Artykuły

Londyńska ziemia obiecana

"From Poland with love" w reż. Michała Zadary w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Recenzja Mirelli Wąsiewicz w Gazecie Wyborczej-Trójmiasto.

Spektakl miał być diagnozą świadomości 20- i 30-latków. Jednak zbyt wiele wątków nie ułożyło się w spójną i sensowną całość. A bunt i rozpacz pokolenia Nic rozmyły się w wykrzykiwanych do mikrofonu oczekiwaniach, pretensjach i zarzutach.

Twórcy "From Poland with love" - autor Paweł Demirski i reżyser Michał Zadara - nakreślili bezkompromisowy portret swoich rówieśników. Zmierzyli się z bezrobociem, brakiem perspektyw, korozją relacji rodzinnych, demonem konsumpcji, wizją sukcesu utożsamianego z pieniędzmi i najnowszym mitem Ziemi Obiecanej - miasta nad Tamizą, gdzie masowo wyjeżdżają młodzi Polacy. Wszystkie te problemy pokazali w sposób pozbawiony złudzeń.

- Najgorsi nie są czarni ani bangladesze. Najgorsze są nasze wąsate chłopaki z medalikami na piersiach. Polacy to ch... - mówi do dziewczyny marzącej o wyjeździe do Londynu główny bohater. Ona (Paulina Kinaszewska) i on (Piotr Jankowski) chcą wyjechać do Wielkiej Brytanii, marzą o normalności. Tu nie pozwalają im na to śmieszne pieniądze, jakie zarabiają - on jako listonosz, ona jako barmanka; zagrożenie bezrobociem, układy rodzinne, brak perspektyw.

Tego wszystkiego dowiadujemy się w dwugodzinnym spektaklu. Z urywanych dialogów z rodzicami, komornikiem, sprzedawcą, barmanem, alfonsem i prokuratorem oraz komentarzy i wykrzyczanych deklaracji. Zbyt wiele wątków fabularnych nie układających się, niestety, w spójną i sensowną całość. Spektakl przypomina pstrokatą mozaikę, z której niewiele zapada w pamięć. A bunt i rozpacz pokolenia Nic rozmywa się w wykrzykiwanych do mikrofonu pretensjach i zarzutach.

Rażą dosłowności rozwiązań scenicznych. Czy naprawdę trzeba było informację o wybuchu w domu starców, gdzie staruszka, nie mogąc doczekać się renty, odkręca kuchenkę gazową, opatrywać potężnym grzmotem? Zupełnie niepotrzebna była moim zdaniem, wygłaszana zresztą dość przekonująco, apokaliptyczna wizja zniszczenia całego miasta. (Naszego miasta - bo w spektaklu mowa o Motławie, meczach Lechii czy wyprawie Kamińskiego). Wystarczyłyby w zupełności dwie sceny: kiedy Ona (Paulina Kinaszewska) słucha komunikatu o odjeździe pociągu do Warszawy zintegrowanego z lotami do Londynu. I wie, że nie dotrze na Okęcie i nie wyjedzie z kraju, w którym nie widzi dla siebie przyszłości. To ostateczne rozwianie się jej planów robi większe wrażenie niż wysłuchiwanie o przyszłym kataklizmie. I koniec spektaklu, w którym listonosz (Piotr Jankowski) już w więzieniu powtarza z uporem anglojęzyczne zwroty. Ten moment mówi więcej o rozpaczy i determinacji pokolenia 20-30-latków, niż wszystkie wulgarne deklaracje razem wzięte. Co zostaje w pamięci po wyjściu z teatru? Wyrazista, poruszająca rola Ryszarda Ronczewskiego, grającego dziadka głównej bohaterki, który decyduje się na złożenie fałszywego zeznania w Centrum Szymona Wiesenthala, aby wnuczka zainkasowała 10 tys. euro na rozpoczęcie nowego życia w Londynie. Jego pytania, wątpliwości, strach i zagubienie w rzeczywistości są prawdziwe.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji