Artykuły

Zobaczysz to tylko w TVP

Telewizja publiczna to nie PGR, uprawiać ziemniaki każdy może, znacznie trudniej jest znaleźć stację gotową nadawać programy realizowane dotychczas przez TVP i pisze Dorota Macieja w Gazecie Wyborczej.

Janusz A. Majcherek w tekście "Telemrzonki" ("Gazeta Wyborcza", 17 lipca) porównuje artystów i twórców występujących w obronie telewizji publicznej do pracowników PGR, którzy uważali, że te gospodarstwa muszą istnieć, by im dawać utrzymanie.

PGR-y jak wiadomo zlikwidowano, i - według prof. Majcherka - jest cudownie, żywności w sklepach pod dostatkiem. Można zadać pytanie o koszty społeczne likwidacji PGR-ów, które dotykają już następne pokolenie, ale nie o pegeerach mowa. Telewizja publiczna to nie PGR, uprawiać ziemniaki każdy może, znacznie trudniej jest znaleźć stację gotową nadawać programy realizowane dotychczas przez TVP.

Prof. Majcherek twierdzi: "Artyści i twórcy żądając przywrócenia powszechnego abonamentu są na bakier z realiami. Obywatele nie chcą i nie będą dopłacać do tego, co od stacji komercyjnych otrzymują za darmo". Niestety, to Majcherek jest na bakier z realiami. Próżno szukać w telewizjach komercyjnych wielu programów. Nie ma teatru telewizji, programów kulturalnych (jak "Łossskot" w Jedynce, niestety niedawno zdjęta z anteny fantastyczna "Hurtownia książek" czy "Od słów do głów"), nie ma programów religijnych, programów dla rolników, polskich programów dla dzieci. Czy stacja komercyjna pozwoli sobie na transmitowanie uroczystych mszy lub uroczystości państwowych, które trwają kilka godzin i jakoś nie wypada przerwać ich blokiem reklamowym? A publiczna - owszem, bo choć do transmisji sporo dokłada, to przed ekrany przyciąga zwykle ponad milion widzów. I powiedzmy sobie otwarcie - ludzi spoza "targetu" , którymi żaden reklamodawca i żadna stacja komercyjna nie są zainteresowani. A polska wieś w przerwie obiadowej włącza Jedynkę na Agrobiznes i inne programy informacyjne dla rolników. Są popularne, choć rzadko dochodowe.

Dobranocka, dokument, teatr

Kiedyś rytm życia dzieci ustalała ramówka TVP: matki zabierały je na spacer po porannych programach, a Dobranocka oznaczała kres dziecięcej aktywności. Dziś wszystko jest bardzo różnorodne, kanałów wyłącznie z bajkami jest wiele. Ale bez obaw można pozwolić dzieciom oglądać programy tylko w TVP. Te realizowane przez telewizję są zawsze konsultowane z psychologami i specjalistami. Te kupowane - starannie selekcjonowane.

Tylko w TVP, we wszystkich antenach, produkowanych jest rocznie około 60 dokumentów. W TVN kilka. Racja, nie są emitowane w najlepszych czasach antenowych, bo TVP nie stać na taki odpływ widzów i reklamodawców. Ale są emitowane, a przy dobrej woli, na przykład ministerstwa edukacji, wiele z nich mogłoby zostać wydanych na płytach dvd. Byłyby dobrą pomocą naukową na lekcjach historii, języka polskiego czy wiedzy o społeczeństwie.

Tylko w TVP nagrywane są "Notacje " nadawane zwykle na rozpoczęcie i zakończenie programu - rozmowy z żołnierzami Armii Krajowej, powstańcami, przyjaciółmi Karola Wojtyły, z ludźmi, którzy byli świadkami historii, a niekiedy mieli nawet na nią wpływ. Te wywiady ratują od zapomnienia wiele wydarzeń i na pewno kiedyś zostaną wykorzystane.

Ma rację prof. Majcherek, że wraz z pojawieniem się stacji komercyjnych "masowa widownia telewizyjnych spektakli zniknęła bezpowrotnie". Nie tylko telewizyjnych spektakli, wielu ambitnych filmów i programów także. Ale i tak widownia Teatru Telewizji to zwykle ponad milion osób, tak jak i koncertów nadawanych w najlepszym czasie dla upamiętnienia niezwykłych wydarzeń: rocznicy powstania w gettcie, śmierci papieża, wręczenia Nagrody Mediów Publicznych Opus itp., itd.

Mały ekran pomaga dużemu

Rola telewizji publicznej wykracza poza mały ekran, to z jej funduszy realizowane są też filmy fabularne. Jednak Majcherek stwierdza "rola TVP jako współproducenta polskich filmów jest już niekonieczna". Ciekawe tylko kto by ją przejął? Autor artykułu uważa, że spełnia ją Polski Instytut Sztuki Filmowej. Nic bardziej mylnego. PISF tylko w naprawdę wyjątkowych wypadkach może sfinansować film w 90 proc., zwykle - zgodnie z ustawą - jest to 50 procent. Kto dołoży resztę ? Współpraca PISF i TVP przyniosła naprawdę doskonałe rezultaty, w ostatnich latach obrazy pokazywane na Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni można było oglądać bez zażenowania, wiele polskich filmów zachwyciło i widzów i krytyków. "Sztuczki", "Katyń", "Cztery noce z Anną," "Mała Moskwa", "Magiczne drzewo" - żaden z tych filmów by nie powstał, gdyby nie fundusze płynące z TVP. Dzięki między innymi współpracy z TVP zaczęły powstawać międzynarodowe produkcje filmowe: "Jan Paweł II", "Wichry Kołymy".

Likwidacja TVP, którą postuluje prof. Majcherek może skutkować nie tylko zapaścią w filmie polskim, ale także w świecie teatralnym. Wiadomo, że praca w teatrze jest nisko opłacana i raczej trudno się z niej utrzymać. A role w spektaklach, serialach, programach i festiwalach realizowanych przez TVP pozwalały aktorom i reżyserom na luksus pracy w teatrach. Co zrobią teraz? Czy polityka PO zmusi ich do zmiany zawodu, wpędzi w skrajną biedę? Czy widz zauważy różnicę, czy też zadowoli się zachodnimi produkcjami? Kupno serialu jest zawsze znacznie tańsze. Jedno jest pewne - polska kultura zubożeje i nie będziemy w stanie cofnąć tego procesu ani z końcem kryzysu, ani ze zmianą rządu. Zostanie zmarnowane to, co z takim mozołem udało się odbudować w ostatnich latach.

Widzowie głosują pilotami

Politycy i krytycy zwykli obrzucać TVP błotem, tak wypada. Widzowie głosują pilotami i telewizja publiczna wygrywa. Czy należy się dziwić, że ostatnie odcinki "Rancza" oglądało blisko 9 mln ludzi? Nie, bo to niezwykle sympatyczny i zabawny serial. Ale wiele produkcji telewizyjnych zasługuje na szczególne uznanie między innymi: serial "Czas honoru", a wcześniej film "Jutro pójdziemy do kina" Michała Kwiecińskiego, czy też właśnie realizowany siedmioodcinkowy cykl o działalności Żegoty "Ten kto ratuje cały świat" w reżyserii Waldemara Krzystka. "Londyńczycy" otrzymali wyróżnienie w Międzynarodowym Konkursie TV w Chicago - Hugo Televiosion Awards 2009, a jedna z brytyjskich stacji chciała zakupić serial. Jednak zmiana warty na Woronicza doprowadziła do przerwania negocjacji.

Trudno ze spokojem patrzeć na to, co wyrabia w TVP ekipa Piotra Farfała. Szkoda, że właściciel TVP, czyli minister skarbu ugruntował jego pozycję w nadzorowanej przez siebie spółce. Teraz przed nową radą nadzorczą nie lada wyzwanie, wzmocnić rolę telewizji publicznej w czasie gdy pozostała ona niemal bez abonamentu, a wpływy z reklam maleją.

*Dorota Macieja - dziennikarka, pracowała m.in. we "Wprost". Za prezesury Bronisława Wildsteina nadzorowala programy informacyjne i publicystyczne w TVP. W maju 2007, za prezesa Andrzeja Urbańskiego, została szefową "Wiadomości". Od marca 2008 do stycznia 2009 była szefową TVP 1. Zwolnił ją p.o. prezesa TVP Piotr Farfał

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji