Artykuły

Ta praca jest naprawdę ciężka

- Mam dopiero 27 lat, a zdążyłem już zagrać kilka głównych ról, na co wielu aktorów czeka bardzo długo - mówi TOMASZ KOT, aktor Teatru Bagatela w Krakowie, legnicki Hamlet.

Rozmowa z Tomaszem Kotem, aktorem. Wkrótce czeka go filmowy debiut. W "Skazanym na bluesa" zagrał rolę Ryszarda Riedla, charyzmatycznego lidera Dżemu.

Zastaliśmy cię w Legnicy, skąd pochodzisz. Jak często odwiedzasz rodzinny dom i miasto, w którym zaczynałeś swoją przygodę z teatrem?

- Niestety, nie mam czasu na częste odwiedziny, bo mieszkam w dwóch innych miastach - Warszawie i Krakowie. Do rodzinnego domu przyjeżdżam tylko na święta.

Ostatnio możemy cię oglądać w telewizyjnych serialach "Camera Cafe" oraz "Na dobre i na złe". Zagrałeś także w filmie. Czy zupełnie porzuciłeś teatr dla kina i telewizji?

- Nie, i nigdy sobie na to nie pozwolę. Tak się złożyło, że ten rok spędzałem głównie przed kamerą, ale to teatr jest moją prawdziwą kuźnią, i tam się kształtuję.

A jak trafiłeś do serialu "Camera Cafe", w którym grasz rolę Jacka Darewicza?

- Zostałem zaproszony do Warszawy na casting, który trwał bardzo krótko i już po paru minutach wiedziałem, że mam grać w serialu.

Niedawno ukończyłeś zdjęcia do swojego debiutu filmowego - "Skazany na bluesa" w reżyserii Jana Kidawy-Błońskiego, w którym grasz Ryszarda Riedla. Czy nie bałeś się konfrontacji z legendą polskiego rocka, wokalistą kultowego dla wielu rockmenów zespołu Dżem?

- Oczywiście, że się bałem, i to ogromnie. Po skończeniu zdjęć do filmu mam poczucie, że dałem z siebie wszystko. Po tym wysiłku trudno mi się podnieść. Było naprawdę ciężko.

Występowałeś już z wieloma wybitnymi aktorami, m.in. z Jerzym Stuhrem, Krystyną Jandą, Anną Dymną, Janem Fryczem, Zbigniewem Zamachowskim, Jolantą Fraszyńską. Z kim jeszcze chciałbyś się spotkać na scenie?

- Ja nie mam idoli aktorskich.

A nie uczysz się od innych?

- Oczywiście, że się uczę. Jedno nie wyklucza drugiego. Nie traktuję po prostu żadnego z aktorów jako autorytetu. Czuję się zaszczycony, że mogłem z niektórymi zagrać, ale wiem jednocześnie, że każdy ma własną drogę, którą podąża.

Od kogo zatem nauczyłeś się najwięcej?

- Na pewno od Jerzego Stuhra, ponieważ był opiekunem mojego rocznika w krakowskiej szkole teatralnej. To jest człowiek, który rzeczywiście wiele mi przekazał. Dużo dało mi także spotkanie z Janem Fryczem, ale warsztatu aktorskiego uczyłem się po prostu od swoich profesorów w szkole teatralnej.

Nadal czekasz na swoją najważniejszą rolę? Grałeś już przecież Hamleta - podobno wymarzoną rolę każdego aktora - i to w dodatku w teatrze...

- Okazuje się, że są ważniejsze role od Hamleta, które udało mi się zagrać - na przykład rola Henryka w "Ślubie" Witolda Gombrowicza.

Jest ważniejszą rolą niż Hamlet?!

- Według mnie tak! Dużo więcej pracy kosztuje jej zrozumienie, jest znacznie trudniejsza do zagrania. To doświadczenie nauczyło mnie, że nie ma potrzeby marzyć czy czekać nie wiadomo na co, ale trzeba iść krok po kroku swoją drogą. Nie marzę więc o jakiejś szczególnej roli. Mam dopiero 27 lat, a zdążyłem już zagrać kilka głównych ról, na co wielu aktorów czeka bardzo długo. Pamiętam, że pierwszą umowę o pracę z teatrem podpisywał za mnie ojciec, bo ja byłem jeszcze nieletni, a zaraz po ukończeniu liceum zagrałem w monodramie "Edzio" według Brunona Schulza. Byłem więc wtedy jednym z najmłodszych aktorów zatrudnionych w profesjonalnym teatrze.

Powiedziałeś kiedyś o aktorstwie, że to "wygłupianie się w pocie czoła". Dlaczego "wygłupianie"?

- Czasami, gdy odgrywamy jakąś scenę, w pewnym momencie zatrzymuję się na chwilę i mówię do siebie: przecież ci wszyscy aktorzy obok mnie są dorosłymi ludźmi - mężami, ojcami, a teraz - na przykład - płaczą, bo tak każe rola... W przytoczonej wypowiedzi bardzo ważny jest jednak jej drugi człon - "w pocie czoła"...

No właśnie - czy granie kosztuje cię aż tyle wysiłku?

- Tak, ta praca jest naprawdę ciężka. Opowiem pewną anegdotę. W czasie kręcenia "Skazanego na bluesa" w Zabrzu miałem zagrać scenę, w której główny bohater wymiotuje. Obok mnie stało kilka przygotowanych kubków ze sztucznymi "wymiocinami". Powtarzaliśmy tę scenę kilkakrotnie. Na planie było wtedy kilkuset statystów. Na początku były śmiechy. Później słyszałem głosy współczucia. Na koniec podeszła do mnie pewna dziewczyna i powiedziała: "Wie pan co, ja bardzo chciałam być aktorką, ale jak zobaczyłam, co pan musi robić, to już nie chcę." Powszechnie myśli się o aktorstwie, że to takie przyjemne, proste i ciekawe zajęcie: potańczy się, pośpiewa i zgarnie za to pieniądze. A to nie tak. W tym zawodzie naprawdę trzeba sporo się namęczyć.

Twoim hobby są podobno kwiaty i rysowanie.

- Tak było do niedawna. Obecnie podróżuję między dwoma miastami, więc z kwiatków musiałem zrezygnować. Owszem, mam w Krakowie całą kolekcję roślin, które podlewają moje koleżanki, ale nie opiekuję się nimi osobiście, nie traktuję więc ich do końca jak swoje.

A co z rysowaniem?

- Kiedyś chciałem zdawać do liceum plastycznego, ale z różnych powodów w końcu z tego zrezygnowałem. Dużo jednak rysowałem podczas przygotowań do egzaminów. Dzisiaj traktuję rysowanie jak rodzaj wyładowania emocjonalnego. Gdy nazbiera się we mnie dużo emocji, przenoszę je na papier. Rzeczywiście, bardzo lubię rysować.

Powiedziałeś kiedyś, że dążysz do "spokojnego budzenia się rankiem". Coś nie chce mi się w to wierzyć...

- Ależ to prawda! To naprawdę jest moje największe marzenie. Zwłaszcza obecnie, kiedy pracuję w serialu. Gdy wstajesz codziennie o 5.30 i lecisz do pracy, to marzysz o tym, żeby po prostu spokojnie się obudzić i poleżeć w łóżku.

* * *

Tomasz Kot urodził się w 1977 r. w Legnicy. Już jako licealista grywał w spektaklach amatorskich. W 1996 roku występował w Teatrze Dramatycznym w Legnicy ("Edzio"). W 1997 roku rozpoczął studia aktorskie w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Krakowie, a w 2001 r. podjął pracę w krakowskim Teatrze Bagatela, z którym jest związany do dzisiaj. Grał m.in. w sztukach: "Ślub", "Tramwaj zwany pożądaniem", "Skrzypek na dachu", "Rewizor", "Kolacja dla głupka". Występował także w krakowskim teatrze "STU" ("Casting") oraz w legnickim Teatrze im. Heleny Modrzejewskiej (główna rola w "Hamlecie"). Obecnie można go oglądać w serialach telewizyjnych "Camera Cafe" oraz "Na dobre i na złe".

Na zdjęciu: Tomasz Kot w roli Hamleta (Teatr im. Modrzejewskiej, Legnica 2001).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji