Szatan i wiedźma w archikatedrze
W piątek tuż po wieczornej mszy w archikatedrze w Częstochowie pojawili się diabeł, seksowna czarownica i umierający Chrystus. Na miejscu, gdzie chwilę wcześniej stał przenośny ołtarz, przechadzała się dziewczyna w kusej halce.
Henryk Talar wraz z zespołem Teatru Dramatycznego z Bielska-Białej, za zgodą władz kościelnych, w tak niecodziennej scenerii wystawiał słynną sztukę według powieści Michaiła Bułhakowa "Mistrz i Małgorzata".
- Dlaczego w katedrze? - pytaliśmy. - Bo to jest misterium - odpowiadał.
Najpierw zapachniało skandalem. Potem publiczność i parafianie oniemieli z zachwytu i wzruszenia.
- Bardzo przeżywałam ten spektakl - mówiła nam Wiesława Chęcińska, polonistka z liceum ogólnokształcącego w Kłobucku. - To piękny utwór o człowieku, który żyje w zniewolonym świecie i namiastkę wolności odzyskuje w Bogu.
Sztuka jeszcze przed zapowiadanym wystawieniem wywoływała wiele emocji. Niedawno przypomniała ją telewizja. Na ekranie pojawiły się gołe kobiece ciała.
- Jak Talar pokaże goliznę w kościele? - zastanawiali się parafianie.
W katedrze, w jednej ze scen, przed publicznością kocim ruchem pełzała na kolanach dziewczyna odziana w czerwoną skórę i króciutkie spodenki.
- Gram czarownicę, muszę wcielić się w demona seksu - mówiła nam śliczna aktorka Edyta Duda, kiedy w przerwie spektaklu rozmawialiśmy pod zakrystią, która na kilka godzin stała się garderobą artystów.
- Bóg stworzył nas nagich - tłumaczyła nam swoją rolę Anna Samusionek grająca Małgorzatę. Na scenie przed ołtarzem wystąpiła w grubej halce.
- W tej sztuce nie ma wykroczeń poza teologię - wyjaśniał nam Artur Warzocha, długoletni dziennikarz gazety "Słowo Dziennik Katolicki". - Zależy, co się komu z czym kojarzy. Tam nie było żadnych obscenicznych scen. W Kaplicy Sykstyńskiej też widać nagie ciała.