Artykuły

Maria narkotycznie erotyczna

Ciągle kochała, choć - jak pisano - "nie zawsze tego samego", trwoniła fortuny wielbicieli, którym uprzednio łamała serca "erotyczną narkozą". Jaka była najpiękniejsza kobieta swojej epoki, aktorka Maria Federowiczowa? - pyta Danuta Majka w Gazecie Wyborczej - Lublin, z okazji wystawy w Muzeum Literackim im. Józefa Czechowicza.

Według jednych "słusznego wzrostu" i mocnego głosu, według innych jednak miękka, liryczna i delikatna. Raczej pewnie to drugie, bo z fotografii i portretów spoglądają wielkie, rozmarzone oczy. Jak na amantkę przystało miała subtelną, alabastrową twarz, pełne usta, burzę loków i szczupłą kibić. Przyćmiewała urodą słynną Helenę Modrzejewską, a krytycy uważali ją też za piękniejszą od Marii Wisnowskiej - femme fatale, której historia wstrząsnęła Warszawą pod koniec XIX wieku. Wisnowska grała melodramatyczne role na scenie i w końcu taką samą napisało dla niej życie - została zastrzelona przez swojego kochanka, oficera gwardii carskiej. W trzy lata po jej śmierci na scenę w 1893 r. weszła Maria Federowiczowa. I krytycy padli na kolana: Władysław Bogusławski rozpływał się nad jej "wdziękiem zniewalającej kobiecości", a Józef Kotarbiński dodawał, że "ujmowała (...) erotyczną narkozą", według Stefana Krzywoszewskiego kochali się w niej bankierzy i przemysłowcy. Dramaturg Stanisław Przybyszewski pisał zaś: "Wielkopańskie fortuny topniały w jej rękach jak śnieg w słońcu wiosennym". Trudno powiedzieć na ile korzystała z tych fortun i własnego uroku, bo oprócz dowodów uwielbienia ze strony publiczności i krytyków niewiele wiadomo o jej romansach. Nie przetrwały skandalizujące opowieści i plotki. Pewnie Federowiczowa dbała o to, żeby ludzie za dużo nie wiedzieli i nie mówili, była przecież prywatnie była szanowaną Augustą Pauliną Valeri, żoną warszawskiego adwokata, matką Marysi, Janiny i Tomaszka.

Maria wchodzi na scenę

Przyszła na świat w 1871 roku jako Augusta Paulina Ohmenzetterówna. Urodziła się w Warszawie w rodzinie bednarza, ale ojciec wcale nie był ubogim wyrobnikiem, miał bowiem także całkiem ładną willę w Batumi nad Morzem Czarnym. Fryderyk Ohmenzetter wywodził się z rodziny alzackich hugenotów, którzy musieli uciekać z Niemiec w czasie prześladowań religijnych. Kiedy Augusta Paulina miała dziewięć lat familia Ohmenzetterów wyprowadziła się do Batumi na stałe. Tam jako piętnastolatka poślubiła 25-letniego prawnika Lorenzo Valeri z Mediolanu. Zamieszkali w Warszawie. Młoda mężatka zaczęła naukę w Warszawskim Towarzystwie Muzycznym w Klasie Dykcji i Deklamacji u Józefa Kotarbińskiego. Na scenę po raz pierwszy wyszła jako Płotnicka we "Flircie" Michała Bałuckiego. Debiut udał się nadzwyczajnie i warszawski Teatr Rozmaitości zatrudnił młodą amantkę na stałe. Od początku ukrywała się za przybranym nazwiskiem Federowiczowa. Może małżonek Valeri nie chciał by kojarzono go z aktorką, co jeszcze w XIX wieku było uważane "w towarzystwie" za profesję na podobnym poziomie co dama świadcząca płatną miłość.

Sąd zakazuje ożenku

Mimo tego, że Augusta Paulina vel Maria Federowiczowa tak dokładnie oddzielała życie prywatne od sceny Lorenzo Valeri prawdopodobnie nie wytrzymał sławy swojej żony. Albo nie mógł ścierpieć tłumu jej wielbicieli, a może po prostu na scenie sam wypatrzył jakąś inną piękna buzię? Faktem jest, że porzucił rodzinę. Rozwód z jego winy orzeczono w 1905 r., a sąd konsystorski zakazał mu za karę ponownego ożenku przez sześć lat. Maria Federowiczowa przez dziesięć lat sama zajmuje się wychowaniem trójki dzieci i robi karierę na scenie. Może wtedy wspomniane przez Przybyszewskiego fortuny wielbicieli topniały w jej rękach? Federowiczowa jest gwiazdą - jej zdjęcia ukazują się na pocztówkach, wachlarzach, etui na koronki i albumach. Czasopismo "Świat" w 1908 r. umieszcza ją wśród najpopularniejszych aktorek z charakterystyką "wnosi na scenę niepokonany wdzięk i urok niewieści".

Jako 44-latka gra na warszawskich deskach Barbarę Radziwiłłównę. Czaruje kobiecością i liryzmem. Wśród widzów jest o ponad 20 lat młodszy Ewaryst Czarnecki, student Kursów Przemysłowo - Rolnych w Warszawie, zarządca dóbr Zamoyskich w Kozłówce. Ewaryst nosił się z zamiarem wstąpienia do stanu duchownego, ale zamysł ten natychmiast wywietrzał mu z głowy, gdy zobaczył na scenie Marię. Aktorka i niedoszły duchowny ślub biorą w 1915 r. W kościele mariawickim, bo panna młoda jest przecież rozwódką. Świadkami są warszawski ślusarz Franciszek Lisiński i rękawicznik Wojciech Zajdler.

Ewaryst najpierw przywozi żonę do Nasutowa, później przeprowadzają się do folwarku w Elizówce, bo tam mąż Marii zostaje zarządcą. Maria tymczasem angażuje się do Teatru Wielkiego w Lublinie i odnosi tu wielkie sukcesy jako aktorka, ale też i reżyserka. "Nader dodatnie warunki zewnętrzne, piękny głos i duża kultura artystyczna" - rozpływa się recenzent "Ziemi Lubelskiej" w 1917 r.

W 1921 r. Ewaryst Czarnecki zostaje kierownikiem Powiatowego Urzędu Ziemskiego w Puławach. Maria przenosi się z mężem. Ale rok później zaczynają ją nękać bóle żołądka. Ataki stają się coraz bardziej dokuczliwe. Ewaryst zawozi żonę do kliniki w Warszawie. Tam lekarze nie dają nadziei: rak żołądka. Syn aktorki Tomasz pisze do siostry: "Biedna Musia bardzo cierpi".

Ewaryst porzuca grób...

Maż zabiera Marię do Puław i opiekuję się chorą niezwykle troskliwie. Maria Federowiczowa umiera w jego objęciach. W księgach parafialnych zachował się wpis: "...w dniu 22 marca o godzinie piątej po południu umarła w Puławach Augusta Czarnecka, żona komisarza ziemskiego, lat pięćdziesiąt jeden licząca, zostawiwszy po sobie owdowiałego męża Ewarysta Czarneckiego". 31-letni Ewaryst bardzo ciężko przeżył śmierć żony, a kiedy zobaczył swoją ukochaną w odkrytej trumnie przeżył taki szok, że już nigdy nie poszedł na żaden pogrzeb. Także swojej drugiej żony. Nie zajmował się także grobem ukochanej Marii i dziś nie wiadomo już gdzie dokładnie spoczęło jej ciało. Pomnik nie zachował się.

... i znajduje sobowtóra

Tymczasem Ewaryst w kilka miesięcy później pojął za żonę młodą i bardzo ładną lubelską urzędniczkę Marię Lipecką. Powód? Była niezwykle podobna do jego zmarłej ukochanej pierwszej żony. Niestety, nie była nią...I przez całe małżeństwo nie mogła o tym zapomnieć ani przez chwilę, bo Ewaryst w sypialni powiesił wielki portret Marii Federowiczowej w czerwonej sukni. Portret, namalowany w 1897 r. był pokazywany w Warszawie na wielkiej wystawie najpiękniejszych kobiet polskich, a ktoś nawet napisał wiersz o bohaterce na nim przedstawionej. Maria z portretu spoglądała więc trochę melancholijnie na Ewarysta, jego drugą żonę i córki z drugiego małżeństwa Ewarysta: Zofię Annę oraz Tomirę Alicję.

Ewaryst po swej wielkiej miłości zachował nie tylko obraz, do śmierci przechowywał w szufladzie swojego biurka także jej perfumy, puder i białe rękawiczki. W czasie wojny sam posługiwał się niekiedy nazwiskiem Federowicz. Zmarł w 1966 r. w Warszawie. Córka Ewarysta z drugiego małżeństwa Tomira Alicja przekazując pamiątki po Federowiczowej Muzeum Teatralnemu w Warszawie miała powiedzieć, że ta kobieta zatruła życie jej rodziny.

Inżynier przejmuje kufer

Koniec lat 30. ubiegłego stulecia. Maria Federowiczowa już dawno nie żyje, a jej syn Tomasz Valeri studiuje na politechnice w Warszawie. Tam zaprzyjaźnia się ze Stanisławem Suprynem z Lublina. W 1939 r. młody Valeri postanawia wyjechać z Polski i prosi przyjaciela o przechowanie pamiątek po matce. Inżynier Supryn przyjmuje kufer, ale pamiątki już nigdy nie wrócą do właściciela, bo po Tomaszu Valeri słuch zaginął. Córka Stanisława - lubelska archeolożka Maria Supryn wspominała jeszcze wykwintne suknie Marii Federowiczowej i pantofelki z delikatnej skóry, które zachowały się w rodzinnym depozycie. Było tam też wiele doskonałych fotografii z czasów, gdy amantka warszawskich scen święciła triumfy artystyczne i sercowe. Przechowane przez rodzinę Suprynów pamiątki trafiły do Muzeum Teatralnego w Warszawie.

Postać niezwykłej Marii Federowiczowej, pięknej kobiety i porywającej aktorki, postanowiło przypomnieć Muzeum Literackie im. Józefa Czechowicza w Lublinie. Wystawę, na której są zdjęcia, albumy, programy teatralne, wachlarze, rękawiczki i słynny portret Marii w czerwonej sukni, możemy oglądać przy ul. Złotej 3 do 31 lipca.

***

Korzystałam z opracowania Kazimierza Parfianowicza "Maria Federowiczowa - zapomniana gwiazda warszawskiej i lubelskiej sceny" oraz informacji dyrektor Muzeum Czechowicza Ewy Łoś i autorki scenariusza wystawy Anny Mazurek.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji