Artykuły

?

Ten "Cyd" na scenie Ateneum, to było wydarzenie nie tylko artystyczne, lecz i - powiedziałbym - towarzyskie. W Sylwestra 1984, tradycyjnie już w ostatnim dniu roku, Adam Hanuszkiewicz wystawił "Cyda" z Danielem Olbrychskim w roli tytułowej. Nic dziwnego, że "cała Warszawa" stawiła się na widowni i - zapewne - nie doznała rozczarowania, bo choć zdania co do koncepcji spektaklu były (jak słyszałem) podzielone, to przecież nikt się nie nudził i wszyscy wyszli podnieceni i przejęci; jak zwykle po spektaklach Hanuszkiewicza było o czym pogadać, w dodatku także i o Olbrychskim... Wystąpił na polskiej scenie po raz pierwszy od sześciu, czy nawet siedmiu lat; jego ostatnia u nas rola, to bodaj Wacław w "Mężu i żonie" w Teatrze Narodowym, potem - Paryż i RFN, szereg filmów u sławnych reżyserów, rola Retta Butlera w pierwszej adaptacji scenicznej "Przeminęło z wiatrem", film we Włoszech, wreszcie rezygnacja ze współpracy z Peterem Brookiem po to, by móc znowu spotkać się z Hanuszkiewiczem, a przede wszystkim z polską publicznością. I to w roli jak gdyby dla siebie wymarzonej: w tragedii Corneille'a.

W tragedii? Hanuszkiewicz określił swój spektakl jako tragikomedię i trzeba przyznać, iż nie zawiódł nikogo, kto to określenie potraktował wiążąco. Przede wszystkim nie skorzystał z królującej na naszych scenach wersji Wyspiańskiego, lecz z XVII-wiecznego przekładu Jana Andrzeja Morsztyna. Przekładu nie całkiem zapomnianego; przed dwudziestu laty wystawił go Edmund Wierciński w Teatrze Telewizji, przed sześciu - opublikowano go w wyborze tragedii Corneille'a i Racine'a, niemniej Hanuszkiewicz, bodaj jako pierwszy, odkrył tkwiące w języku tego przekładu specyficzne możliwości inscenizacyjne. Właśnie język, piękny trzynastozgłoskowiec, zafrapował go najbardziej, język uczynił jak gdyby głównym bohaterem swego przedstawienia, z jego wspaniałą melodią, jego uroczą transakcentacją, z jego zabawnie dziś brzmiącymi staropolskimi sformułowaniami, ale i z oddechem prawdziwie wielkiego, tragicznego teatru. Ten język natchnął też zapewne, a także niejako upoważnił Hanuszkiewicza do przewrotnej myśli, by tragiczne dzieje Roderyka i Chimeny przemieniać stopniowo w komedię, by nie powiedzieć w farsę.

Takie sugestie tkwią zresztą w samej strukturze tej tragedii, którą nie bez racji od dawna już nazywa się "tragedią optymistyczną", zważywszy, iż jej bohaterowie bynajmniej nie giną, lecz ich miłość ma wszelkie dane na to, by zakończyć się radosnym happy endem. Jest tam, co prawda, jeden trup po drodze, ale po prawdzie nikt go nie żałuje (bo i córka, Chimena, udaje jedynie rozpacz, w gruncie rzeczy kochając namiętnie zabójcę). Jest nieszczęśliwe uczucie Królewny, ale i ona przecież za przeniesieniem przez Hanuszkiewicza tylko jednego wiersza z ust ojca w jej własne ("Weź sobie rok, Chimeno, abyś łzy otarła"), może w finale snuć nie bezzasadne nadzieję na "słońce na swej ulicy", czyli w zasadzie rzecz ma prawo zakończyć się wesołym oberkiem, a w każdym razie pogodnym tańcem i śpiewem...

Zabawny ten i niekonwencjonalny pomysł jednych wprawdzie szokował, ale innych - w tym mnie - zachwycił bez reszty! Powiało znów jakby "Balladyną" z Hondami, choć tym razem scenografia (Zaniewska i Chwedczuk) dostojna jest i ascetyczna, a kostiumy bez żartów, za to ogromnej piękności. Ideę Hanuszkiewicza przekazywali wyborni aktorzy: przede wszystkim Olbrychski - aktor o szalonym temperamencie, brawurowo podający tekst wielkich monologów, roztaczający ogromny czar osobisty, no i imponujący, jak zwykle, fizyczną sprawnością. Chimeną (a nie Szimeną, jak u Wyspiańskiego) była Barbara Dziekan, może trochę zagubiona w towarzystwie samych tuzów, Królewną - Ewa Wiśniewska, z zupełną swobodą i niemałym wdziękiem odnajdująca się zarówno w tragedii jak i w o "Cydzie". Obok nich m.in.: Zofia Kucówna (Elwira), Aleksandra Śląska (Leonora), Jerzy Kamas (Król), Henryk Machalica (Diego), Tadeusz Borowski (Gomez), Emilian Kamiński (Sankty)... Czyli znów spektakl, który ma zapewnione powodzenie (bardzo zasłużone!) co najmniej przez rok - aż do następnego Hanuszkiewiczowego Sylwestra, już teraz z wielkim zainteresowaniem oczekiwanego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji