Artykuły

Tydzień Dziecka

W tym roku już po raz siedemnasty odbywa się w Poznaniu Biennale Sztuki dla Dziecka, dzięki któremu święto wszystkich dzieci, tradycyjnie przypadające na 1. czerwca, potrwa cały tydzień (31 maj - 6 czerwca). Biennale jednak nie tylko wygrywa z czasem - tygodniowe święto dziecka, wiecznie młoda publiczność - jest również największą tego typu imprezą w kraju - pisze Alicja Morawska-Rubczak z Nowej Siły Krytycznej.

To jedyny festiwal sztuki dla dzieci w Polsce, zakrojony na tak ogromną skalę i łączący w sobie tak wielorakie sposoby myślenia o praktyce artystycznej. Podczas siedmiu dni trwania festiwalu odbędzie się łącznie ponad sto wystaw, spektakli, projekcji, warsztatów przygotowanych z myślą o publiczności dziecięcej i młodzieżowej. W programie znalazły się bowiem imprezy dla widzów w wieku od zera do kilkunastu lat. Nie zabraknie również atrakcji dla dorosłych. Centrum Sztuki Dziecka zadbało jak zwykle także o to, by w parze z wydarzeniami przygotowanymi dla dzieci, szła refleksje teoretyczna osób dorosłych, zajmujących się krytyką i badaniem sztuki oraz praktyką artystyczną. Podczas dwudniowej konferencji "Sztuka dla dziecka jako forma komunikacji społecznej" przedstawionych zostanie ponad dwadzieścia referatów poświęconych rozmaitym zagadnieniom związanym ze sztuką dla dzieci oraz prezentacji różnorodnych form twórczych i prac artystycznych. Podjęte zostaną również dyskusje ukazujące interdyscyplinarny charakter Biennale oraz podkreślające wagę wczesnego zainicjowania kontaktu dziecka ze sztuką, spotkania odbywać będą się pod trzema hasłami: "Nasiąkanie sztuką - od dzieciństwa do dorosłości", "Spadkobiercy dzieciństwa, spadkobiercy kultury" oraz "Ile artysty jest w dziecku?".

Kolejna konferencja naukowa zaplanowana na czas trwania Biennale oraz zaproszenie na spotkania dyskusyjne są dowodem na to, jak ważna okazuje się nieustanna refleksja teoretyczna nad sztuką dla dzieci, próba ujmowania jej w nowych kategoriach estetycznych, przykładania do niej aktualnych metodologii i korzystanie z bieżącego stanu badań nad sztuką w ogóle, poza ramami której nie można przecież badać form twórczości dedykowanych młodszym odbiorcom. Praktyka stosowana przez Centrum Sztuki Dziecka, ażeby do konferencji zapraszać również naukowców nie zajmujących się na co dzień sztuką dla dzieci (jak chociażby prof. Ewa Rewers czy prof. Grzegorz Dziamski), daje niezwykłe efekty w postaci uznania tejże sztuki za formę praktyki artystycznej równoprawnej z innymi jej przejawami. Wiele czasu musiało i pewnie jeszcze musi minąć, żeby w świadomości różnych środowisk sztuka dla dziecka nie była uznawana za tę gorszą. Szczęśliwie w ciągu ostatniego dziesięciolecia możemy swobodnie mówić o nobilitacji twórczości artystycznej kierowanej do dzieci i poważnego oraz, co chyba najważniejsze, profesjonalnego jej traktowania.

Twórcy Biennale - poznańskie Centrum Sztuki Dziecka - zadbali o program różnorodny i na naprawdę wysokim poziomie artystycznym, co w świetny sposób pokazuje, iż reflektując nad sztuką warto akcent przenieść na jej wartości artystyczne, estetyczne, poznawcze, a nie skupiać się na wieku widza, do którego jest kierowana. Podczas Biennale dzieci mogą spotkać się z rozmaitymi dziedzinami sztuki. Program jest odpowiedzią na przemiany dokonujące się w sztuce najnowszej, dlatego nie zabraknie w nim takich imprez jak wystawa poświęcona grom komputerowym, czy przygotowany przez Centrum Sztuki WRO - Interaktywny Plac Zabaw [na zdjęciu] oraz warsztaty multimedialne, jak interaktywne "Żywe Obrazy" przygotowane przez Tadeusza Dolkowskiego i Marcina Różańskiego, "Idzie Grześ przez wieś tyłem", warsztaty animacji poklatkowej, które poprowadzą Honorata Martin i Maciej Salamon, warsztat filmowy Magdy Bielesz - "Podróż z Zaczarowanym Ołówkiem" czy "Mała Orkiestra" - warsztat audio Adama Witkowskiego. Obok nowych mediów, pojawią się na Biennale również imprezy prezentujące sztukę pojmowaną w sposób tradycyjny, jak chociażby koncert piosenek dla dzieci śpiewanych w polskich domach od kilku pokoleń, zatytułowany "Konstantynopolitańczykowianeczka" (już samo wymówienie tytułu koncertu staje się niezłą zabawą!) czy koncert muzyki tradycyjnej Tria Janusza Prusinowskiego czy trochę folku w wykonaniu Joszko Brody i jego brodatych dzieci. Ciekawy, z punktu widzenia nowatorskiego podejścia do sztuki, może okazać się cały cykl wydarzeń poświęcony najnajmłodszej publiczności. Inicjowane przez Centrum Sztuki Dziecka przedsięwzięcia dla widzów poniżej trzeciego roku życia, zagościł już w propozycjach repertuarowych polskich teatrów, kin oraz sal koncertowych i, miejmy nadzieję, że rozgościły się również w świadomości odbiorców. W programie Biennale ten nurt znalazł bardzo silną reprezentację w postaci dwóch skandynawskich filmów - "Mały miś mówi: Oj", w reżyserii Marii Mac Dalland oraz "Bajek dla najmniejszych", których reżyserami są Gun Jacobson i Anna Clara Tidhom, a także kilku koncertów w wykonaniu Marka Marszałka, Mirosława i Miłosza Gawryłkiewiczów, którzy poprowadzą również warsztaty audialne, aż sześciu spektakli, o których niżej i serii rozmaitych warsztatów twórczych, jak chociażby Warsztaty Koloru dla Najnajmłodszych, prowadzonych przez animatorów z fińskiego Pori Centre for Children's Culture.

Niezwykłych, ciekawie się zapowiadających wydarzeń jest na Biennale cała masa. Interesujące jest również eksplorowanie przez wydarzenia festiwalowe rozmaitych przestrzeni miejskich, od tradycyjnej przestrzeni scenicznej Teatru Polskiego, poprzez sale teatralne w Centrum Kultury Zamek i Teatrze Ósmego Dnia czy Starego Browaru, aż po plenerowe przestrzenie Cytadeli. To wchodzenie w miasto, z jednoczesnym otwieraniem się przestrzeni biennalowych prezentacji, pokazuje jak przystępne dla szerokiego grona odbiorców jest to wydarzenie, jak chce wchodzić w dialog z tkanką miasta oraz jego mieszkańcami. O otwartości Biennale świadczą również ceny biletów, które są wręcz zaproszeniem do wspólnej zabawy na wielu obszarach sztuki. W czasie, gdy wszyscy narzekają, że na największych polskich festiwalach (vide: toruński Kontakt czy Warszawskie Spotkania Teatralne) ceny biletów odstraszają publiczność, Biennale Sztuki dla Dziecka jest imprezą w większości darmową, a za wstęp na niektóre z wydarzeń trzeba będzie zapłacić od 5 do 7 złotych. Mali widzowie - małe ceny? Przewrotna logika, która sprzyja raczej myśleniu o dobrej organizacji tak gigantycznej imprezy, której tradycje sięgają przecież chociażby okresu świetności poznańskiej sceny dla dzieci zwanej kilkadziesiąt lat temu "Marcinkiem" i uznawanej wówczas za jeden z najwybitniejszych ośrodków teatralnych tworzących spektakle dla dzieci.

Naprawdę warto spojrzeć na program teatralny Biennale. Organizatorzy zaprosili cztery świetne spektakle zagraniczne - pośród nich wyczekiwaną przeze mnie "Niespodziankę" Teatru Dschungel Wien, która może zrewolucjonizować spojrzenie polskiej publiczności na teatr tańca dla najnajmłodszych, gwarantujący bardzo ciekawe przeżycia estetyczne. "Niespodzianka" to pełen zaskakujących wydarzeń taniec, w sterylnie białej przestrzeni, przy akompaniamencie bardzo nowocześnie pojmowanej muzyki. Ujmujące i zaskakujące swoją stroną wizualną, pełną iluzji i aluzji, będzie przedstawienie "Anima blu" włoskiego TAM Teatromusica, inspirowane malarstwem Marca Chagalla. Przekroczeń na obszarze teatru, w pojmowaniu jego funkcji terapeutycznej, integracyjnej, dostarczą dwa spektakle - "Camping" holenderskiej zawodowej grupy osób niepełnosprawnych Teatru Maatwerk oraz znany polskiej publiczności, pokazywany po raz pierwszy poza Warszawą, a i grany nieczęsto, świetny spektakl Teatru 21 "Alicja. Rozprawa 14/06", nadający książce Lewisa Carolla niezwykły kontekst, pogłębiający zagadnienia normalności i nienormalności, poszukujący teatralności w autyzmie i zespole Downa, spektakl nieprzeciętny i wyjątkowy w skali całego kraju. Biennale to także ciekawe propozycje teatru lalek - świetny lalkarz - solista, niezwykły rzemieślnik - Adam Walny pokaże swoje najnowsze przedstawienie zatytułowane "Dziadek", które przedstawia historię zapisaną w przedmiotach, a jednocześnie jest obrazem relacji pomiędzy dzieckiem i starym człowiekiem. Uznawany za najlepszy teatr lalek w Polsce - BTL, pokaże spektakl "Jest królik na księżycu" stworzony w koprodukcji z Vélo Théâtre - Apt z Francji. Poza "Niespodzianką", widzowie najnajmłodsi zostaną zaproszeni na całą serię przygotowanych z myślą o nich przedstawień - m.in. poznańskie "Spiewanki" Studia Teatralnego BLUM, wyprodukowaną przez Centrum Sztuki Dziecka "Układankę" oraz "Błękitne niebo" Ani Michaelis i Teatru HELIOS z Hamm - spektakl będący świetnym przykładem zachodnioeuropejskiego myślenia o teatrze dla dzieci poniżej trzeciego roku życia. Bardzo ciekawą propozycją jest także "Wieczorynka" Uli Kijak, przedstawienie, które dzięki swojej nowatorskiej formie znalazło się w ubiegłym roku pośród maltańskich Nowych Sytuacji. Spektakl oparty na tekście "Niestworzona historia albo ostatni tatuś" Michała Walczaka, ma formę gry miejskiej, pełen jest elementów happeningowych i rozmaitych form aktywizacji dziecięcej publiczności. Obok spektakli dla tych najnajmniejszych, organizatorzy zaproponowali również cykl przygotowany we współpracy z Teatrem Ósmego Dnia i zatytułowany OFF Biennale, dla widzów od 15 roku życia. Ponad dwadzieścia spektakli pokazujących rozmaite nurty teatru, dla widzów w różnym wieku, to mocna strona poznańskiej imprezy.

Propozycje teatralne Biennale oraz sam Dzień Dziecka, sprzyjają ogólniejszej refleksji dotyczącej teatru dla dzieci w Polsce w ciągu kilku ostatnich sezonów. W programie Biennale znajdziemy bowiem zarówno spektakle teatrów instytucjonalnych, jak i grup prywatnych, propozycje teatru formy oraz próby rozmaitych strategii interpretacyjnych tekstów dramatycznych, również tych najnowszych, jak chociażby wspominany "Ostatni tatuś" Walczaka czy wystawiane przez Pracownię Teatralną ODEK "111" inspirowane tekstem Tomasza Mana, aż wreszcie wciąż jeszcze nowatorskie prezentacje spektakli dla najnajmłodszych.

Z pewnością bardzo ciekawą tendencją jest podejmowanie się reżyserowania spektakli dla dzieci przez twórców znanych i cenionych z twórczości dla widzów dorosłych. Wciąż ważnymi, dyskutowanymi i niestety nie zastąpionymi przez nowsze propozycje, są stołeczne "Opowiadania dla dzieci" w reżyserii Piotra Cieplaka, Teatru Narodowego, "Pippi Pończoszanka" z Teatru Dramatycznego oraz "Wiedźmy" z Teatru Lalka - oba w reżyserii Agnieszki Glińskiej. To naprawdę niebanalne, wartościowe pod względem estetycznym i interpretacyjnym spektakle, którym jednak krytyka poświęciła wystarczająco dużo miejsca. Mniej głośne, a naprawdę świetne propozycje dla młodszych widzów ma natomiast Szczecin. Poza wybitnymi przedstawieniami zrealizowanymi przez Annę Augustynowicz w Teatrze Pleciuga - "Imię" w 2004 roku oraz "Co się dzieje z modlitwami niegrzecznych dzieci" z 2000 roku (znowu reżyser "niedziecięcy" wypadający świetnie w dziecięcym repertuarze), dosyć niedawno powstało w Szczecinie przedstawienie, które nowatorstwem spojrzenia na materię teatralną powala nawet dorosłą publiczność, a jest jednym z nielicznych spektakli w Polsce, które wprowadzają elementy postmodrenistycznego myślenia o teatrze. "Królowa Śniegu" w reżyserii Marcina Wierzchowskiego szczecińskiego Teatru Współczesnego, to obok nieudanego "Kajtusia Czarodzieja" w reżyserii Łukasza Kosa z Teatru Polskiego w Bydgoszczy oraz teledyskowego i gadżeciarskiego "Ostatniego tatusia", którego reżyserem jest Gabriel Gietzky, z Teatru im. Wilama Horzycy w Toruniu, propozycja naprawdę wartościowa, która z nowatorstwa czyni atut, a nie bełkot teatralny. Tworzenie udanych spektakli dla dzieci, przez reżyserów nie kojarzonych z twórczością dziecięcą, dobitnie świadczy o potrzebie nowego, profesjonalnie stosowanego języka teatralnego, którym w przemyślany sposób rozmawia się z widzem, mając na uwadze jego możliwości percepcyjne, ale przede wszystkim oferując mu spektakl inteligentny, wartościowy estetycznie, o dobrym poziomie artystycznym. Nie oznacza to oczywiście, że teatr dla dzieci ma przestać być formą zabawy. Tego bastionu broni, jeszcze lepsza od stołecznej, "Pippi Pończoszanka" w reżyserii Konrada Dworakowskiego ze szczecińskiej Pleciugi. Spektakl o wiele bardziej kameralny od warszawskiego, wciągający dzieci do zabawy, świetnie wyzyskujący całą buntowniczość, anarchiczność, feminizm (sic!) tekstu Lindgren, będący zarazem świetnie zagranym koncertem ska i reggae, nie stroniący od dziecięcych gier językowych, garściami czerpiący ze świata dziecięcej emocjonalności i wyobraźni. Szczecińska "Pippi" jest jednym z niewielu spektakli, który w świetny, dynamiczny, a można wręcz rzec - przeprowadzony w szaleńczym rytmie sposób, uczy i bawi. Trudno w teatrze dla dzieci połączyć funkcję rozrywkową, z walorami edukacyjnymi, z formą wychowywania dzieci przez sztukę, ten spektakl robi to w bezpretensjonalny i ciekawy artystycznie sposób.

W mijającym sezonie pozostając na obszarze teatrów lalkowych, które nadal są głównymi ośrodkami tworzącymi spektakle dla dzieci (choć będę wciąż, z uporem maniaka powtarzać - nie utożsamiajmy teatru lalek wyłącznie ze sztuką dla młodszych widzów!!!), powstały dwa spektakle bardzo ciekawe pod względem rozwiązań inscenizacyjnych. Są to propozycje w innowacyjny sposób czerpiące z dokonań nowych mediów. "Kto z was chciałby rozweselić pechowego nosorożca" to już kolejny, obok "Afrykańskiej opowieści", spektakl reżyserowany przez Zbigniewa Lisowskiego w Teatrze Baj Pomorski, który przewartościowuje tradycyjne pojmowanie scenografii oraz samą formę animacji, budując przestrzeń sceniczną z wizualizacji. Projekcje, animacje włączane są do spektakli dla młodych widzów bardzo często, rzadko jednak zdarza się, żeby definiowały one w nowatorski sposób przestrzeń sceniczną lub treść spektaklu, przeważnie są dodatkiem, urozmaiceniem. U Lisowskiego multimedialna scenografia "Kot z was..." jest formą gry z tekstem Kołakowskiego oraz zabawą z animowaniem przedmiotów, które często są wizualizacjami, poza tym ciekawie wzbogaca plastyczną stronę spektaklu. Przedstawieniem nowatorskim w tej materii jest również "Sklep z zabawkami" w reżyserii Ewy Piotrowskiej, z bielskiej Banialuki. W tym spektaklu problematyka, która oparta jest na zagubieniu dziecka w wirtualnym świecie, znajduje swoje odbicie na scenie, w formie wizualizacji i rozmaitych gier z obrazem. Spektaklem ciekawie wplatającym w przestrzeń sceniczną animacje są również głośne "Tygryski" w reżyserii Agaty Biziuk z Teatru Lalka w Warszawie. Animowane obrazy ośmioletniej Salomejki, są zabawą z tekstem dramatu Marty Guśniowskiej, na podstawie którego zbudowany jest spektakl. Poza multimediami nowatorski jest w tym spektaklu sam fakt dedykowania go publiczności poniżej trzeciego roku życia. Trzeba podkreślić, że "Tygryski" są pierwszym spektaklem stworzonym przez teatr instytucjonalny dla najnajmłodszej publiczności. Czy są rzeczywiście spektaklem dla tak malutkich dzieci? Po spędzeniu tygodnia na festiwalu teatrów dla najnajmłodszych w Bolonii - kolebce tego nurtu, śmiem wątpić, to jednak temat na osobny tekst. W każdym razie "Tygryski" były przedsięwzięciem podejmującym nowe wyzwania jakie czasy dzisiejsze stawiają teatrowi i bardzo dobrze, że powstały, gdyż pod względem artystycznym jest to spektakl bardzo dobry.

Jak widać nie brakuje zatem w polskim teatrze dla dzieci pomysłów przekraczających tradycyjne myślenie o sztuce, dyskutujących z wyznaczanymi twórczości dla dzieci zadaniami edukacyjnymi, dydaktycznymi. Niestety przedstawień naprawdę wartościowych jest wciąż za mało. Uciekający często w metafizykę, grający z wizualnością teatr lalek, który jest przeważnie jedyną sceną proponującą w mieście spektakle dla dzieci, niestety bardzo często wpada w pułapkę powtarzania znanych schematów (nie wspomnę o wręcz XIX-wiecznej praktyce wystawiania spektakli w tych samych dekoracjach, z tą samą muzyką i reżyserią, tylko w innej obsadzie, co zdarza się już teraz tylko w teatrze lalek i nie ma znamion eksperymentu, ale multiplikowania sprawdzonych patentów). Teatrów niedookreślanych jako lalkowe, z repertuarem stricte dla dzieci, prawie w Polsce nie ma, a na podupadający Teatr Dzieci Zagłębia im. Jana Dormana aż żal patrzeć, wspominając imię jego genialnego założyciela, można tylko marzyć, że kiedyś teatr dla dzieci znowu doczeka się tak nowatorsko, nieprzeciętnie myślącego i płodnego twórcy. Problem jednak leży wciąż w świadomości widzów, którzy godzą się na tzw. "szmirę". Wątpliwych artystycznie spektakli, na których nagoniona przez BOW sala pęka w szwach, jest niestety bardzo dużo. Refleksja rodziców, a często i pedagogów, nad tymi przedstawieniami pozostaje taka, że cieszą się na samą myśl, że ich dzieci były w teatrze, czyli obcowały z kulturą wysoką, nie wiedzą nawet jakie boje z tym pojęciem toczone są od kilkudziesięciu lat na obszarze teorii kultury.

Można również oczywiście porównywać rodzimy teatr dla dzieci z tą formą twórczości na Zachodzie. Tutaj niestety jednak nadal bardzo wyraźne są różnice wynikające z naszej historii i przemian ustrojowych, które dokonały się w Polsce dwadzieścia lat temu. Doskonałym tego przykładem jest rozwijający się od niedawna teatr dla najnajmłodszych, którego tworzenie na Zachodzie Europy zapoczątkowano trzydzieści lat temu. Z pewnością to m.in. przewartościowania w pojmowaniu kategorii stylu życia, komercjalizacja sztuki, wchodząca z opóźnieniem w stosunku do państw zachodnich kultura masowa, stworzyły warunki dla rozwoju tej formy sztuki. Na Zachodzie o wiele więcej jest teatrów prywatnych, nieinstytucjonalnych, tworzących dla dzieci naprawdę wartościowe przedstawienia, biorących udział w międzynarodowych festiwalach. U nas wciąż dominuje paradygmat instytucji. Z drugiej strony w polskim teatrze dla dzieci często twórcy podejmują pogłębioną analizę naprawdę ważnych problemów, jak chociażby temat adopcji w "Jeżu" w reżyserii Janusza Ryl-Krystianowskiego z poznańskiego Teatru Animacji. Spektakle dla dzieci, jeśli prezentują wysoką wartość artystyczną, zawsze mówią o czymś ważnym, intrygującym, nie są po prostu formą artyzmu, który nie implikuje żadnych treści. Z dziećmi naprawdę warto rozmawiać na trudne tematy, co z całą pewnością polski teatr robi. Z dorosłymi również warto rozmawiać o teatrze dla dzieci, dlatego nigdy nie będzie za mało takich inicjatyw, jak podejmowane przez Centrum Sztuki Dziecka próby konfrontacji środowisk twórczych i naukowych, w celu wspólnej, żywej dyskusji na temat sztuki dla najmłodszych. Pokłóćmy się o teatr dla dzieci!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji