Wieczór z piosenką filmową
"Ewa nie chce spać" w reż. Żywii Karasińskiej-Fluks w Piwnicy przy Krypcie w Szczecinie. Pisze Ewa Podgajna w Gazecie Wyborczej - Szczecin.
"Ewa nie chce spać" to podróż w świat kina za pomocą zestawu piosenek.
Pomysł na ten wieczór podsunął szczecińskiej literatce Żywii Karasińskiej-Fluks sentyment do szlagierów kinowych, o których zamarzyła śpiewać Ewa Filipowicz, solistka Opery na Zamku. Z partnerującym jej Przemkiem Żychowskim przypominają, m.in. "Nie kochać w taką noc", "Ada to nie wypada", "Gdybym ja miał cztery nogi", "Ja się boję sama spać", "Hej, Mambo Italiano", "Pamiętasz była jesień". A że mezzosopranistka ma skalę głosu, która pozwala jej mierzyć wysoko, w repertuarze wieczoru jest też polska wersja przeboju Celine Dion z soundtracku "Titanica" (...) Piosenki wiążą się minidialogami i kabaretowymi puentami. Do swych działań wciągają publiczność. Przysiadają się do widzów, żeby zwierzyć się z miłości do małego kina, zachęcają do wspólnego śpiewania.
Choć tytuł powstał z myślą o Filipowicz, która debiutuje na scenie Piwnicy przy Krypcie, to "Ewę..." ogląda się przede wszystkim dla jej scenicznego partnera.
Bo solistka z Opery oczywiście śpiewać ładnie umie i ma dużo wdzięku, ale kiedy w prostych piosenkach zbacza na manowce operowej maniery, w kameralnej sali jej przerysowane aktorstwo razi jak na dłoni.
Za to Żychowski świetnie czuje ten amancko-parodiujacy styl. A jego interpretacji piosenki z filmu o Bondzie czy "Nim wstanie świt" Edmunda Fettinga słucha się jak fantastycznych i wydawałoby się nie do podrobienia oryginałów.
Trudno jednak nazwać "Ewę..." spektaklem teatralnym. To program muzyczny, który przypomniał publiczności, że w bogatym dorobku kina było wiele ładnych piosenek i melodii.