Artykuły

Nawet pralka oszalała

"Z rączki do rączki" w reż. Pawła Pitery w Teatrze im. Jaracza w Olsztynie. Pisze Tadeusz Szyłłejko w Warmińsko-Mazurskim Portalu Regionalnym.

Na powitanie roku "Z rączki do rączki" Cooneya w Teatrze Jaracza. Tekst - rewelacja. Bawi nawet słuchany z zamkniętymi oczami.

Już punkt wyjścia trąci absurdalnym nieprawdopodobieństwem.

Główny bohater tej zwariowanej historii, popełnił był raz oszustwo wobec Wydziału Pomocy Społecznej. W efekcie posypał się nań strumień zasiłków. To zmusza go do następnych kłamstw w celu zatuszowania poprzednich i ratowania skóry... Wtedy przynoszą mu kolejne czeki. Przedstawiciele nadopiekuńczej opieki społecznej wręcz szturmują jego dom, jedni - z nowym zasiłkiem, inni - by skontrolować na miejscu prawidłowość przyznanej pomocy.

Nieszczęśnik wpadł i już nie ma wyboru: albo lawina pieniędzy i darów - albo więzienie za oszustwo. Toteż mnoży pod swoim dachem szeregi fikcyjnych osób: chorych, kalekich i upośledzonych, fałszywych ojców i ich zmyślone dzieci. Raz po raz sytuacja wymaga czyjejś nagłej śmierci, ofiary spadają z dachu albo z drzewa, nie zabraknie też, rzecz oczywista, zwyczajnego chowania się i różnych przebieranek. A kiedy w końcu widz sobie pomyśli, że brak tu chyba tylko wzajemnego obrzucania się wszystkich tortami - zobaczy scenę rzucania... nieboszczykiem Jeżewskim. Absurd sięga zenitu, bzdura goni bzdurę, w finale ogólne szaleństwo udziela się nawet pralce. Ale tego już nie wypada mi zdradzać.

To nie jest farsa. To jest farsa do kwadratu. Farsa na temat farsy. Farsa sprowadzona do kresu możliwości. Farsa sparodiowana.

Kim jest autor? Michael Cooney pisze m.in. scenariusze filmowe. pamiętamy jego thriller "Tożsamość". Ale Michael jest także synem Raya Cooneya, autora niezmiernie popularnych fars ("Ratuj się kto może", "Wszystko w rodzinie") . Toteż przyszło mi do głowy, że "Z rączki do rączki" to taki psikus Cooneya juniora, spłatany ojcu: - "Patrz, tato, jak się zabawiłem na twoim poletku!". I że z początku, jak długo się da, wszystkie absurdalne kwestie winny tu być wygłaszane z powagą, jak w dramacie psychologicznym. Zwłaszcza, że solennie realistyczna jest również scenografia : tradycyjny salonik i deszcz za oknem (naprawdę widać, że pada!). Niestety, tej przewrotnej nuty angielskiego humoru reżyser Paweł Pitera nie chwycił. Od pierwszych scen, każe aktorom miotać się i robić do publiczności miny, jak w niedobrym teatrze. W związku z tym długo trwa, zanim dotrze do widza prawdziwy smak tekstu Cooneya. Dopiero w drugim akcie, gdy wypadki ostatecznie wymykają się spod kontroli person dramatu, a nasi aktorzy - spod ręki reżysera, humor zaczyna iskrzyć aż dym idzie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji