysokie koszty transportu. To są już sumy bardzo poważne.

Dlaczego?

- W Rosji nie ma żadnych tanich linii lotniczych. Przerażające są też koszty transportu sprzętu i dekoracji. W tym roku postanowiliśmy - za obopólnym uzgodnieniem - że dekoracje do obydwu rosyjskich spektakli powstaną częściowo w toruńskich pracowniach.

Wyjdzie taniej?

- Na pewno i nie będzie kłopotów na cle. I nie będziemy się bali, że tir z Moskwy nie dojedzie na czas. Kiedyś tak zrobiliśmy, gdy zaprosiłam do nas Koreańczyków. Koszty przewozu sprzętu i dekoracji miały być dwukrotnie większe niż przelot samego zespołu. Dekoracje powstały w Toruniu.

Jak rodził się program Kontaktu?

- Fantastycznie, po czym wszystko siadło. Do grudnia 2008 mieliśmy prawie cały program zamknięty, i to z wielkimi nazwiskami w repertuarze. Wtedy zaczął rosnąć kurs euro i wyparowała znaczna część naszego budżetu...

Urząd Marszałkowski, który jest organizatorem Teatru Horzycy, nie mógł wówczas wam pomóc?

- Marszałek daje nam i tak dużo - prawie 700 tys. zł. Dla porównania, gdy zaczęłam pracę w teatrze, ta dotacja wynosiła 200 tys. zł. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego dotuje festiwal kwotą 450 tys. zł, a miasto 215 tys. zł, w tym 15 tys. zł nagrody. Kryzys uderzył też w sponsorów. Firmy, które poczuły się zagrożone, w pierwszym rzędzie cięły wydatki na reklamę. Słusznie. Żaden poważny menedżer nie może sobie pozwolić na dotowanie większą kwotą imprezy kulturalnej, jeśli obawia się o los swoich pracowników.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji