Artykuły

Przygoda z Belzebubem

JAKA to przygoda z Belzebubem? Oczywiście - w tym wypadku z "Sonatą Belzebuba", w którą postanowiła ostatnio Opera Krakowska wciągnąć swych bywalców.

Melomani, którzy zapędzili się na ten spektakl w przekonaniu, iż ujrzą tu "prawdziwą" operę zapewne doznali uczucia srogiego zawodu. Ale chyba niesłusznie. Trzeba bowiem wiedzieć, co się kupuje... Jeśli towarem do tego kupna jest Witkacy i jego swoista wyobraźnia, to nietrudno odgadnąć, czego się tu można spodziewać - w kategoriach humoru, nonsensu, groteski, szczypty filozofii...

Inna rzecz, czy właśnie "Sonata Belzebuba" da się przełożyć na język operowy jak to uczynił przed piętnastu laty nasz znany kompozytor ze Śląska rodem, Edward Bogusławski? Przedsięwzięcie to na pewno ryzykowne. Ale - "Sonatę Belzebuba", jako operę czy raczej widowisko muzyczne Bogusławskiego pokazywano już w różnych teatrach i - jak twierdzili niektórzy - z powodzeniem.

Czy można prorokować takie powodzenie również i premierze krakowskiej? To wymaga chwili dyskusji. Przy całym szacunku dla sztuki kompozytorskiej E. Bogusławskiego powiedzieć trzeba, iż muzyka w tym widowisku schodzi na plan dalszy... Nie jest to bowiem muzyka dramatu, która dyktuje to, co się ma dziać na scenie - lecz raczej pisane w nowoczesnym stylu układy brzmień i dźwięków o charakterze przelotnym, właściwie przerywnikowym lub ilustracyjnym: meloman nie zauważy tu na pewno ani jednego ciekawszego wątku czy wpadającej w ucho melodii. Artyści Opery Krakowskiej, wykonujacy "Sonatę" więcej zresztą zajmują się recytacją czy melorecytacją tekstu aniżeli śpiewem. Aktorstwo wysunąć się tu musi na miejsce pierwsze. Nie każdy jednak śpiewak operowy jest w stanie podołać tu specyficznym wymogom scenicznym, jakie stawia teatr Witkacego. Sprawdziła się ta prawda również w niedawnym przedstawieniu, gdzie właściwie tylko Stanisław Knapik w roli Babci Julii i Maria Domańska, jako Hilda Fajtacy wczuli się w Witkacowskie zamysły i konwencje - i stworzyli postacie artystyczne tu trafne. Pozostali wykonawcy, którym na pewno należą się słowa uznania za trud, wysiłek i dobre chęci oraz zaangażowanie realizatorskie (dotyczy to m. in. St. Ziółkowskiego, A. Bernagiewicza, Fr. Makucha, P. Miśkowca, W. Wróblewskiego, Antoniny Malarz, Marii Choma) traktowali swe role bardziej serio, bez koniecznego tu przymrużenia oka... Jak słusznie ktoś zauważył - zbyt mało bawili się sami sobą.

W wielu fragmentach spektaklu widać rękę znawcy efektów teatralnych i zarazem miłośnika sztuki Stanisława I. Witkiewicza - reżysera Józefa Opalskiego, zwłaszcza udana jest plastyka scen zbiorowych. Realizacją muzyki Bogusławskiego kierował w spektaklu sprawnie i rzetelnie dyrygent Zdzisław Siadlak: ubarwiały scenę dowcipne kostiumy oraz migawkowe układy taneczne.

Opera Krakowska - "Sonata Belzebuba" opera Edwarda Bogusławskiego, libretto E. Bogusławskiego wg St. I. Witkiewicza. Kier. muzyczne - Z. Siadlak, reżyseria - J. Opalski, scenografia M. Braun, choreografia - J. Tomasik.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji