Artykuły

Rozpoznanie walką

- Wiele osób uważa, że komercyjne przedsięwzięcia stoją w głębokiej sprzeczności ze sztuką. Ja jestem wrogiem tej tezy. Przecież sztuka ma także ważny aspekt konsumpcyjny. Dlatego Teatr Radia TOK FM był dla mnie ważnym eksperymentem związanym ze współczesną kondycją kultury w Polsce. Staraliśmy się odpowiedzieć na pytanie, czy da się robić rzeczy ambitne, niebanalne w komercyjnej rozgłośni i nie dokładać do tego ciężarówek pieniędzy. Odpowiedź brzmi: tak, da się, ma to fantastyczną publiczność - ale jest to bardzo trudne - mówi Mikołaj Lizut w rozmowie z Joanną Derkaczew w Dialogu.

W bloku materiałów poświęconych dziejom osobnego gatunku dramatycznego, jakim jest słuchowisko radiowe, nie może zabraknąć wątku współczesnego. Przez lata monopolistą w dziedzinie emitowania słuchowisk była radiofonia publiczna, przede wszystkim Program II PR. W ostatnim roku produkcji i emisji serii słuchowisk podjęła się komercyjna radiostacja TOK FM. Jak wynika z publikowanych dalej rozmów - z Mikołajem Lizutem, pomysłodawcą akcji TOK FM i Wacławem Tkaczukiem, wieloletnim kierownikiem literackim Teatru Polskiego Radia - złamanie monopolu nie zaowocowało wojną, przeciwnie, wychodzi na to, że skorzystały na nim obie strony. Czemu wypada jedynie przyklasnąć.

Obie rozmowy przeprowadziła dla "Dialogu" Joanna Derkaczew. (Red.)

***

Rozmowa z Mikołajem Lizutem

Jakim cudem współczesna polska dramaturgia trafiła do komercyjnego radia TOK FM? Skąd przypuszczenie, że to się sprzeda? Że ktokolwiek będzie chciał słuchać tego, a nie starych kawałków, które wszyscy znają i lubią? Pamiętam, że nawet Janina Paradowska uprawiała dywersję, domagając się na waszej antenie "Zemsty"

- Wiele osób uważa, że komercyjne przedsięwzięcia stoją w głębokiej sprzeczności ze sztuką. Ja jestem wrogiem tej tezy. Przecież sztuka ma także ważny aspekt konsumpcyjny. Dlatego Teatr Radia TOK FM był dla mnie ważnym eksperymentem związanym ze współczesną kondycją kultury w Polsce. Staraliśmy się odpowiedzieć na pytanie, czy da się robić rzeczy ambitne, niebanalne w komercyjnej rozgłośni i nie dokładać do tego ciężarówek pieniędzy. Odpowiedź brzmi: tak, da się, ma to fantastyczną publiczność - ale jest to bardzo trudne.

Współczesna dramaturgia może wydawać się niekomercyjna, trudna do sprzedania, bo mówi o rzeczach ważnych. Nie jest prostą rozrywką, cyrkiem, teatrzykiem. Ale z drugiej strony dotyka tematów, które ludzi obchodzą. Podejmuje dialog ze współczesnym widzem, wywołuje żywe reakcje, porusza, stanowi wyjście do dyskusji.

Polacy coraz bardziej lubią dyskutować.

- Pokazał to wyraźnie Hyde Park, czyli audycja z udziałem słuchaczy, którzy po spektaklach mogli dzwonić do radia i zgłaszać swoje opinie. Te komentarze były dla mnie niezwykle odkrywcze. Zaskakujące, jak dziwnie odbierany jest polski teatr współczesny. Co ludzi irytuje, niepokoi albo jak w ogóle definiują teatr na własny użytek. Głosy w tych dyskusjach układały się w dwa trendy. Pierwszy: "To ma być sztuka? To jest życie jeden do jednego!". Po "Imieninach" Marka Modzelewskiego sporo było telefonów w stylu: "Kochani, ale jak to? Przecież każdy z nas był na takich imieninach, więc o co tyle hałasu? To żaden teatr, tylko jakaś działalność reporterska". I był też drugi trend: "To ma być sztuka? To nie ma nic wspólnego z rzeczywistością!". Takie telefony dostawaliśmy po realizacjach bardzo nowatorskich pod względem formy, jak po "Śmierci Człowieka-Wiewiórki" Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk . Wygląda więc na to, że współczesny widz jest rozdarty między takimi dwiema skrajnościami. Nie zdawałem sobie z tego wcześniej sprawy.

Nie znamy tak naprawdę współczesnego widza. A widz nie zna tak naprawdę możliwości współczesnego teatru. Teatr TOK FM trafił do nowego, masowego odbiorcy. Dla wielu osób to był pierwszy kontakt z teatrem od czasów, gdy wybrali się z wycieczką szkolną na "Śluby panieńskie".

Jakie znaczenie miał fakt, że były to propozycje TOK FM, radia o zacięciu reporterskim, politycznym, społecznym? A nie na przykład Radia Pogoda?

- Teatr był na pewno dopełnieniem tego, co składa się na profil TOK FM. Próbą teatralnego ujęcia aktualnej publicystyki. Aktualnej, a nie doraźnej. O tym, jak bardzo doraźna publicystyka nie sprawdza się w teatrze, świadczy chociażby przykład "Szewców u bram" Jana Klaty i Sławomira Sierakowskiego - już na premierze było to częściowo nieczytelne. Teatr szybko się dezaktualizuje, widz szybko traci kontakt z kodami, których po pewnym czasie nie jest już w stanie rozszyfrować. Na szczęście dobra publicystyka nie polega na sypaniu newsami, ale na abstrahowaniu. Sofokles w pewnym sensie też uprawiał publicystykę, a jest aktualny do dziś.

Starałeś się dobierać teksty, które szczególnie korespondowały z aktualnymi tematami debaty publicznej?

- Kryterium doboru było w dużym stopniu subiektywne - sięgałem po teksty, które mnie w jakiś sposób poruszyły. Ale starałem się także dbać o płodozmian w repertuarze, pokazać różne aspekty polskiej dramaturgii. Ze sporem publicznym, który toczył się wówczas, świetnie współgrał na przykład tekst Marka Modzelewskiego "Jak pięknie było rzucać płytami chodnikowymi" o paryskim maju 1968. Sztuka została wymyślona i zamówiona specjalnie w związku z rocznicą tych wydarzeń. To także był ciekawy eksperyment - autor należy przecież do pokolenia, które nie uczestniczyło w tamtym ruchu, całą swoją wiedzę opiera na tym, co przeczytał i usłyszał od świadków. Musiał więc zderzyć ich osobiste opowieści z pewnym mitem, narosłym wokół tamtych wypadków. Ciekawe było także spotkanie z Anną Smolar. To reżyserka, która z jednej strony, jako córka Aleksandra Smolara, jest wychowana w polskiej tradycji, a z drugiej jest Francuzką, która żyje w świecie ukształtowanym przez maj 1968. Zna oba klimaty.

Innym tekstem, który dobrze wpisał się w panujące nastroje, była "First Lady" Remigiusza Grzeli . To impresja na temat drugiej żony Pawła Jasienicy. Kobiety, która na podstawie samych tylko ujawnionych świadectw jawi się jako postać szalenie skomplikowana, wyjęta z Dostojewskiego. Cieszyło mnie, że sztuka nie wyszła ipeenowsko. Udało się pokazać żywych ludzi, a nie teczki, podjąć prawdziwą próbę zmierzenia się z moralnością. Zadać pytania o granice zdrady, samozakłamania, racjonalizacji własnych wyborów, ale też o wybaczenie.

Zdarzało się, że reżyserzy sami proponowali teksty?

- Było mnóstwo fantastycznych propozycji, których z różnych przyczyn nie dało się na razie zrealizować. Wojciech Pszoniak przyszedł z piękną, przedwojenną powieścią "Adresat nieznany" amerykańskiej autorki Kathrine Kressmann Taylor. To powieść epistolarna o dwójce przyjaciół z Monachium, którzy wyjeżdżają robić interesy w Kalifornii. W 1933 roku, tuż przed dojściem Hitlera do władzy. Jeden z nich wraca, a drugi - pochodzenia żydowskiego - zostaje. I zaczynają pisać do siebie listy. Jeden - o tęsknocie za ojczystymi Niemcami. Drugi - o rodzącym się w Niemczech nowym, fascynującym ruchu, który wreszcie zrobi w kraju porządek. W końcu "prawdziwy Niemiec" prosi przyjaciela: "wiesz, jesteś Żydem, więc nie pisz do mnie więcej". Pszoniak chciał to zrobić z Gajosem. To byłby majstersztyk. Wspaniała opowieść o przyjaźni, o dziwnym tańcu osobistych spraw z historią i polityką. Stary tekst, ale na wskroś współczesny, stworzony do radia.

Nie zawsze byłem jednak przekonany, czy dana sztuka - nawet świetna - sprawdzi się na antenie. "Śmierć Człowieka Wiewiórki" wywalczył ze mną Jan Klata. Ja bałem się, że to zbyt skomplikowane, trudne do przełożenia na medium, opierające się tylko na dźwięku i wyobraźni. Liczyłem na to, że Janek zrobi raczej jakiś własny tekst. Tymczasem "Śmierć" okazała się jedną z najlepszych realizacji. A Sikorskiej Miszczuk spodobało się pisanie dla radia i "Walizkę" wymyśliła już specjalnie pod tym kątem.

Zelektryzowaliście trochę środowisko teatralne. Nawet Teatr Polskiego Radia poczuł się sprowokowany i zaczął sięgać po współczesne teksty

- Pierwszy sezon rzeczywiście zrobił w środowisku zamieszanie. Na pewno jednak nie ścigaliśmy się z Teatrem Polskiego Radia. Ja mam do niego ogromny sentyment. Stąd w ogóle wziął się mój pomysł na teatr w TOK FM. Miałem w pamięci fantastyczne spektakle sprzed lat i szalenie mi ich brakowało.

Wasz cykl się zatrzymał. Dlaczego?

- Na pewno nie dlatego, że myśmy się wypalili. Przyczyny były bardziej prozaiczne. Po pierwsze, zatrzymał nas kryzys. Na drugi sezon mieliśmy już podpisany list intencyjny ze sponsorem. Ale sponsor wykruszył się w związku z problemami na rynku. Poza tym - ja zmieniłem firmę. Jako szef Roxy FM miałbym wątpliwości, czy należy realizować tak duży projekt w innej stacji. Ale to wszystko jest do przezwyciężenia. Najważniejsze, że nadal nam na tym zależy, także szefowej TOK FM, Ewie Wanat. Kiedy tylko sytuacja finansowa się poprawi, spróbujemy to kontynuować. To nie jest w końcu aż tak drogie. Niektóre produkcje wyszły nam może niespodziewanie kosztownie ze względu na prawa autorskie. Muzyka w spektaklu Jana Klaty Tak Błędy początkujących. Nie wiedzieliśmy jeszcze o wielu rzeczach, oczywistych dla wszystkich dyrektorów teatrów. Wiesz, to było takie rozpoznanie walką. Dziś poszłoby już łatwiej, bez ofiar, bo dużo się nauczyliśmy.

Nie tylko jak robić teatr, ale też jak robić ciekawe radio. Próbuję przekładać to teraz na Roxy. Myślę, że warto zaprzęgać literackie teksty i teatr do programu, bo to ludzi szalenie kręci, porusza, bulwersuje Planujemy na przykład zająć się stand up comedy. Po "To nie jest świat dla wielkich ludzi" Michała Walczaka i Rafała Rutkowskiego oszalałem na tym punkcie. Chciałbym, żeby był to kontrapunkt dla sceny kabaretowej, coś w stylu HBO. Będziemy zamawiać teksty u obiecujących autorów: Doroty Masłowskiej, Marka Modzelewskiego, Krzysztofa Vargi, Wojciecha Kuczoka, Andrzeja Stasiuka. Wszyscy wbrew pozorom potrafią być niezwykle zabawni. Z Teatrem Montownia, który robi w Roxy oprawę, planujemy też robić skecze radiowe - nie tylko śmieszne, ale też nostalgiczne, sentymentalne To moje marzenie, by zderzyć soczyste kawałki współczesnej literatury z żywą publicznością. Aspekt komercyjny wcale nie wyklucza się tu z aspektem artystycznym. Ma szansę powstać naprawdę ciekawa, nowa jakość.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji