Artykuły

Samolot odleciał, wspomnienia zostały...

Aktor TADEUSZ ZAPAŚNIK opuścił Szczecin. Kim był dla teatru w w tym mieście?

Jesienią odbyło się uroczyste pożegnanie aktora ze sceną i publicznością. Serdeczne, bo Zapaśnik był przez widzów i w zespole Teatru Współczesnego lubiany.

Wielu aktorom przychodzi żegnać się z zawodem czy miastem, w którym odnosili sukcesy, w ciszy i bez rozgłosu. Zapaśnikowi - na chwilę - rozbłysły na to odejście reflektory.

Ale też nie ulega kwestii, że na takie pożegnanie w pełni sobie zapracował, a i tak nie oddaje ono wielobarwności i rangi jego scenicznego dorobku. Ulotność sztuki teatralnej sprawia zresztą, że ten dorobek odchodzi powoli w zapomnienie. Warto więc tutaj, korzystając z okazji wieńczących rok podsumowań, przypomnieć, kim był Tadeusz Zapaśnik dla teatru w Szczecinie.

Absolwent Wydziału Aktorskiego PWSTiF w Łodzi (1963 r.) ze szczecińską sceną związał się na lat 30. Aż 28 z nich spędził w usamodzielnionym Teatrze Współczesnym, do którego trafił (po krótkich pobytach w Opolu, Wałbrzychu i Białymstoku) w 1976 r., i w którego zespole byt odtąd do końca swej aktorskiej kariery.

Zważywszy na fakt, że już jej początki uczyniły go aktorem w Szczecinie znanym i lubianym - jak też i to, że ze szczecińską sceną związana była jego żona, aktorka, Barbara Komorowska (zmarła w roku 1988) - rzec można, iż był jednym z symboli tutejszego teatru. Jego znakiem rozpoznawczym, potwierdzeniem trwałości tradycji. A jeśli tak na sprawę patrzeć - zejście Tadeusza Zapaśnika ze sceny nabierze także cech symbolicznych. Bo, kto wie, może z tym jego wyjazdem zakończył się w dziejach . ' sceny szczecińskiej jakiś jej etap?

* * *

Pierwsze sukcesy Zapaśnika na scenie Współczesnego, za dyrekcji Macieja Englerta, związane byty z jego tworzącym się wtedy właśnie emploi. Tworzącym się trochę przypadkowo, lecz trochę w związku z psychofizycznymi predyspozycjami aktora do tego typu ról. Były to role - mówiąc najogólniej - plebejskie; grał Zapaśnik ludzi z gminu, prostaków, chłopów i mieszczan z awansu czy też... sprzed awansu, pozornie głupich, a po swojemu mądrych, sielsko rozleniwionych lub po chłopsku dynamicznych.

Zaczęło się to od roli Macieja Grzyba w "Awansie" Redlińskiego (znakomity duet ze Zbigniewem Witkowskim!), potem był Toni w Jubileuszu" tegoż autora, rewelacyjny Moczałkin w "Słoniu" Kopkowa (1979) - o którym to przedstawieniu pisano, że jest "pogodną farsą", gdy w istocie była grubą, zjadliwą satyrą na system, dożywający wtedy swych dni - a po nich cała galeria różnej maści plebejuszy: Krawiec ze sztuki Mrożka o tym tytule, Kaliban z szekspirowskiej "Burzy", śmieszny do łez Pan Jourdain z "Mieszczanina szlachcicem" Moliera (rola - perełka!), Prysypkin-Pobiedonosikow w "Pluskwie w łaźni" Majakowskiego, Czepiec w "Weselu", Sajetan Tempe w "Szewcach", a i kresowiak-żołnierz z monodramu "Sądzone mi byto wybierać" wg H. Auderskiej.

Miał Zapaśnik do tych ról to wszystko, co potrzeba - naturalną, żywą osobowość "ludowego bohatera", krępą, niską sylwetkę, twarz o mocnych rysach, której potrafił" gdy chciał, nadać wyraz tępy, zabawny, chytry lub okrutny... Nic więc dziwnego, że stały się one jego specjalnością, ale z czasem też - usidliły go trochę, zaszufladkowaty, jako aktora charakterystycznego o silnym rysie komediowym. W nurcie tym utrzymywaty go zresztą także inne, już mniej "plebejskie" role - jak np. Łatka z "Dożywocia" czy Hołysz z "Wyzwolenia". Próby obsadzenia go "pod prąd", zupełnie inaczej -były rzadkie i nie przynosiły sukcesów (vide: generał Chłopicki w "Warszawiance"; rzec można żartem, że tu z emploi zostało mu... "chłopskie" nazwisko).

* * *

Dopiero w teatrze Anny Augustynowicz okazało się, że Zapaśnik może - i to z sukcesem - być aktorem wszechstronnym, zaś jego grubo ciosany styl, rubaszna dosadność - stać się mogą atutem w zupełnie innych wcieleniach, nabierając cech wieloznacznych i ciemnych (trzeba skądinąd wspomnieć, że już w początku kariery grał z powodzeniem taką rolę: Chwistona w "Farsie mrocznych"), albo też znamion siły wewnętrznej, mocy charakteru.

Z takich elementów zrodził się np. Petrukio z "Poskromienia złośnicy" - męski, twardy, cięty - tacy byli Tom i Pan na scenie Malarni w "Podwójnym lustrze", Książę w "Iwonie, księżniczce Burgunda". Do najlepszych zaś wzorów dawnej sztuki Zapaśnika nawiązywał Orgon ze "Świętoszka" (Bursztynowy Pierścień

'96) czy groteskowy Pulchra z "Magnifikat".

Jak duże są możliwości Tadeusza Zapaśnika w repertuarze współczesnym - w którym aktor nie może się podeprzeć żadną sztuczką swego emploi - świadczyła rola Svena w "Naczelnym" Larsona na scenie Malarni. Ostra, brutalna niemal, ale też bogata i niejednoznaczna rola kogoś, kto ma władzę nad innymi. Władzę nie tylko urzędową, wynikłą ze społecznego zwierzchnictwa, ale i psychologiczną...

Niestety, od połowy lat 90. Zapaśnik nie mógł już podołać nowemu, wyższemu, wyzwaniu - choroba odsuwała go od sceny. Wracał na nią, grał do końca (ostatnia ważna rola to Felicjan Dulski w "Moralności pani Dulśkiej"), ale nie miał szans, aby dopełnić dorobek innymi dużymi rolami na miarę oczekiwań, które w teatrze Augustynowicz towarzyszyły jego aktorstwu.

W historii szczecińskiej sceny ma jednak miejsce własne - osobne, rozpoznawalne, chciałoby się wierzyć, że trwałe.

Na zdjęciu: Tadeusz Zapasnik w Iwonie, księżniczce Burgunda.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji