Artykuły

Bez miniderii

SZCZERZE mówiąc spektaklu Syreny, w którym Korsakównie partneruje Brusikiewicz i Łazuka, a rzecz całą prowadzi Jerzy Gruza - rekomendować nie trzeba.

Lecz jesienią 1982 roku wiele warszawskich premier łączy podobna barwa. Przedstawienia są realizowane obok, pod, na marginesie tekstów. Pół biedy, jeśli gęsta mgła aluzji przykrywa sztukę Iredyńskiego. Bo zważywszy tempo pracy dramaturgicznej autora "Żegnaj Judaszu" należy sądzić, iż niebawem nowa sztuka ujrzy światło dzienne. Co jednak robić z tymi, którzy mimo apeli środowisk twórczych już nic nie napiszą? Oczywiście można powiedzieć, że Słowacki i Wyspiański przetrwali niejeden zabieg adaptatorski. Ale boję się, że grozi nam moment, kiedy szaleństwo aktualizacji zasłoni wszelki sens pisanego słowa. I cóż? Kogo będzie oklaskiwać premierowa publiczność? Chyba siebie. Tylko wówczas proponuję zlikwidować scenę, a wyspecjalizowanych w mruganiu do widza aktorów (nie powiem, często bardzo pieszczonych przez poprzednie okresy)- umieścić na sali. Przynajmniej gra będzie jawna.

Proszę mi wybaczyć te ponure groteskowe wizje, zwłaszcza, iż przyznaję jest to ślad ledwie kilku spektakli. Tyle, że otacza je wrzawa charakteryzująca się daleko staranniejszą reżyserią niż ta z samych przedstawień. Znać rękę mistrza...

Wróćmy do inscenizacji, której jakoś dziwnie nie objął dyskretny urok tak drobiazgowo opracowywanego poklasku. A wiec Teatr Syrena i Madame Sans-Gene. Przed 24 laty głośna dzięki wspaniałym kreacjom Bielickiej, Rudzkiego i Brusikiewicza. Dziś znowu błyszczy. I to jak!

Przede wszystkim sama Sans-Gene. Świetna w gestyce, ruchu, prowadzeniu dialogu Lidia Korsakówna. Plotka mówi o jakimś bez mała jubileuszowym stażu scenicznym aktorki. Ja w to nie wierzę i Państwo, którzy obejrzycie spektakl Syreny, będziecie musieli się ze mną zgodzić. Korsakówna znakomicie łączy księżnę Gdańską, Katarzynę Lefebvre z paryską praczką i swojską Kasią. Jest wdzięczna, pełna młodzieńczego temperamentu (a tu nam ktoś wmawia wieloletnie doświadczenie aktorskie!), bawi się tekstem i jednocześnie wydobywa całą gamę szlachetnej bezinteresowności Pani bez Żenady (jak nazywali Katarzynę złośliwi bywalcy dworu Napoleona). Nic dziwnego, że nawet sam "nikczemnik wzorowy", że użyję terminu Waldemara Łysiaka, Józef Fouche (Bohdan Łazuka) ulega czarowi ślicznej Kasi. Zwróćcie Państwo uwagę na ich spotkanie w pralni, dokąd dobiega wrzawa rewolucji. Rozmach aktorskich działań Korsakówny kontrastuje z powściągliwością gestu Łazuki. On zna już dzień jutrzejszy swego bohatera, widzi tekę ministra policji. Ona żyje chwilą i nie ma zamiaru ukrywać impulsywnych reakcji Katarzyny.

Zmiana scenerii. Korsakówna przymierza kostium wielkiej damy. Dosłownie i symbolicznie. Każdym spojrzeniem, tonacją głosu, ruchem chroni dawną Kasię. Właśnie tę żywiołową i szlachetną. Zbliża się moment kulminacyjny. Wielka Księżna i Bonaparte. Brusikiewicz po latach znowu stara się uchwycić w komediowym skrócie sylwetkę Korsykanina. Świadomie jednak rezygnuje z wielu warsztatowych umiejętności wytrawnego komika. Jakby niepostrzeżenie rozszerza zabawową konwencję. Piosenka o Małym Wodzu nabiera akcentów bardzo serio.

Wreszcie finał. Wielki bal u Księżnej Gdańskiej Już nie wiadomo, gdzie jest Madame Sans-Gene, gdzie Kasia, a kiedy słychać głos Lidii Korsakówny. Może zna prawdę. Fouche Łazuki, ale się zasłania dyskretnym uśmiechem i ingeruje tylko w szczególnie drastycznych gafach żywiołowej Katarzyny. Przepraszam, jeszcze wiedział o wszystkim reżyser Gruza, który przewidując pełną niuansów współpracę świetnych aktorów dopomógł w rozdawaniu kwestii. Zresztą należy dodać, iż wielkiej trójce partneruje cały zespół, że wspomnę sympatycznego Marszałka Lefebvre, stale rozbrajanego przez żonę (E. Robaczewski), utrzymanego w komediowo-lirycznym stylu amanta, hrabiego Neipperga (T. Pluciński), czy farsowo potraktowanych dworaków (min. J. Bielenia, R. Gołębiowski, Z. Leśniak). Aktorom dobrze służą kostiumy i delikatnie zarysowane tło (scenografia - Marek Lewandowski).

Aż dziw, że tylu ludzi ustrzegło się przed modną minoderią i aluzyjnym koszmarem. Jest tylko jedno ale: kłopot z kupnem biletów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji