Artykuły

Wysocki w kabarecie

Był już w Teatrze Ateneum "Brel" i "Hemar". Przyszedł czas na "Wysockiego". Wojciech Młynarski od dawna zapowiadał tam wieczór teatralny osnuty na twórczości sławnego rosyjskiego barda-opozycjonisty. Odczekał czas jakiś wzmagając zainteresowanie obietnicą, pozwolił zaistnieć wcześniej Wysockiemu na scenach Krakowa i Wrocławia, aż wreszcie sporządził swój wybór tekstów (wspólnie z Ireną Lewandowską), by przedstawić nam własną ich interpretację reżyserską.

Umiejscowił swój spektakl w ciasnej, dusznej, niewygodnej dla widza salce "Sceny 61", ale nie zraził tym zainteresowanych. Publiczność wali tam drzwiami i oknami. Ludzie tłoczą się i pocą, ale chłoną piosenki Wysockiego z wypiekami, na twarzy i oklaskują gorąco uczestniczących w wieczorze aktorów. Zupełnie nie bacząc na kształt, myśl i poziom wokalny przedstawienia. Legenda Włodzimierza Wysockiego robi swoje, a i Młynarski ma już w "Ateneum" własną publiczność.

Nie jest to jednak w przedstawienie Młynarskiego ten dramatyczny, zbuntowany Wysocki, jednoczący serca w solidarnym gniewie na znienawidzoną rzeczywistość, w bezsilnej tęsknocie za wolnością jednostki. Być może zresztą stępiało już teraz ostrze jego pieśni, gdy zbrodnie stalinizmu i poststalinowskie upodlenie narodów potępiane jest nawet z najwyższych trybun. Nie jest to także portret teatralny samego Wysockiego, choć mógłby nim być, bo jego tragizm warto eksponować ku przestrodze następnych pokoleń. Młynarski dostrzega dzisiaj w Wysockim przede wszystkim satyryka, a przynajmniej ten aspekt jego twórczości wydobywa w swoim kabaretowym przedstawieniu. Można i tak spojrzeć na dorobek rosyjskiego poety, choć perspektywa to chyba nazbyt ograniczona.

Mamy tam więc kilka znanych i sporo mniej znanych tekstów Wysockiego, ułożonych w dwie części: więzienno-łagrową i obyczajową. Mamy świetny tercet aktorski: Marian Opania, Leonard Pietraszak i Wiktor Zborowski, którzy razem lub każdy z osobna przerabiają piosenki i monologi Wysockiego na kabaretowe numery. Mamy też dla odmiany nastroju trochę poezji śpiewanej w wykonaniu Emiliana Kamińskiego i to dzięki niemu otrzymujemy tu z Wysockiego nieco głębszej refleksji. A na koniec, już po finałowych "Koniach"' w żarliwej interpretacji Kamińskiego, pojawia się jeszcze sam Wojciech Młynarski, żeby wraz z całym zespołem pożegnać nas jednak w zabawowym nastroju. Bo właśnie o kabaretową zabawę chodziło mu najwyraźniej w "Wysockim" na scenie "Ateneum".

Współtworzyli ten wieczór: Marcin Stajewski z Krystyną Zachwatowicz (dekoracje i kostiumy), Janusz Stokłosa i Tadeusz Suchecki (opracowanie muzyczne), Janusz Józefowicz (ruch sceniczny) i kilkoro tłumaczy. Wraz z Młynarskim i jego aktorami włożyli pewnie sporo pracy w ten spektakl i liczyć mogą na długotrwałe powadzenie. Zupełnie niezależnie od tego, czy ich "Wysocki" trafia mi do przekonania.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji