Artykuły

Przekleństwa bez przerwy

Rozmowa z twórcami "Samotnego zachodu" była najdłuższa spośród tych, które miały dotychczas miejsce podczas 9. Ogólnopolskiego Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych...

Nie zaczęło się przyjemnie. Reżyser Eugeniusz Korin skarcił widzów, zaskoczonych ilością wulgaryzmów (i słusznie), że zareagowali wyłącznie na słownikową warstwę spektaklu, oburzać zaś powinno ich to, o czym bohaterowie mówią: - Przecież tu współcześni Kain i Abel zabijają ojca, podczas trwania sztuki następują dwa samobójstwa, wciąż przywoływane są dwie śmierci sprzed rozpoczęcia akcji!

Korin przyznał, że przyglądając się pozateatralnej rzeczywistości ma problem z wyborem sztuk. Dlatego wobec biedy poznańskich czy łódzkich uliczek często decyduje się na komedie, by widzowie mogli chociaż przez dwie godziny cieszyć się życiem. Ale śmiech może mieć także wartość pedagogiczną, jak w przypadku "Samotnego Zachodu" Martina McDonagha. - Budzi dystans do scenicznego świata, a za nim myślenie. Uważam, że właśnie ta cecha jego pisarstwa przesądza o tym, iż za sześćdziesiąt lat uznamy McDonagha za klasyka. We wspaniały sposób, niczym Szekspirowscy grabarze z "Hamleta", potrafi łączyć "wysokie" z "niskim", osiągając w ten sposób prawdę o rzeczywistości. My zwykle patrzymy na świat w sposób życzeniowy.

Publiczności przypadła do gustu teatralna materia spektaklu: projekcje filmowe, które obrazami irlandzkich pagórków tonizująco wpływają na napięcie akcji, zmieniające się dzięki reflektorom kolory ścian, dym z piekarnika, woda, w której brodzi się w finale. Gra aktorska zdecydowała o terapeutycznym działaniu przedstawienia. Janusz Andrzejewski powiedział, że nad fryzurą w czub, z jaką występuje, trzeba każdorazowo pracować około 20 minut.

Podczas dyskusji podjęto też techniczne tematy, jak emocjonujący brak przerwy. (Kiedy Piotr Lauks, zapowiadając spektakl, uprzedził, że trwa on nieprzerwanie około dwóch godzin, odpowiedziało mu żartobliwe buczenie widowni.) Spektakl zrealizowano na znacznie mniejszą scenę. - Przedstawienie teatralne to przepływ energii między aktorami a widzami - wyjaśniał reżyser. - Inna jej porcja potrzebna jest dla 150 osób, a inna dla prawie 400. Dlatego w Poznaniu przerwy nie potrzebujemy, nawet biorąc pod uwagę fizyczny wysiłek aktorów. Tutaj stanęliśmy wobec wyzwania, by zmierzyć się z ogromną przestrzenią. Po drugie, raz rozpędzone koło akcji może zatrzymać się dopiero wtedy, gdy osiągnie wyznaczony punkt - tłumaczył Korin. Dodał też, że widz, przyzwyczajony do standardowych długości amerykańskich produkcji filmowych, trwających od 1 godz. 40 min do 2 godz. 5 min, potrafi utrzymać uwagę przez podobny czas. - Gwarantuję państwu, że gdyby nie zapowiedź Piotra Lauksa, z zaskoczeniem spoglądaliby państwo na zegarki, myśląc, że minęło raptem półtorej godziny - zapewniał Korin. -Ale jutro Piotr tego nie powie...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji