Artykuły

Forum Teatralne po Kongresie Kultury

- Dla osób związanych z teatrem pokłosiem Kongresu jest zwołanie na 14 grudnia Forum Teatralnego, będziemy rozważać wtedy też kwestie legislacyjne - mówi Janusz Opryński. Komentarze lubelskich twórców po Kongresie Kultury w Gazecie Wyborczej - Lublin.

Jak z perspektywy Lublina oceniamy Kongres Kultury Polskiej, piąty w naszej historii, który w piątek zakończył się w Krakowie? Pytamy trzy z ponad dwudziestu osób, które uczestniczyły w kongresowych wydarzeniach.

***

Ryszard Kalinowski, reżyser, tancerz, twórca Lubelskiego Teatru Tańca i festiwali tańca w Lublinie: - Byłem bardzo zainteresowany spotkaniem wszystkich środowisk teatrów tańca, które są bardzo różnorodne i dlatego zastanawiałem się, czy uda się nam porozumieć, uzgodnić plan działania na przyszłość. I to się udało, potrafiliśmy wypracować wspólne stanowisko i wystąpić z propozycją utworzenia Instytutu Tańca. Nazwa jest do uzgodnienia, ta instytucja może nazywać się oczywiście inaczej; może też wzorować się na powołanych już przez ministra kultury Instytucie Teatralnym czy Instytucie Sztuki Filmowej, albo może sięgnąć do wzorców zagranicznych. I to jest nasze największe osiągnięcie. Minister zapowiedział, że taką instytucję powoła, a my musimy teraz zastanowić się nad jej kształtem. Dlatego dogadaliśmy się, że skrzykniemy się w grudniu na czymś w rodzaju Kongresu Tańca.

Cieszę się, że taniec zaistniał jako autonomiczna dyscyplina, także w mediach oraz w uszach i oczach ludzi, którzy na kongres przyjechali. Co do Lublina, to w części Raportu o Stanie Kultury poświęconej tańcowi Lublin pojawia się wielokrotnie i myślę, że przede wszystkim dzięki naszym działaniom, dzięki stworzeniu przez Hannę Strzemiecką tego dynamicznego środowiska tańca współczesnego w naszym mieście. Zresztą zauważyłem bardzo liczną reprezentację Lublina, w tym wielu młodych animatorów kultury. To dla miasta ważne, że Kongres zmobilizował nas do tak widocznego w nim uczestnictwa.

Rafał Koziński, animator. Warsztaty Kultury: - Dla mnie ważne było to, że na Kongres przyjechało tak wielu młodych ludzi z Lublina, bo ze "starców kultury" zauważyłem tylko Włodzimierza Staniewskiego, Leszka Mądzika i Janusza Opryńskiego oraz kilku profesorów. Młodzi są bardziej zainteresowani tym, żeby się im głowy pootwierały. Ja osobiście jechałem, aby znaleźć odpowiedź na pytanie o wartości w kulturze. Gdzie jesteśmy po 20 latach wolnej Polski, jaką twarz kultury mamy pokazywać w Europie? Jednak o wartościach i tożsamości kultury polskiej wiele się nie dowiedziałem, natomiast zgadzam się z Piotrem Piotrowskim, dyrektorem Muzeum Narodowego, że nie możemy ciągle pokazywać, że jesteśmy inni i odcinać się od innych, a przeciwnie, powinniśmy pokazywać, że nie jesteśmy obcy, że jesteśmy razem.

Niemniej, ferment dyskusji był właśnie wartością tego kongresu. Dużo gdybano, głównie o ustawodawstwie i o pieniądzach, stosunkowo mało poważnie dyskutowano podczas obrad paneli. Minusem było też to, że Kongres wyglądał... brzydko, był źle pomyślany. Natomiast za najważniejsze uważam to, że tak mocno podkreślano, iż państwo powinno dawać na kulturę, lecz nie tylko na instytucje państwowe. Agnieszka Holland, zresztą nie tylko ona, mówiła, że NGO, czyli non-go-vernmental organization, organizacje pozarządowe, muszą być równoprawnie traktowane z instytucjami państwowymi.

I jeszcze coś ekstra! Udało się nam, trzydziestolatkom, którzy mają inne podejście niż starsze pokolenia, dogadać i zamierzamy spotkać się, aby wzmocnić naszą reprezentację i siłę przekonywania do naszych projektów.

Janusz Opryński, reżyser, dyrektor festiwalu Konfrontacje Teatralne, dyrektor programowy Centrum Kultury: - Mam poczucie tego, że część uczestników wyjechała zdenerwowana, rozgoryczona, nawet wkurzona, ale wiem też, że część jest innego zdania. Wyklarowały się dwie postawy, jedni są za nowoczesnym państwem, za ekonomizacją państwa, a więc i kultury, drudzy - prezentują roszczeniowość wobec państwa, co akurat w kulturze jest dość powszechne i zrozumiałe. Leszek Balcerowicza jako nieprzejednany obrońca rynku powiedział nawet, że ludzie kultury są jak "czynownicy", co było obraźliwe, bo od polityka oczekiwałoby się większego taktu, ale dlatego też właśnie to wystąpienie najbardziej na Kongresie komentowano. Rozczarowany bardzo był Paweł Potoroczyn, dyrektor Instytutu Adama Mickiewicza, którego dobrze znam, bo za policzek uznał nieobecność na kongresie premiera Donalda Tuska. Potoroczyn uważa, że nie ma żadnej strategii promocji polskiej kultury, na co minister odpowiedział, że mu program takiej promocji zleca. Dla Potoroczyna konkretem dla kultury jest walka o 1 proc. z budżetu państwa.

Rozgoryczenie nie oznacza jednak, że wszystko było na Kongresie złe. Dla osób związanych z teatrem pokłosiem Kongresu jest zwołanie na 14 grudnia Forum Teatralnego; będziemy rozważać wtedy też kwestie legislacyjne. Ale naj ważniej sze dla mnie było to, że zobaczyłem tylu młodych ludzi z Lublina, animatorów, którzy przyjechali na kongres często za własne pieniądze, żeby zobaczyć, jak się o kulturze rozmawia ijak sieją traktuje. To prawdziwy fenomen. Oni chcą poważnie traktować swoją obecność w kulturze i oczywiście są bardzo krytyczni. To mi sprawiło najprawdziwszą przyjemność. Jednocześnie byłem dumny z tego, że widoczne i znane okazały się nasze starania o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury 2016, w czym ci młodzi mają swój ważny udział. Niewątpliwie, Kongres zbilansował potrzeby, i już tylko dlatego był ważny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji