Artykuły

W trawie piszczy, i to wiele

"Co w trawie piszczy" w reż. Radosława Kasiukiewicza we Wrocławskim Teatrze Lalek. Pisze Justyna Kościelna w Polsce Gazecie Wrocławskiej.

Gasną światła, w takt złowrogiej muzyki wjeżdża na scenę ogromna bryła. Co to? Nie wiadomo. W każdym razie niektórym widzom puszczają nerwy. W oczekiwaniu na rozwiązanie zagadki popiskują i szukają po omacku dłoni rodziców.

Ale oczu ze sceny nie spuszczają ani na chwilę i z takim samym zainteresowaniem patrzą do końca spektaklu. I nic dziwnego, bo najnowsze przedstawienie Wrocławskiego Teatru Lalek zabiera widzów... pod ziemię. A tam, zamiast pięknych lalek, mali teatromani stają oko w oko z naturalistycznymi robalami. Na szczęście bardzo sympatycznymi.

Historia w "Co w trawie piszczy" jest prosta, ale uwaga! - raczej nie zrozumieją jej małe dzieci. Wszystkie intrygi staną się jasne dopiero dla 5-6-latka. Głównymi bohaterami spektaklu są dwie gąsienice (Patrycja Łacina-Miarka i Konrad Kujawski), które szukają ratunku dla swojego domu - zielonej łączki. Jej dni są policzone, bo bezduszni ludzie chcą ją zaorać traktorem. Gąsienice na swojej drodze spotykają "kolegów po fachu" - odważnego Sir Chrząszcza, który chwali zalety chitynowego pancerza, Gosię, manieryczną samiczkę patyczaka, wyjaśniającą zjawisko mimikry, czy groźną czarną wdowę, nucącą pieśń o zmarłym tragicznie małżonku. W międzyczasie rapują ("wszystko, tylko nie niemiecki rap") i śpiewają (m.in. fragmenty piosenek Republiki i zespołu Feel). W pewnym momencie - w bardzo pięknej scenie - zaaferowane obroną środowiska, zasypiają i budzą się już jako przepiękne motyle.

Sztuka autorstwa Lidii Amejko, Mariusza Czuba i Mateusza Pakuły to zabawna i mądra historyjka przemycająca informacje o owadach (szczegóły konsultowane były z dyrektorem wrocławskiego zoo Radosławem Ratajszczakiem) i ekologii, a zarazem puszczająca oko do dorosłego widza. Autorzy na szczęście moralizatorstwa się ustrzegli. I wpadli tylko w jedną pułapkę: momentami zbyt mocno chcieli naśladować młodzieżowy slang.

Spektakl nie traci tempa, bo na scenę co rusz wkraczają nowe insekty, które są naprawdę... piękne. Dopracowa-na w każdym szczególe scenografia i efektowne lalki powstały we wrocławskim teatrze, a ich autorom należą się wielkie brawa. Tak samo zresztą jak aktorom. Animowanie lalek i podkładanie głosów robalom to majstersztyk w wykonaniu Agaty Kucińskiej i Grzegorza Mazonia.

Czy po spektaklu dzieciaki staną się bardziej proekologiczne, pokochają robale i przed ich zadeptaniem zastanowią się dwa razy? Nie wiem. Wiem za to, że z teatru wyjdą rozbawione.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji